Nasi jednak przegrali, odpadli z grupy. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na klęskę, nastroje po meczu z Czechami nie były najlepsze, oj nie... Koniec igrzysk, koniec nadziei, prysła mydlana bańka marzeń.
Przecież miało być pięknie, mieliśmy wygrać, przecież byliśmy świetni! Mieliśmy ich roznieść z palcem w bucie. Tylko malkontenci i czarnowidze, co to we wszystkim bez powodu doszukują się słabych stron, analizują, rozważają szczegóły, nie podzielali ogólnego nastroju euforii i wiary. Tacy zawsze marudzą.
A jednak przegraliśmy.
Przegraliśmy? Ależ skąd! Nieważne - wygrana czy przegrana w jakimś tam meczu. Wygraliśmy! Sam fakt uczestnictwa w tym ważnym i pięknym przedsięwzięciu już jest naszą wygraną. Zorganizowanie, udział, emocje. I chwalą nas! To zwycięstwo samo w sobie, nie patrzmy na nieistotne szczegóły.
Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało! Dziękujemy!
Gdzieś w tle - a jakież to ma znaczenie w obliczu EURO 2012 i naszego sukcesu, fatalne wieści z kolejnego kraju UE - przyszła kolej na upadek Hiszpanii. Ale przecieżWłochy będą ją wspierać - najlepiej ślepy wiedzie kulawego. No i zrzucimy się solidarnie. Z Grecją coraz gorzej, w kolejce następne kraje. Ale cóż to znaczy wobec naszego sukcesu?
Cieszmy się - a malkontentom i czarnowidzom - nie!
Przecież i tak odniesiemy sukces. Nawet jeśli rozpadnie się Unia Europejska, to braliśmy przecież udział w ważnym i pięknym przedsięwzięciu - liczy się udział, emocje, nadzieje.
Szykujmy się więc do odśpiewania liderom Zjednoczonej Europy:
Nic się nie stało, Chłopaki nic się nie stało! Dziękujemy!
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka