Tekst Igora Janke "Niezośna szybkość bloga" trafił do maturalnego zadania. W owym tekście wspomniano również o mojej pierwszej blogowej akcji - a mianowicie pytaniu dziennikarzy czy wystąpili o status pokrzywdzonego, co było wówczas pewną formą autolustracji. Korzystając z okazji pozwolę więc sobie przypomnieć tekst podsumowujący moje działania, który zresztą był moim pierwszym wpisem na Salonie. Więcej szczegółów (suplement) i komentarze znajdują się w oryginalnym wpisie.
Przy okazji przypominam problem lustracji środowiska dziennikarskiego, która nie została przeprowadzona. W międzyczasie była co prawda ustawa lustracyjna, ale została ona obalona przez Trybunał Konstytucyjny. Niektórzy dziennikarze poddali się jednak jej wymogom, ale tego już nie monitorowałem (jeśli się nie mylę zrobił to Paweł Wroński i Bartosz Węglarczyk).
Suplement
Poniżej ów akapit z maturalnego tekstu:
"11. W Salonie24.pl internauta o pseudonimie Bernard zaczął przepytywać wszystkich publikujących tam dziennikarzy o to, czy wystąpili już do IPN o status pokrzywdzonego. Wielu publicystów karnie spowiadało się dociekliwemu internaucie ze swej przeszłości. Irytujące? Ale jakie demokratyczne. Czytelnicy zmuszają swoich ulubionych autorów do prowadzenia z nimi dyskusji. Janina Paradowska na wirtualnych stronach „Polityki" co dwa, trzy dni odpowiada swoim internautom sążnistymi tekstami."
I końcowa refleksja - przez najbliższych kilka lat, co roku kilkaset tysięcy młodych ludzi przygotowując się do matury będzie przerabiać testy z poprzednich lat, w tym również z roku 2008. Może kilkadziesiąt tysięcy zastanowi się co to znaczy "status pokrzywdzonego", a część z nich pomyśli o lustracji i dziennikarzach...
Dlaczego pytałem dziennikarzy o to czy wystąpili o status pokrzywdzonego? Najlepszej odpowiedzi udzielił redaktor naczelny „Polityki” – Jerzy Baczyński we wstępniaku do bloga pani Janiny Paradowskiej:
„Paradowska to dziennikarska instytucja. Jej analizy i komentarze, pisane w “Polityce” i wygłaszane w radio i telewizji, drażniły, a często doprowadzały do wściekłości wszystkie kolejne rządzące ekipy. Nie tylko dlatego, że Paradowska dobrze wie, co politycy próbują ukryć, że potrafi być złośliwa i cięta, ale głównie dlatego, że od kilkunastu lat silnie wpływa na rozumienie polityki przez miliony Polaków (czytaj: wyborców). Niewiele osób, tak jak Ona, potrafi poruszać się po politycznych salonach, kuchniach i korytarzach; nie zdarzyło się, żeby jakikolwiek polityk, z którym chce rozmawiać, zdołał się przed nią ukryć. Jest jak wyrzut sumienia: zawsze kiedyś grzesznika dopadnie.”
Część dziennikarzy (zdecydowana mniejszość) wystąpiła o status pokrzywdzonego.
Igor Janke: „Jestem za lustracją we wszystkich redakcjach. A ciekawego Bernarda informuję, że sam byłem poddany lustracji już w 1998 roku. Wtedy zostałem redaktorem naczelnym PAP i objęła mnie ustawa lustracyjna”
Krzysztof Leski: „wystąpiłem do IPN o status pokrzywdzonego. Nie miałem wyboru - rankiem w dniu, w którym IPN zaczął przyjmować takie wnioski, zjawiłem się tam służbowo, jako reporter BBC. Myślałem, że będzie kolejka i nagram czekających w kolejce. Ale godzinę przed otwarciem biura kolejki nie było i w ogóle nie było nikogo. Wkrótce za to zjawiili się inni dziennkarze także licząc, że będzie kolejka.[...] Po roku z hakiem dostałem z IPN status pokrzywdzonego i swoją teczkę. Kolejny mój wniosek, o rozszyfrowanie pseudonimu TW, który na mnie donosił, czeka od jakichś 4 lat na realizację;”
Paweł Milcarek: „Tak, złożyłem do IPNu takie podanie. [...]nie ma o mnie w papierach ubecji żadnej wzmianki - w każdym razie nic nie znaleźli.”
Stanisław Michalkiewicz: „Status pokrzywdzonego wraz z trzema tomami akt otrzymałem już dwa lata temu.”
Andrzej Krajewski: „wystapilem, ale nie z wlasnej woli, bo nie interesowala mnie moja teczka, lecz na skutek uchwały zjazdu SDP, który objal tym postanowiem wszystkich, ktrzy byli w jego wladzach i pracowali dla Stowarzyszenia.
