Czy możliwe jest to, co przychodziło do głowy niektórym publicystom w trakcie trwania ostatniej kampanii wyborczej? Że oni nie chcą już władzy, że ją oddadzą ? Jak wytłumaczyć bezwład tego niby rządzenia od wygranych wyborów, żmudne tworzenie nie – rządu, albo to zmęczenie i marsowe miny, kiedy ogłoszono 9 października wynik wyborów? Kto tam się cieszy, poza przyszłą Marszałek Ewą Kopacz? Nawet oczy posła Stefana Niesiołowskiego – zwykle patrzące na cztery strony świata, albo i pięć - już nie iskrzą się tak, jak dawniej. To, że Prezydent Komorowski wygląda na zadowolonego, nie powinno akurat nikogo dziwić. Tak było i tak pozostanie.
Wątpliwości, co do chęci przerżnięcia wyborów, zamieniają się powoli w pewność. Żadnej radochy, że dalej można budować autostrady, otwierać stadiony (nieważne czy dziś czy za tydzień), mknąć z kogutem po mieście i straszyć wszystkich Kaczorem. Weszli na serwery, trudno. No i co z tego? Admin, admin1, jaka to w końcu różnica? Przecież nie mamy nic do ukrycia, bo już w zasadzie nic nie mamy. Po co władza, skoro „sosu” wystarczy nam na długie lata. Ludzie rozprowadzeni po urzędach, dzieci zabezpieczone, czas na konsumpcję, a tu trzeba dalej coś robić z tym krajem. Być może taki był właśnie scenariusz. Zrzucić te wszystkie akty i ACTA na barki Kaczyńskiego, wysłać na niego dzierżyńskich dziennikarstwa (a jest ich z dywizja), schrupać to, co nasze, klapnąć w końcu na stołku w Brukseli i wreszcie spokojnie odpocząć. Przecież ta sytuacja jest dla Premiera nie do wytrzymania. Strzelający pułkownik, lekoparanoja, krnąbrni eksperci z Krakowa, a teraz jeszcze młodzież hulająca na serwerach rządowych jak na własnej konsoli z Wiedźminem. Premier jest zmęczony, cały rząd jest zmęczony. Tylko minister Boni ma zapał, bo broni już sam wszystkiego. I cyfryzacji, i administracji rządowej, i Polski za lat osiemnaście pod kryptonimem 2030.
Ten wyraźny i doskwierający wszystkim brak motywacji wykorzystała zapewne Angela Merkel. Trudno się dziwić Pani Kanclerz, bo przygotowała przecież z Francją wielkie krzesło dla Polski, a nawet zgodziła się, że możemy sobie sami zamówić jakąś małą przystawkę, jeśli zapłacimy najpierw za cały obiad. Tymczasem widzi, że tu się nic nie klei. To zresztą tłumaczy trochę, dlaczego Donald Tusk zaczął nagle przyciągać do Warszawy Budapeszt. Swoją drogą, co z prawami autorskimi do tego pomysłu? Dezorientacja jest pełna. Janusz Palikot – człowiek tylu opcji ideowych ile nie zmieściłaby nawet tablica Mendelejewa - miał wejść do rządu PO, ale nie ma za bardzo już gdzie wchodzić, więc mu się zupełnie pomieszało i macha w Sejmie kadzidełkiem jak kropidłem. Wejść do rządu jest fajnie, ale żeby rządzić od razu całą Polską? Z kim? Z „Faktami i mitami”? Rozsypuje się lewica w samym wnętrzu SLD, bo też chcieli po cichu do Tuska. A pozostaje im nieustannie konsolidowanie się w jedną partię jednego Leszka, aż do samego Leszka na końcu. Nic się już nie jest takie, jak było. W tej dramatycznej sytuacji zmęczenia się trudnym krajem, jak inaczej ocenić działania PSL-u, który chce zasypać Sejm stertą nowych ustaw, jak nie przejawem jakiejś totalnej paranoi. Przecież to jest sabotaż.
Prezes PiS też wydaje się chyba zaskoczony tym wszystkim, bo jeszcze nie powiedział, żeby rząd podał się do dymisji. Może i lepiej, bo nie wiadomo, na jaki pomysł wpadłby Prezydent. Wiadomo, niemało Polaków w przedterminowych wyborach głosowałoby znowu na Platformę, bo serca dzwoniących do „Szkła kontaktowego” są większe od serca samej Pani Marszałek, która ze szlochem za pacjentami opuszczała Ministerstwo Zdrowia. Prawica w rozkroku dostałaby może z trzy procent więcej, niż ostatnio, ale nie wiemy, czy już chce rządzić w Polsce, no i Prezydent Komorowski na drodze władzy. Jak nic, misję tworzenia dałby Palikotowi, który mógłby się w tej sytuacji ewentualnie postrzelić, ale numer ograny, więc wziąłby tę tekę jak gorący kartofel i musiałby rządzić. Zioło na sztandarach, zakopcony Sejm, ale jaki śmiech na korytarzach parlamentu. Dziennikarze mieliby tylko jedno zajęcie. Jak odróżnić rechot zwykły od rechotu ziołowego.
Tak właśnie można to wszystko, co dzieje się od 9 października zeszłego roku, tłumaczyć. Zdenerwowanie, nihilizm, rezygnujemy z szybkich kolei.....Niby dlaczego? Budujmy! Polska na głowie! Ktoś jednak musi tchnąć życie w tę ekipę. Dać jej impuls lub jakąś iskrę. Przydałby się list intelektualistów. Ale nade wszystko, jest jeden patent, który odmieniłby depresję Premiera. Który wpompowałby w umysły i serca Jego zmordowanej ekipy wielki entuzjazm i radość. W serca wszystkich wątpiących, a sytych. Do tego naprawdę niewiele potrzeba. Wierzcie lub nie, ale jeśli oni zgodzą się to zrobić, będzie nawet szybka kolej za rok, będzie taki gwizd w rządzeniu jak nigdy. Zróbcie to dla Polski, stańcie uśmiechnięci razem do zdjęcia: Zbigniew Hołdys, Piotr Stasiński i Tomasz Wołek. Nie mówcie, że to się nie uda. Porozmawiajcie z Prezydentem.
Inne tematy w dziale Polityka