Dywagowanie o tym czy gen. Błasik był czy nie był w kokpicie TU-154 tuż przed katastrofą, dla ustalenia przyczyn tragedii nie ma żadnego znaczenia, żadnego. Cała ta, szaleńcza filozofia łącząca obecność gen. Błasika w kokpicie z naciskiem na załogę, wskutek polecenia lądowania wydanego przez Prezydenta RP i tak już legła w gruzach. Ale swoista gonitwa za dowodami na obecność Generala w kokpicie trwa nadal, bo przecież jak był, to naciskał. A jak naciskał, to wiadomo, dlaczego doszło do katastrofy.
Tymczasem portal "Wprost" podaje od dwóch godzin informację, że w sektorze pierwszym (oznaczającym kokpit), znaleziono łącznie trzynaście ciał i fragmenty ciał innych osób. Informacje tę potwierdził rzecznik prokuratury badającej katastrofę płk. Zbigniew Rzepa. Cytat za portalem "Wprost":
"Ciało gen. Andrzeja Błasika zostało znalezione w sektorze pierwszym (czyli tu, gdzie był kokpit – red.). W sektorze tym znaleziono także dwanaście ciał i fragmentów ciał innych ofiar katastrofy"
Z kolei mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik wdowy po gen. Błasiku, mówi, że "jedyne logiczne wytłuczenie jest takie, że drzwi do kokpitu były cały czas otwarte i po zderzeniu z ziemią część ciał po prostu trafiła w okolice kokpitu".
Tymczasem płk. Edmund Klich, nie pierwszy już raz (tym razem w wywiadzie dla Polsat News) znowu twierdzi, że gen. Błasik był w kokpicie i że są na to mocne dowody:
"Mówię o danych dotyczących rozmieszczenia ciała generała Błasika. To było tam, gdzie była reszta członków załogi, o ile wiem, tam nie było jakichś innych postronnych osób i przemieszczenie jest mało wiarygodne - mówił płk Klich".
Jak to się stało, że prokuratura wojskowa przerwała milczenie na temat pierwszej strefy i liczby znalezionych tam ciał - nie wiadomo. Potwierdziła jednak oficjalnie ustami swojego rzecznika, że ustalenia portalu "Wprost" są prawdziwe. A płk. Edmund Klich użył dziś jak zwykle, swojej ulubionej formuły, "o ile wiem". Tak właśnie tworzona jest narracja o Katastrofie Smoleńskiej. Wychodzi na to, że płk. Klich w ogóle niewiele widział, albo widział coś innego, albo widział dobrze, ale kłamie. Można mieć bardzo ostrożną nadzieję, że informacje przedostające się do opinii publicznej przez kurtynę manipulacji i milczenia to dobry znak dla poznania Prawdy o Smoleńsku. Ale może być też tak, że będą kolejne wersje tragedii z 10 kwietnia, które będą utrudniały dotarcie do prawdy.
Jerzy Miller może rzeczywiście jeszcze raz powiedzieć, że gen. Błasik był w kokpicie, bo to wynika z kontekstu sytuacyjnego, z położenia ciała generała na miejscu katastrofy nieopodal kokpitu (czy raczej jego szczątek), podobnie jak 12 -tu innych ofiar tragedii (!). Otóż, wydaje się, że nic i tak nie przeszkodzi, by dalej "torturować" temat obecności gen. Błasika w kokpicie, jak i innych wojskowych. Nie mają chyba już nic do stracenia.
P.S. (godz. 19.18.) Już po opublikowaniu tej notki red. Cezary Gmyz informuje na portalu "Rzeczpospolitej", że otrzymał od prokuratury wojskowej informacje o kilkunastu ciałach w tsrefie numer jeden. Co więcej, wynika z nich, że w strefie tej nie było ciał pilotów Arkadiusza Protasiuka i Roberta Grzywny oraz mechanika Andrzeja Michalaka. Było w niej jedynie ciało nawigatora. Ciała pozostałych członków załogi, jak podaje portal "Rzepy", znajdowały się w 2 i 3 strefie miejsca katastrofy.
P.S. 2 (g.1935.) - Rzecz być może zasługuje na osobną notkę, ale jakie siły działały i jak to się w ogóle stało, że ciała trzech członków załogi TU- 154 znalazły się zupełnie gdzie indziej - w 2 i 3 strefie - a nie w strefie, gdzie rozbił się kokpit?
Inne tematy w dziale Polityka