Beret w akcji Beret w akcji
897
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 77

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Alicja Janiszewska ps. "Hanka" batalion "Sokół" łączniczka Dowództwa

"Deutschland verloren"

Późnym wieczorem 7 września rozeszła się w "Sokole" wieść o nocnej akcji, którą organizuje por. "Litwos". Miało to być uderzenie w czułe miejsce Niemców, bez większego znaczenia militarnego, lecz - jak mowił "Litwos" - aby szkopom zalać sadła za skórę". Otóż kilka godzin wcześniej, w trakcie polowania na niemiecki czołg paradujacy lekkomyślnie na skrzyżowaniu Nowego Światu i Alej, chłopcy zapuścili się na skraj zrujnowanych domów po parzystej stronie Nowego Światu, vis-a vis gmachu BGK. Przez wyrwę w murze "Litwos" dostrzegł, że na trenie "ogródka", przed Muzeum, Niemcy wykopali rów łącznikowy ułatwiający im komunikację pomiedzy Muzeum i BGK. W rowie biegły także kable telefoniczne. Zniszczyć szkopom tę ważną dla nich trasę i przeciąć łączność - oto cel naszej akcji.

Zglosiłam się od razu na ochotnika. W jakiś sposób chciałam się przyczynić do tego "zalewania sadła za skórę" Niemcom, zamknietym w ufortyfikowanej - i nie do zdobycia przez nas - twierdzy BGK. Musimy udowodnić, że pomimo braku broni potrafimy uderzyć ich boleśnie w odsłonięte nieopacznie miejsce.

O oznaczonej porze, późno w nocy, razem z grupą kierowaną przez "Litwosa" przedostałam się od Brackiej piwnicami do Nowego Światu przy Książęcej, gdzie znajdowały się nasze placówki, a potem dalej ruinami budynków aż do ostatniego domu przy "ogródku" przed Muzeum. Panował pozorny spokój, nocną ciszę przerywały od czasu do czasu dalekie wybuchy i szczekające serie maszynówek. Byliśmy tu zaledwie kilkanaście metrów od najeżonego bronią, groźnego gmachu BGK. W świetle księżyca zobaczyliśmy zarysy rowu - naszego celu. Ostrożnie doczołgaliśmy się do wykopu, licząc na to, że nasze ciemne ubrania nie będą widoczne na tle "ogródka" w słabym, księżycowym oświetleniu. W ruinach za nami został jeden chlopak ze Stenem jako nasze ubezpieczenie "na wszelki wypadek". Nic się jednak nie wydarzyło, szczęśliwie znaleźliśmy się w rowie. Krótkie rozpoznanie pozwoliło na wykrycie kończących rów metalowych drzwi, które niewątpliwie prowadzą do piwnic Muzeum. Tędy Niemcy muszą przechodzić, gdy wchodzą do rowu. Jeden z chłopców stanął na posterunku przy tych niebezpiecznych drzwiach, reszta w największej możliwej ciszy zabrała się do zasypywania rowu. Chłopcy znosili jakieś głazy, płyty kamienne, połamane deski i pakowali to wszystko do rowu. "Litwos" osobiście wycinał z kabli długie kawałki, aby uniemożliwić proste załatanie połączeń. Akcja przebiegała błyskawicznie i wkrótce zaczęliśmy zabierać się do odwrotu. Wówczas chłopak z posterunku przy drzwiach szepnął mi do ucha:

- A może te drzwi też czymś zawalić?

- Świetny pomysł - odpowiadam - zaraz ściągnę resztę chłopców i zablokujemy szkopom wyjście.

No i udało się, zastawiliśmy drzwi jakimiś żelaznymi ławkami. Za bardzo nie mogliśmy rozrabiać i robić przy tym dużo szumu, bo przecież tuż obok nas, za ścianą, była cała masa Niemców. A zresztą naszym zadaniem było zasypanie rowu, a przy okazji jak się Niemcom zamknęło wyjście, to niech sobie posiedzą. Wtedy przeszło mi przez głowę, że chłopcy dźwigali te wszystkie ciężary, no i dobrze, ale ja muszę coś zrobić, żeby Niemcy wiedzieli, że tu była dziewczyna. Już mieliśmy wychodzić z rowu, więc mówię do chłopców, żeby poczekali i wróciłam do tych dzwi. Któryś z chłopców pyta "Litwosa":

- Dokąd ona idzie?

"Litwos" coś musiał przeczuwać, usłyszałam jego odpowiedź:

- Nie wiem, pewnie poszła przedstawić się Niemcom...

A ja miałam przy sobie szminkę. I napisałam na drzwiach ogromnymi grubymi literami, jaskrawo czerwonym kolorem, z wykrzyknikiem i podkreślone dwa słowa: "DEUTSCHLAND VERLOREN!"

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości