To faktycznie straszne, żeby w Sądzie Najwyższym orzekali staruszkowie, którzy wykształcenie zdobywali jeszcze w PRLu. Uważam jednak, że zasada ta powinna być rozciągnięta również na posłów i senatorów. Wszak to parlament jest emanacją woli suwerena, a wola ta powinna być wyrażana nie przez jakąś geriatrię tylko przez młode, otwarte, jasne umysły - pełne świeżych pomysłów i nieskażone gruntownym wykształceniem zdobytym w totalitarnym państwie.
Oczywiście wprowadzenie takiej zasady spowodowałoby trochę kłopotów, dlatego należałoby w przypadku uporczywej woli trzymania się koryta przez potencjalnego emeryta większość np. 3/5 Sejmu mogłaby wyrazić zgodę na dalsze sprawowanie mandatu przez kolejny rok.
Można by w ten sposób zgrabnie pozbyć się niektórych posłów np. Jarosława Kaczyńskiego (68), Ryszarda Terleckiego (68), Krystyny Pawłowicz (65) itd.
Wprawdzie posłowie ci zostali wybrani głosami suwerena, ale być może również najbardziej leciwej części elektoratu. I tu rodzi się kolejna myśl - być może trzeba geriatrii odebrać prawa wyborcze?
Trudno byłoby to przeprowadzić przez zmianę Konstytucji, więc może dałoby się to zrobić po cichu przy jakieś drobnej korekcie ordynacji wyborczej dziś nazywanej "Kodeksem wyborczym". W końcu "wszystko można co nie można - tylko z wolna i z ostrożna!".
Posłowie i senatorowie zostali wybrani zgodnie z obowiązującym wówczas niedobrym prawem, uchwalonym przez proniemiecką koalicję PO/PSL w 2011 roku. Bądźmy więc konsekwentni i nie rzucajmy kłód pod rozpędzony walec "dobrej zmiany". Przecież trudno dokonać w polskiej demokracji pozytywnych zmian bez zmiany kadr, od których wszystko zależy.