Ja juz dla niego nie nie pracuje, bo byla to pierwsza decyzja nowego zarzadu, ale odpowiedz z IPN dostalem, status pokrzywdzonego takze.”
Tomasz Sakiewicz: „oczywiście, że wystapiłem półtora roku temu”
Bogusław Chrabota: „wystąpiłem bardzo dawno temu. Otrzymałem też odpowiedź. Jeśli chciałby się Pan z nią zapoznać, wyślę faksem, proszę o numer.”
Maciej Gawlikowski: „Oczywiście wystąpiłem do IPN o status pokrzywdzonego zaraz po utworzeniu Instytutu. Równocześnie, jeszcze przed udostępnieniem mi akt, podpisałem zgodę na pełne udostępnienie tych materiałów badaczom z możliwością ich wykorzystania, cytowania.
Status otrzymałem.”
Jerzy Jachowicz: „tak, na krótko przed wybuchem tzw. afery listy Wildsteina. Dostałem status pokrzywdzonego, bo innego dostać nie mogłem z prostego powodu. W dawnych czasach dostałem wyrok z paragrafów politycznych. W zawieszeniu wprawdzie, ale do rozprawy przesiedziałem w areszcie kilka miesięcy. Są akta, są późniejsze materiały operacyjne, pokazujące jak byłem obstawiany agentami. Zajrzałem do tych teczek raz przez ok. dwie godziny. I od tamtej pory nie bylem w IPN w swojej sprawie, bo ciągle brak mi czasu. No i nie ma tam rewelacji. Poza drobiazgiem. Że kablem był jeden z dwóch najlepszych moich przyjaciół.”
Wystąpić o status pokrzywdzonego ma Paweł Siennicki: „Przyznaje, jeszcze nie wystapilem. Musze to zrobic, bo wymaga tego ode mnie moj pracodawca. Umowilismy sie z moimi przyjaciolmi, z ktorymi przygotowujemy projekt nowego dziennika, ze wszyscy wystapimy do IPN. I jestem spokojny o wynik mojej lustracji :)”
Odmówili udzielenia odpowiedzi dziennikarze GW: Bartosz Węglarczyk i Ewa Milewicz.
Bartosz Węglarczyk: „póki co nie ma w Polsce prawa, które nakazuje mi ujawniać, czy to zrobiłem. Więc to nie Pana sprawa. Jeżeli Pan uważa, że brak informacji na temat tego, czy status pokrzywdzonego mam, czy nie, to już Pana problem.”
Ewa Milewicz jeszcze ciekawiej: „moje akta (lub ich brak) w IPN, moje dzieci, śluby, rozwody, śmierci i urodziny to moje imprezy i okoliczności. [...]Nie zamierzam podporządkować się ustawie lustracyjnej i nie powiadomię mego pracodawcy, czy wystąpiłam do IPN czy nie.”
Niektórzy dziennikarze są przeciwni autolustrowaniu, inni uważają, że nie znajdzie się w papierach IPNu nic ciekawego, lub nic w ogóle. I tak,
Wojciech Czuchnowski: „Nie wystapię do IPN, tak jak napisalem z przekory i dlatego, że ich nie lubie i uważam że sieganie po ich świadectwo jest upokrzające dla sięgającego. może jak odejdzie prezes i jego świta.”
Janina Paradowska: „Będzie ustawa, która obejmie dziennikarzy, będziemy się lustrować i ja też, ani dnia wcześniej. Mój stosunek do lustracji jest znany. Uważam dotychczasowe rozwiązania za wystarczające, a te uchwalone, z którymi Sejm nie wie co zrobić, za szalone.”
Sylwester Latkowski: „Po co? Co miałbym zrobić z dokumentem wydanym przez IPN? Oprawić i powiesić sobie na ścianie? Co zyskałbym mając taki dokument? [...]Jako dwudziestokilkulatek nauczałem w wiejskiej szkole. Mieszkałem na wsi. Tam wydawałem lokalne pisemko, które próbowałem legalnie zarejestrować [...]Za swoją działalność nigdy nie spotkała mnie żadna krzywda.”
Rafał Ziemkiewicz: „Owoż ja nie wystąpiłem, ponieważ jestem pewien, że nie mam teczki. W latach osiemdziesiątych nie robiłem nic takiego, co by mnie mogło uczynić obiektem zainteresowania bezpieki. A ponieważ IPN ma od cholery nazwisk do sprawdzenia, postanowiłem przynajmniej ja im nie przysparzać niepotrzebnej roboty.”
