Europoseł Marek Migalski poruszył się – i słusznie – polityczną poprawnością zaproszenia na obchody Międzynarodowego Dnia Pamięci o Holokauście organizowanego przez Parlament Europejski. Dopiszę co nieco. Wśród dziesiątek milionów ofiar wymienia się w zaproszeniu Żydów, Romów, niepełnosprawnych, oraz 15 000 homoseksualistów. Odsyłam do notki* europosła, bo rzecz wcale nie jest banalna, a Marek Migalski, zamiast kolejnego „przeżuwania” PiS-u – zwrócił uwagę na zjawisko dość powszechne wśród myślących „poprawnie”. Tu jedynie krótki cytat i notki Posła do PE:
„ .......dlaczego wśród różnych orientacji seksualnych organizatorzy wyróżniają akurat homoseksualizm? Dlaczego nie wspominają nic o biseksualistach, onanistach, fetyszystach? Czy nie widzą śmieszności tego typu rozróżniania ofiar ze względu na ich orientację seksualną?”
O źródłach zjawiska political correctness i rozplenieniu się tego nurtu myślenia w różnych postaciach i odmianach - rozprawy można by pisać. W Wikipedii (co nie dziwi), definicja poprawności to tylko taki sposób używania języka, którego celem jest, cytuję: „zachowanie szacunku oraz tolerancji wobec przeciwnika w dyskusji”. Akurat.....bujda z chrzanem. Gdyby tak było, to tej szajby w ogóle by nie było. Źródeł politycznej poprawności należy szukać w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w amerykańskich campusach uniwersyteckich. To, co rozwinęło się z niej w Europie, to twórcza mutacja obrobiona przez spadkobierców myśli komunistycznej oraz dumnych kontynuatorów Marksa i Engelsa walczących już nie o byt robotników, ale skanalizowanie myślenia i życia codziennego społeczeństwa i wpojenie mu nowego, poprawnego politycznie, kodu kulturowego. Nie ma sensu rozpisywać się o różnych przejawach opresji, z jaką spotykali się wykładowcy i studenci amerykańskich uczelni, którzy nie myśleli, tak jak trzeba. Stąd tylko jeden przykład tej szajby. Na jednym z uniwersytetów amerykańskich odbywał się cykl wykładów o masturbacji kobiet. Wstęp na zajęcia miały tylko i wyłącznie studentki. Ot, taki cykl wykładów monograficznych. Jednemu studentowi (nie napisano czy homo czy hetero) odbiło mocno, przebrał się za kobietę i poszedł do dziewczyn na wykład. Niestety, pech chciał, ze został rozpoznany, a następnie usunięto go z uczelni.
Zjawisko political correctness przycichło w akademickich campusach Stanford czy Yale, ale rozpełzło się po Ameryce, a w szczególności po Hollywood. Trafiło też do Europy i zostało twórczo rozwinięte przez takich miłośników przedszkoli jak Daniel Cohn - Bendit (za Wiki) : „Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać”. W Hollywood zjawisko to tak się zakorzeniło, że cokolwiek zrobi katolik Mel Gibson, robi to źle, w sposób nieuprawniony, naruszający uczucia Żydów i rzecz jasna pod stałym wpływem alkoholu. Bo to jedyna postać śmietanki wzgórz Los Angeles, trapiona przez uzależnienie. Gdy tylko twórca „Pasji” oznajmił, że wyprodukuje film o Judzie Machabeuszu (przywódcy żydowskiego powstania (167-160 p.n.e.), a być może i zagra w nim główną rolę, zaatakowało go wiele organizacji żydowskich, oburzył się też strasznie poprawny politycznie Hollywood. Ale na tym można skończyć opowieść o political correctness w Ameryce. W samej polityce tę szajbę równoważy, na szczęście, dwubiegunowy ideowo system polityczny. Ale w Europie.....
Ale w Europie, tak jak na przykładzie owego zaproszenia w PE, o którym pisze Marek Migalski, można mówić i twórczym rozwoju pojęcia politycznej poprawności, i jego ekspansji w świecie polityki i kultury. Cool jest nie mówić o winie Niemców, tylko o Nazi. Cool jest mówić o mordowaniu homoseksualistów, bez wymienienia narodów – Polaków, Rosjan, którzy ponieśli w II wojnie światowej największe straty – ludzkie i materialne.Pikanterii dodaje tu fakt, że przewodniczącym PE został w połowie stycznia europejski socjalista i Niemiec - Martin Schulz. Można spodziewać się jeszcze nie jednej i bardziej spektakularnej (niż tekst zaproszenia PE) szajby pod jego rządami w Parlamencie Europejskim. Opresja politycznej poprawności, z jaką spotykają się różne środowiska, ma oczywiście swoją polską mutację, w tekstach i materiałach filmowych dzierżyńskich mediów oraz rzecz jasna w wypowiedziach naszych „hollywojewódzkich” artystów, gotowych dla Tuska wypatroszyć nie tylko jednego Kaczyńskiego, ale całą tę ciemnotę zamieszkującą „dziki kraj”, jak mawia klasyk z Florydy Mirosław Drzewiecki. Correct jest też, rzecz jasna, "Krytyka polityczna" i Renata Dancewicz (wie, dlaczego).
Furia, z jaką liderzy europejskich socjalistów czy zielonych atakowali w Strasburgu przemiany na Węgrzech i samego Viktora Orbana, podczas sesji PE, nie może dziwić, jest całkowicie zrozumiała. Węgry to dzisiaj wyłom w ich beznarodowej, poprawnej, właśnie takiej szajbniętej Europy, jaka im się marzy. Bezrefleksyjne celebrytki i celebryci w Polsce, „łykają” te postmarksowskie urojenia jako swoje, sądząc, że to tylko taka zabawa i oręż w walce z ciemnym PiS –em. Przekonamy się (oby nie) za kilka lat, że jedyni zbrodniarze II wojny światowej to europejscy naziści - w tym nasi rodzimi z Jedwabnego.
Węgry czekają.
*http://migal.salon24.pl/384789,o-zydach-homoseksualistach-polakach-i-ksiezach-czyli-bankiet-wpe
Inne tematy w dziale Polityka