Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
1113
BLOG

Reporter, bierz Go!

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Polityka Obserwuj notkę 23

 

Przecież tak właśnie jest z mediami w Polsce. Przypomina to sforę psów trzymanych na smyczy, które ujadają i bronią w ten sposób domostwa swoich Panów. Za mocne? Bynajmniej. Jak trzeba, to psy się spuszcza ze smyczy i wtedy gryzą, niekiedy nawet dotkliwie. Tak mocno, że nieopatrznie wypowiedziane jedno zdanie zamienia życie polityka w prawdziwą medialną masakrę. Psy na ogół trzymają fason i najwyżej zahaczą zębami o nogawkę, żeby nie zostały posądzone o pochodzenie z jakiejś agresywnej rasy. Ot, po prostu yorki. Sympatyczne medialne czworonogi wiedzą, że swoich gryźć nie można, ale poszczekać przyjaźnie jak najbardziej.

 

Na przykład na minister Joannę Muchę. Nie powiem, w blogsferze też nie brakuje mocnych wejść: mucha lata wokół stadionu, Narodowy, że mucha nie siada, itp. Sporo tego jest. Ale nawet sympatyczne yorki zapodały dziś w swoich głównych „Fikcjach” tytuł „na muszce” do spotkania Minister z Komisją Sejmową. Gryźć nie będziemy, trochę poujadamy, wyjdziemy na długość łańcucha, żeby wiedziała, że nie jest lekko nawet wtedy, gdy jest się ładną kobietą. Ale spokojnie Pani Joanno, łańcuch jest mocny, nikt się nie urwie. Z drugiej strony przymusu ministrowania nie było. Nieszczęście z urodą Joanny Muchy polega na tym, że generuje ona seksistowskie zagrywki: nie wie nic o sporcie, ale jest piękna, no i to wszystko tłumaczy. A przecież jest Mirosław Drzewiecki, który mógłby zaprowadzić porządek w dzikim kraju, przynajmniej na odcinku sportowym. Skoro afery hazardowej nie było, to w czym problem? Yorki poszczekają, ale w końcu zna się na sporcie w PO, jak nikt poza Premierem oczywiście. No i ujadać na kogoś, kto i tak według zagrody dostał już za swoje mija się z celem. Zagroda działa sprawnie, łańcuchy są mocne, a jak spuszczamy z łańcuchów to nie yorki, tylko dobermany, rodem z filmu „Omen”. Te spuszcza się raz na jakiś czas ze smyczy, przepraszam z łańcuchów, do zadań specjalnych.

 

 

Jeśli jest zadanie specjalne, to już chyba wiadomo do jasnej, o kogo chodzi. No, nie o posła Girzyńskiego, albo Brudzińskiego, z szacunkiem. Jeśli jest mokra robota, taka czarno na białym, to może być tylko Jarosław Kaczyński. To już nie jest takie ujadanie, jakby york zadławił się petit beurre. Kaganiec zdjęty, można warczeć i gryźć do woli, jak za najlepszych czasów junty. Minął już pewnie z tydzień od niefortunnej, albo raczej niemądrej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o skuteczności metod SB. Przyschło? Nie. Poszczekano do woli? A jakże. Ale jak jest taki mróz i sypie, to w budzie zimno, więc trzeba się rozgrzać. Hau! Hau! – nie zapomnieliśmy. Ostatni odcinek kultowej produkcji słynnego „blacka” w gajerze to było prawdziwe specialite de la maison budy z Wiertniczej. Najpierw pojechano jeszcze raz po Kaczyńskim za jego wypowiedź, przypominając przy okazji wszystko, co wskazywałoby na skrywaną latami miłość do PRL-u, Edwarda Gierka i pomidorowej przy placu Zbawiciela. Część- dla wzmocnienia przejmującego przekazu - na zdjęciach filmowych z ubeckiej mordowni na Rakowieckiej. Już mdli widza na widok Prezesa, ale to nie koniec, to dopiero napisy początkowe i ta-dam!. Co „black” szakal robi dalej? Zestawia info o „sentymencie” Kaczyńskiego do SB z zabójstwem księdza Stefana Niedzielaka. 

 

Dla przypomnienia, do mordu doszło krótko przed okrągłym stołem, 19 stycznia 1989 roku. Rok później śledztwo umorzono, sprawców nie wykryto, ale wiele wskazuje na to, że zbrodni dokonało właśnie SB.

Ks. Stanisław Niedzielak, kurier AK, kapelan Rodzin Katyńskich, inicjator wzniesienia krzyża katyńskiego na Powązkach w 1981 roku, który niemal natychmiast został zniszczony przez SB. To nawet nie wstęp do wspaniałego życiorysu tego wielkiego patrioty i kapłana. Oczywiście możemy przyjąć, że w budzie był bajzel i autorom pomyliły się taśmy, bo w drugiej części miał być straszny Antoni. Skądże znowu. Świadomy zabieg: pokazujemy jak zabijała SB (w domyśle tylko, bo sprawców nie wykryto, a najważniejsze dowody w sprawie wyparowały trzy lata temu) i taki jeden polityk, co SB w sumie się „kłania” po latach. Żeby była jakaś fajna publicystyczna klamra, na koniec mamy - po raz już nie wiem który -fascynujący felieton o tym, że Kaczyński coś tam w tej opozycji kiedyś robił, ale nie tyle co sam myśli, no i nie był internowany, a 13 grudnia to niczego nie świadom poszedł sobie na mszę.

 

Tak naprawdę to nie ma żadnej straty dla sfory, ani dla budy. Gdyby dziś rządziła komuna, też do jasnej cholery mieliby tyle roboty, co w pegeerowskiej masarni. Noc nadchodzi, żarełko podali jak nic za taki thriller polityczny, więc można zwinąć ogon, a od jutra do roboty. Ale spokojnie! Jutro tylko yorki. No, może jakiś wyżeł rozpozna teren, czy jest świeża krew. Hau, hau narodzie, nie zostawimy was bez informacji i prawdy, będziemy szczekać całą dobę. Będziemy bronić zagrody jak niepodległości.                     

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka