Nikt chyba nie zaprzeczy, że młodzi ludzie wychodzący na ulicę i protestujący przeciwko ACTA, czynią to głównie w obronie wolności przepływu informacji w sieci – począwszy od możliwości ściągania darmowej muzyki, a skończywszy na proteście przeciwko inwigilowaniu ich przez policję. Kiedy premier Tusk zapowiada, że czytał ACTA i nie widzi zagrożeń i to trochę takie strachy na wyrost, a jednocześnie mówi, że gdyby jednak ten dokument zagrażał wolności słowa, to go nie ratyfikujemy, to mętlik w głowie robi się jak diabli, bo skoro czytał, to powinien wiedzieć, czy zagraża, czy strachy. Ale dla mnie, ACTA, to coś więcej. To zapowiedź jeszcze większej inwigilacji ludzi i kontroli nad tym, co myślą, co planują, to ogólny ponadnarodowy zamach na wolność. Jeśli się powiedzie, będą następne akty, bo znowu ktoś lub coś wyrwie się spod kontroli. Na gruncie polskim dochodzi oczywiście wykorzystanie ACTA do wypchnięcia opozycji z sieci, gdzie dziś i tak jest ona operacyjnie inwigilowana i oficjalnie monitorowana. Po prostu, władza musi wiedzieć, kto jej nie lubi, bo wiedza taka jest tam jej do czegoś widocznie potrzebna. Nie można wykluczyć, że w ślad za chipowaniem psów pójdzie chipowanie ludzi, oczywiście po to, by było wszystkim lepiej i bezpieczniej. Dlatego protest przeciwko ACTA ma głębszy, wybiegający dla mnie daleko w przyszłość sens. Nie chciałbym, by moja córka za 15 lat protestowała przeciwko chipowaniu młodzieży już od 12 roku życia. Czy to jest takie fiction? Pół wieku temu Stanisław Lem pisał o telefonach bezprzewodowych i to też było jak najbardziej fiction.
W Polsce, słowo fiction znaczy coś zupełnie innego. Fikcją jest to, co ma być realne, a to co realne, wydaje się być fikcją. Gdyby trzy miesiące temu, ktoś prorokował, że licealiści i studenci, wyjdą na ulicę i będą krzyczeli „precz z cenzurą” czy „Donald Tusk – dymisja!”, to niejeden puknąłby się w czoło. Natomiast to, co dzieje się w realu jest fikcją. Wielka w tym zasługa rządu, który jak najbardziej realne zapowiedzi przekuwa w fikcję. Słynna Zakopianka do realizacji po roku 2030, zamiast wykonania 95% planowanej przez ten sam rząd sieci dróg na EURO 2012, o czym trąbiła minister Elżbieta Bieńkowska w kampanii wyborczej, jest fikcja. Będzie 60, 50 procent tego planu do EURO?
Kiedy w wielkiej polityce, Tusk i Sikorski ogłaszają, że będzie miejsce dla Polski przy stole strefy euro, to wiadomo, że to fikcja. Okazuje się, że to może być jeden lunch w roku, za który sami zapłacimy, za siebie i za pozostałych uczestników biesiady. Z naszych, skromnych, polskich oszczędności. Nie dajmy się zwieść temu, że z rządem Tuska żyjemy w jakimś realnym świecie. To świat fikcji, która trwa już cztery lata i końca nie widać. No, może na horyzoncie. Ale nie dajmy się też zwieść tym, którzy uważają, że to, co z gruntu nazywane jest dziś fikcją, nie jest możliwe. Jeśli ktoś mówi o Polsce od morza do morza, to zaraz wszyscy pukają się w głowę. A to dlaczego? Niemożliwe? Federacja państw Europy Środkowej też niemożliwe? W Polsce nie można mówić zbyt głośno takich rzeczy, no bo jak to, będziemy szli na Kijów i Lwów? A kto mówi o marszach? My nawet nie planujemy alternatywnych scenariuszy dla własnego państwa. Podczepiamy się pod cudzą spódnicę, bo wydaje się nam, że jej właścicielka o niczym innym nie marzy. Wciągnięto III RP do Trójkąta Weimarskiego, mamiąc Polaków wizją współrządzenia niemal całą Europą. I co mamy? Fikcja. Niby dlaczego nie mamy rozważać sojuszy i unii, w których zdobędziemy realny wpływ na losy Europy i własnego narodu? Więcej fikcji, chciałoby się powiedzieć. Przez ostatnie 200 lat byliśmy łupani militarnie i terytorialnie, wykorzystywani do walk za waszą i naszą, a potem wystawiani do wiatru. To co było takie pewne, gwarancje Brytyjczyków i Francuzów w 1939 roku, okazało się fikcją. Europejczycy z Platformy i Czerskiej trzymają się rzeczywistości, którą sami tworzą lub już wytworzyli w swoich głowach, bo w realu takowej nie ma.
Bo III RP nie jest sterem UE (aut. red. Pałasiński), nie jest liderem Europy Środkowej, i nie jest w budowie, tylko w rozkładzie. Długi czas tę fikcję udawało się specom od mediów pakować Polakom do głów, znając nasze różne słabości i kompleksy. W przeciwieństwie do twórców i apologetów III RP, niektórzy blogerzy i publicyści piszą o wizjach całkiem realnych i możliwych do spełnienia, które im – Europejczykom i konformistom politycznym wydają się absolutną fikcją. 24 lata temu sądzono, że skończyła się historia. Że będzie fikcją. A znowu pędzi jak szalona, że najmądrzejsi nie wiedzą nawet dokąd. Poza, rzecz jasna, rządem światowym..... Brońmy naszej polskiej fikcji.
Inne tematy w dziale Polityka