Wczorajsza debata w Sejmie na temat Amber Gold była zaiste fascynująca. Śledziłam ją w napięciu, acz przyznam, że momentami brało jednak górę znużenie. Gorącą temperaturę sejmową ożywiały powiewy chłodu, a i pomruki nadciągajacej burzy wstrząsały salą posiedzeń.
Najpierw premier wygłosił pean na temat wolności. Tak - wolność stanowiła osnowę tego budującego wystąpienia. Zbudowaliśmy państwo wolności - uświadamiał premier - a ta wartość najwyższa ma przecież swoją cenę: drobnych niedociagnięć, potknięć, nieprawidłowości... Czy jednak państwo ze swymi strukturami i sam premier, jego emanacja, ma ingerować w ową wolność - ależ przenigdy! On, premier, nie jest od tego i być od tego nie chce, za żadną cenę. Również wolność syna jest dla miłującego ojca-premiera dobrem nienaruszalnym, choćby i syn, w Bąka się wcielając, polatywał w niebezpiecznych rejonach, premier wolności będzie bronił do upadłego! Zresztą bąk symbolem ożywczego polskiego powiewu w UE, wiadomo.
Minister Finansów wziął pod lupę brutalny świat globalnych rynków finansowych, rzucił Polskę na tło - jak koryfeuszowi tegoż przystało. Czymże afera Amber Gold w oceanie machinacji wszelkich, zalewających falami tsunami nasz glob? Kroplą jeno.
Minister Spawiedliwości jak prawdziwy Katon twarz poważną i zatroskaną objawił. Jest wprawdzie dobrze - ale nie całkiem. Ale jest na to na szczęście rada - należy szkolić sędziów i prokuratorów, by w przyszłości przezwyciężyli bezradność i dzielnie sięgnęli po właściwe instrumenty karno-prawne. W szkoleniach przyszłość i nadzieja!
Prokurator Generalny wypowiadał się długo i obficie, datami pism różnorakich hojnie szafując. Działania prokuratury w sprawie Amber Gold owocowały wprawdzie nieodmiennie umarzaniem postępowań mimo wielokrotnej recydywy - ale ileż pism prokuratorzy napisali! Nie zapominajmy o ich ciężkiej pracy!
Oszust mógł wprawdzie przez wiele lat mimo 9 wyroków (w zawieszeniu) zakładać kolejne spółki, nie musiał płacić podatków, składać sprawozdań finansowych, nie musiał wykonywać zaleceń sądów... Lecz spójrzmy na to oczami miłości - pupil Temidy, fiskusa, prokuratury i służb specjalnych pełnymi garściami czerpał z wolności! A o to chyba chodzi, o ile zrozumialam premiera.
W końcu wszystko dobrze się skończyło - w chwili próby, gdy perfidne media trafiły na tę piękną historię prawdziwej wolności i wzorcowej przedsiębiorczości i zbrukały ją, doszukując się przestępstw; gdy szarzy obywatele zastanawiali się nad strukturami mafijnymi w państwie i wymiarem sprawiedliwości w służbie mafii polityczno-biznesowej - prokuratorzy, sądy i służby specjalne ruszyły z kopyta i na dzień przed debatą parlamentarną w rzeczonej sprawie prezes Amber Gold znalazł się w areszcie. No proszę! I co tu się czepiać, że państwo nie działa!
Po wystąpieniach Najważniejszych Osób nastąpiły pytania posłów. Oj, dużo ich było... Przetrzymałam je dzielnie, mimo ich przewidywalności; część wydała mi się nawet ciekawa, np. czy samoloty firmy OLT, związanej z Amber Gold, były kontrolowane przez służby celne? Czy też OLT było pupilem również i służb celnych? Albo inne pytanie - w piramidzie Amber Gold ci pierwsi klienci zapewne otrzymali te wysokie procenty od "lokat" - czy znane są ich nazwiska?
Ciekawy okazał się wątek znajomych premiera Bieleckiego, zatrudnionych w inkryminowanych spółkach i czołowych działaczy Platformy Obywatelskiej, ubranych w żółte kurteczki i ciągnących symbolicznie samolot OLT na linie w ramach otwarcia lotniska (promocji?). Bardzo gustownie i optymistycznie wyglądali. I ciągnęli, że hej!
Potem premier i Ważne Osoby odpowiadali na część pytań. Tę przez siebie wybraną, oczywiście. Na część muszą podobno udzielić odpowiedzi na piśmie.
Premier brylował humorem. Jego błyskotliwy dowcip, jak razem z synem przewoził złoto samolotami OLT do Niemiec, a tam czekał na niego dziadek z Wehrmachtu, wzbudził salwy śmiechu. No śmiał się nawet poseł Antoni Macierewicz. Zastanawiałam się - szczerze, czy zaciskając zęby. Chyba jednak szczerze. Odniosłam jednak wrażenie, że śmiech ów wzbudził w pośle poczucie winy i w związku z tym wstąpił na mównicę. Wyraził przekonanie, że nie jest to afera syna ani dziadka z Wehrmachtu, lecz samego premiera; oraz obawę, że premier może zostać niedługo Donaldem T.
Premier też się uśmiechnął, jednak dosyć krzywo. Salw śmiechu na sali nie było.
Ale najbardziej spodobała mi się wypowiedź ministra Jana Vincenta-Rostowskiego. To była prawdziwa kwintesencja polityki miłości. I wolności.
Nie zacytuję dokładnie, lecz sens był taki: ludzie w zasadzie są dobrzy, tylko trzeba im pomóc zrozumieć ich własne obowiązki. Nie kontrolować i karać, jak chcieliby niektórzy (wiadomo przecież którzy - dopisek mój), którzy nie ufają ludziom. My (miłujący- dopisek mój) chcemy nadal ufać i pomagać.
Eh...
Pochylmy się nad prokuratorami i sędziami, pomóżmy im zrozumieć ich własne obowiązki. Uświadommy im, że umarzanie, najatrakcyjniejsza forma załatwienia sprawy, nie jest ich obowiązkiem. Że bywa wręcz przeciwnie. Zastanawiałam się kiedyś, jaki procent spraw prokuratury umarzają... Będę strzelać - 80%?
Sądziłam, że i tak kochamy jako obywatele prokuratorów i sędziów, płacąc na ich ogromne przywileje, zwłaszcza emerytalne. Min. Rostowski uświadomił mi, że źle myślałam, w kategoriach czysto materialistycznych. A fe! A oni po prostu potrzebują naszego ciepła, uczucia, pomocy.
Taki przykład z życia - padłam ofiarą przestępstwa. Policja odnalazła sprawców, po półtora roku dostałam z Prokuratury Zawiadomienie o przesłaniu aktu oskarżenia-wniosku do Sądu Rejonowego dla... Wydział IV Karny przeciwko..., oskarżonemu o popełnienie przestępstwa z art. ... Zapoznałam się z Pouczeniem; mogę działać w charakterze oskarżyciela posiłkowego itd. Zawiadomienie owo nosiło datę 29 września 2011r.
Nazajutrz, z datą 30.09.2011 r., otrzymałam Postanowienie o umorzeniu dochodzenia. W uzasadnieniu przeczytałam m.in. : "Analiza zebranego w sprawie materiału dowodowego prowadzi do wniosku, iż na obecnym etapie postępowania brak jest przesłanek do jego kontynuowania..."
Hm... Zaciekawiło mnie to, jakie nowe przesłanki zaistniały od 29. do 30. września. Co nastąpiło po południu (w nocy) co uniemożliwiło przesłanie gotowego już aktu oskarżenia i kazało umorzyć sprawę? Zapewne prokurator-zwierzchnik zdenerwował się na prokuratora-podwładnego, że jakiejś sprawy nie umorzył. Ten akt oskarżenia był chyba wypadkiem przy pracy.
Teraz, po wystąpieniu min. Rostowskiego, wiem, że to ja byłam winna. Nie poszłam do Pani Prokurator, nie przytuliłam jej do serca, nie spróbowałam pomóc jej zrozumieć, jakie są jej obowiązki. No to i mam za swoje.
Wracając do Amber Gold. Czy była to pralnia brudnych pieniędzy? Czy może Marcin P. był tylko słupem, pionkiem w grze grupy przestępczości zorganizowanej?
Zajmą się tym nasze dzielne służby - i prokuratura. W końcu to fachowcy, nie to co jakaś Komisja Sejmowa, która się nie zna. Fachowcy wiedzą, jak się takie sprawy załatwia - i żadna komisja nie jest potrzebna. Nieprawidłowości w prokuraturze zbada prokuratura, a w sądzie sąd. No.
A poszkodowani klienci? Sami są sobie winni, mieli wolność, mogli nie korzystać z oferty Amber Gold. W ogóle tak sobie myślę, że zawracamy niepotrzebnie głowę państwu i jego strukturom, zwłaszcza wymiarowi sprawiedliwości. Ukradli samochód? No chyba każdy, kto zostawia samochód na ulicy czy parkingu, musi się z taką możliwością liczyć. Można było jechać autobusem. Włamanie do mieszkania? Jeśli ma się mieszkanie, to trudno się dziwić, że ktoś próbował się włamać. Napad, pobicie na ulicy? Chyba każdy ma świadomość, że różni chodzą po ulicach i można dostać w łeb. A jeśli ktoś nie chcial ryzykować, mógł siedzieć w domu.
Tak więc cieszmy się wolnością w poczuciu świadomości ryzyka i pochylmy się z miłością nad strukturami państwa, zamiast się ich czepiać bez sensu.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka