Od wczoraj królują w blogsferze „gibałki”. Padają stwierdzenia, że Pan poseł Gibała jest tam gdzie był, po zapowiedź, że nie ma bata, będą zaraz przedterminowe wybory. Dr Marek Migalski, jak zwykle „trafnie”, po raz trzeci już chyba mówi o jakimś początku końca PO, a może o zapowiedzi początku początku końca, można się pogubić w tych wizjach. 29 stycznia br. europoseł dał taki oto tytuł do swojej notki: „PO – to już jest koniec!”, a dzień później w kolejnej pytał dramatycznie „Co po PO?”. A dziś czytam: „W dyskusji po odejściu Łukasza Gibały wszyscy mylą tropy i nie docierają do sensu. Nie mają bowiem racji ci, którzy uważają, że oznacza to rychłe wybory. Mylą się także i ci, którzy twierdzą, że ten transfer mówi cokolwiek o Gibale, czego nie wiedzielibyśmy o nim wcześniej. Błądzą sądzący, iż to koniec PO i szansa na przejęcie inicjatywy przez PiS.”No to się „uspokoiłem”, że to jednak jeszcze nie koniec PO. No i wyszło na to, że wszyscy się mylą, bredzą bez sensu, poza tym jednym, który się nie myli. W sumie fajnie, bo wiem już teraz do kogo zwrócę się z prośbą o radę, kiedy zaplanować urlop, żeby żar lał się z nieba.
Przypominam te, nie tak stare, tytuły notek dr Marka Migalskiego, bo nie ładnie przepowiadać, przepowiadać i trochę się jednak mylić, a potem dawać do zrozumienia czytelnikom, że o polityce piszą ogólnie same matoły, co nic nie wiedzą i nic nie rozumieją, czyli „wszyscy mylą tropy”. Zgarnąłem powyższy cytat także dlatego, bo zawiera przeróżne interpretacje odejścia posła Łukasza Gibały z partii Tuska do partii kolegi Tuska. Aż dziw bierze, że poseł PO odszedł sam i nie zabrał ze sobą pięciu kolegów z koła poselskiego. Gdyby Palikotowi zależało na rozmontowaniu koalicji, przyszliby raczej w sześciu, całym kołem. Skoro są w kole, to chyba coś ich łączy, poza umiłowaniem wolnego rynku. Tymczasem mamy wejście singla, ale na tyle znaczące dla samej PO i ważne dla układu sił w Sejmie, że powstają „gibałki”. Teraz Palikot może straszyć nawet premiera, że tamci też wyjdą, jak tylko się wkurzy, a dawne ustalenia o lojalności wobec Tuska ulegną przedawnieniu. Zgadzam się, że układ będzie dalej gnił, o ile może on jeszcze gnić i nie jest już zgnity całkowicie. Donald Tusk może zaprosić SLD Leszka Millera do władzy i uratuje wtedy większość w Sejmie. To jakiś fenomen, co się dzieje ze „starą” lewicą. Zachowuje się tak, jakby Kliczko wybił jej wszystkie zęby i uszkodził lewą półkulę. Ciche pojękiwanie, to wszystko, na co stać dziś SLD. Krótko mówiąc, jeśli będzie zaproszenie, to lewica je łyknie. Trochę zniesmaczona, zasłoni się troską o kraj i zagrożeniem ze strony PiS-u. Jeśli chodzi o Palikota, to apetyt rośnie mu z miesiąca na miesiąc. Pytanie jak skończy, gdy okaże się, że będzie musiał jednak żyć na głodzie. Donald Tusk przeżyje jeszcze kilka „gibałek”, bo dobrze wie, że to dopiero początek przetasowań. Póki co, jest to kłótnia w rodzinie, takie podchody przy stole. Wnuczek zabrał Babci kisiel, no to Babcia zatruła wnuczkowi zupę. Taka rodzinka.
Inne tematy w dziale Polityka