Maciej Rybiński: „Nie zwracałem się dotąd do IPN z prośbą o nadanie statusu pokrzywdzonego. Nie robiłem tego z czystego lenistwa, a także po części z niechęci do rozczarowań życiowych. Żyję już dość długo na świecie i limit rozczarowań mam wyczerpany. Po co sobie psuć stolec? Okazało się, że te dwie cechy, lenistwo i potrzeba optymizmu uchroniły mnie przed rozterkami, które stały się udziałem wielu innych. Gdybym bowiem złożył wniosek, otrzymałbym, zgodnie z ustawą odpowiedź, że nie jestem pokrzywdzonym w myśl przepisów ustawy o IPN. Zaczęłoby się piekło dociekań, co też tam jest takiego w tych papierach. Dopiero niedawno dopisano by mi, że nie figuruję w zasobach. Zniszczyli? Wywieźli do Moskwy? Nie prowadzili, bo mieli mnie gdzieś? Same złe odpowiedzi.”
Dość oryginalny sposób autolustracji przy pomocy innych osób zaprezentował Ernest Skalski: „Więc proszę, by na moim blogu otworzyli najnowszy post pt. DONOS - DOKUMENTACJA. Są tam moje wyjaśnienia, opublikowane w ”Rzeczpospolitej” i opinia historyka z IPN, p. Grzegorza Majchrzaka, badającego sprawy, w których miałem jakiś tam udział. Zbadał on moją teczkę i opisał jej zawartość wyciągając z niej wnioski. Czyni to bezprzedmiotowym pytanie czy wystąpiłem o status pokrzywdzonego.”
Jacek Żakowski: „ja nie wystapiłem i nie zamierzam tego robić. Nie mam potrzeby babrać się teraz w swojej przeszłości. [...] Ja pewnie wrócę do tych spraw na emeryturze. Chwilowo zajmuje mnie bardziej przyszłość niż przeszłość.”
Maciej Strzembosz: „Do IPN-u nie wystapiłem, bo nie czuję się pokrzywdzony. Dzięki (skromnej) aktywności opozycyjnej poznałem wielu wspaniałych ludzi i dowiedziałem się czegoś więcej o naturze ludzkiej. [...] Ale będę musiał, bo się wdałem w dyskusję i słowo się rzekło, kobyłka u płota. Acha, zdaje się napisałem jeszcze, że z wiarygodnych źródeł dowiedziałem się, że lektura papierow na nasze środowisko kryje przykre niespodzianki, a masochistą nie jestem, więc nie zaglądałem.”
Dominika Wielowieyska: „Nie wystąpiłam do IPN o status pokrzywdzonego, bo nie czuję się pokrzywdzona”
Paweł Wroński: „nie wystąpiłem. Jeśli prawo będzie mnie do tego zobowiązywało to wystąpie.”
Dariusz Rosiak: „nie zwróciłem się do IPN o status pokrzywdzonego, bo nie uważam się za pokrzywdzonego.”
Roman Kurkiewicz: „Nie wystąpiłem. Nie występuję. Nie wystąpię. O status pokrzywdzonej/pokrzywdzonego. Dlaczego? Poświęciłem opozycji jakieś 10 lat swojego życia, ale nie czuję się pokrzywdzony. Nie jestem ciekaw, czy i kto ewentualnie na mnie donosił. Co ja robiłem - wiem. Odpowiadam za wszystkie swoje słowa i czyny. Nie uznaję zasady powszechnej podejrzliwości i oskarżenia. Nie zgadzam się z tezą: wszyscy jesteście oskarżeni, tłumaczcie się. Nie będę się tłumaczył, że nie byłem, nie jestem... Nie będę występował o status. Jeśli prawo będzie tego ode mnie wymagało - stawię opór. Mam wprawę. Jeśli się żyje tak jak się myśli, to się nie myśli tak jak się żyje - to zdanie jest mi dość bliskie.”
Kilka osób udzieliło odpowiedzi wymijających
Adam Szostkiewicz: „odsyłam do mego tekstu o ,,teczce'’ w Tygodniku Powszechnym sprzed lat i do książki T.G. Asha ,,Teczka'’.”
Eli Barbur: „Postać kazachskiego reportera Borata Sagdijewa wykreował brytyjski komik Sacha Baron Cohen.”
Pytania do Sławomira Siezieniewskiego zostały usunięte, natomiast w przypadku Daniela Passenta były one ignorowana lub usuwane. Ostatnio pan Daniel Passent zapowiedział zwrócenie się o autolustrację do sądu (na co ma raczej niewielkie szanse).
Kilku dziennikarzy nie udzieliło odpowiedzi, ale nie mam pewności, czy pytania zignorowali, czy po prostu nie przeczytali moich wpisów.
Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka