Hanna Latałło- Gudowska ,ps."Sarna" batalion "Ruczaj" kompania "Tadeusz" - c.d. relacji
Już ich nie widzimy, zniknęli nam za rogiem, ale za to strzelanina narasta. Jacyś ludzie, których powstanie zaskoczyło z dala od swoich domów, kryją się w popłochu w pobliskich bramach.
"Halszka" wybiega do bramy. Oniemiali ludzie patrzą na jej biało-czerwoną opaskę na ramieniu. Komendantka nasza mówi:
- Proszę zrobić przejście, mogą być ranni! Powstanie wybuchło!
Strzały już słychać bez przerwy, walka wre na całego. To chyba koniec świata! Co się tam dzieje, co z naszymi?
Jest 17.15. Wnoszą rannego .To dowódca I kompanii "Long",straszliwie poraniony. Zachodzi obawa, że straci oko. Podobno na rogu Natolińskiej padł już jeden zabity. Punktualnie o piątej.
Wszystkie dobiegamy do naszego pierwszego rannego.Potworna ilość krwi! Dobrze, że dr "Henryka" jest taka opanowana, bo my zupełnie potraciłyśmy głowy. Daje nam krótkie polecenia. Trudno uwierzyć, że tego potwornie poranionego człowieka widziałyśmy przed chwilą jak prowadził chłopców do ataku.
Przenosimy go do pokoju zabiegowego od podwórka. "Jadwiga", która nie dotarła na swój punkt i zgłosiła się do nas, zaczyna ściągać mu buty z nóg, z których płynie masa krwi. Dr "Henryka" przystępuje do robienia opatrunków.
Ranni napływają jeden po drugim. Podobno walka w poselstwie zażarta. Lżej rannych powstańców nasze dziewczęta opatrują tam na miejscu, by mogli walczyć dalej. Równocześnie z plutonem szturmowym 138, atakującym gmach z Natolińskiej, z Mokotowskiej wyruszył do ataku pluton 139, w którym też są już ranni.
"Żubr", zastępca dowódcy plutonu, podczas ataku ranny w nogi, jakby był w gorączce, głośno krzyczy, że chce iść z powrotem walczyć.
Przerażone patrzymy na bladziutką twarz dziewczyny wniesionej na noszach.
- Pani doktor, sanitariuszka ranna. Pani doktor, szybko!
Dr "Henryka" podbiega, przyklęka przy noszach, szybkim ruchem rozrywa bluzeczkę, obnaża "Iskierkę" i stwierdza, że rana jest śmiertelna. Poprzez białą bluzkę wypełza powoli czerwony strumyczek krwi. Dostała prosto w serce...
Nowi ranni, ranna w nogę jasnowłosa "Goplana". Okazuje się, że Niemcy strzelają do sanitariuszek. Ranny w rękę dowódca plutonu "Grom", wysoki, barczysty, jasnowłosy chłopak. Dr "Henryka" woła o maseczkę z eterem dla "Groma", chce mu wyjąć kulę, ale okazuje się, że nie potrzeba - kula przeszła na wylot.
Przydałby się jeszcze jeden lekarz, bo dr "Henryka" nie da sama rady. Wkrótce zgłasza się jakiś z pobliskiej kamienicy i zaczyna pomagać. Rannych coraz więcej. Nie nadążamy z niesieniem pomocy. Podobno walka w poselstwie toczy się już na piętrach, o każdy pokój.
Patrol sanitarny uszczuplony o zabitą "Iskierkę" i ranną "Goplanę" nie daje sobie rady w transportowaniu rannych,więc "Grażyna" ze mną ma iść do pomocy. Biegniemy co sił. Chcę lecieć szybciej, ale nogi jakieś takie dziwne, jak z ołowiu, takie jak czasem we śnie, gdy się chce przed kimś uciec i nie może. I serce tak głośno tłucze, tak głośno!
Dobiegamy do domu przy Natolińskiej 13. Jest to dom położony najbliżej poselstwa, przy rogu Koszykowej. Stąd widać już rozwaloną bramę. Do sklepu warzywniczego doniesiono rannego chłopca, którego wraz z "Grażyną" musimy przenieść na punkt. Przyłącza się jakiś mężczyzna i razem z nami chwyta za nosze.
Strzelanina nie ustępuje. Strzelają z dwóch stron, od strony poselstwa i od strony ul. 6-go Sierpnia.
Leżący na noszach chłopiec jest bardzo ciężko ranny i szepcze: "mamo, mamo"...Krew dosłownie bucha. Boże, czy przeżyje?
Oglądam się za siebie. Za nami biegną dwie dziewczyny, to chyba "Promyk" i na pewno "Irena", znowu z jakimś rannym.
Wszystko dzieje się w błyskawicznym tempie. Wpadamy na punkt.Patrzę na moją spódniczkę; cały jej przód jest pochlapany krwią. W przedpokoju pełno kałuż krwi. Wybiega do nas "Magda" z "Oleńką", łapią nosze z rannym, wnoszą do pokoju zabiegowego.
Znowu pędzimy z "Grażyną" po rannych. Już teraz biegnę jak szalona, same nogi mnie niosą. Jednak okazuje się, że i ja potrafię szybko, zwinnie biegać. Tym razem odbieramy od cywilów rannego chłopca i szczęśliwie docieramy do naszego punktu. Potem przynoszą jeszcze jasnowłosego, 17-letniego powstańca, który wygląda tak delikatnie, jak dziewczyna.
Już jest paru zabitych, wielu rannych. Piekło, pobojowisko, niekończąca się strzelanina. Chłopcy są pozbawieni swoich dowódców, którzy leżą u nas na punkcie. Wszystkie łóżka zajęte, nawet ławka przyniesiona z podwórka.
Ciało "Iskierki" przeniesiono do małego pokoiku i położono na podłodze.
Na punkt zgłaszają się lżej ranni, a po założeniu opatrunków biegną walczyć dalej.
Cdn.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości