Sławomir Nowak to osoba podchodząca ze zrozumieniem do ludzi. Dla niego postać Mirosława Drzewieckiego jest niemal żywcem wyciągnięta z greckiej, czy szekspirowskiej tragedii. Były minister sportu jest „rozżalony”, gdyż ciężko doświadczył go los. Miejsce klasycznego przeznaczenia, zajęła polityka, która „obeszła się z nim bardzo brutalnie”. W „Królu Edypie”, czy „Makbecie” człowiek nie miał szans ucieczki przed tym, co dla niego zapisane. W dzisiejszych czasach równie bezsilny był Drzewiecki. Wydaje się, że cokolwiek by nie zrobił i tak doszłoby do tragedii i usunięcia go z rządu.
Nie można potępiać takiej osoby – trzeba zrozumieć złożone okoliczności, w jakich przychodzi jej funkcjonować. Nie ma mowy o potępieniu za: zatrudnienie i nagradzanie asystenta o wątpliwej sławie, pełnienie roli „załatwiacza” dla ludzi wielkiego biznesu, nazwanie Polski „dzikim krajem”. Ocena zjawisk to przecież kwestia indywidualna. Wiceszef klubu partii rządzącej poczuwa się w obowiązku, aby bronić prawa człowieka do „subiektywnego postrzegania rzeczywistości”. Szczególnie powinno ono obowiązywać w przypadku tak doświadczonej przez życie osoby.
Tak naprawdę w wypowiedzi Nowaka zabrakło mi jednego – zganienia dziennikarzy. Gdyby mieli więcej empatii, gdyby wiedzieli, jak dotknie ona Drzewieckiego, nigdy nie ujawniliby afery hazardowej. Powinni poświęcić czas na zrozumienie trudnej sytuacji byłego ministra sportu, a nie na demaskowanie niejasnych powiązań na styku polityki i biznesu. Jedyne co ich tłumaczy to podejrzenie, że oni również są tylko narzędziem w rękach tajemniczego losu…
Jestem na tyle odważny, żeby powiedzieć - "Król jest nagi". Lubię podróże - ta obecna prowadzi szlakami standardów. Miejmy nadzieję, że zakończy się raczej na Polach Elizejskich, czy Speakers' Corner, niż na Placu Czerwonym.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka