Bernard Bernard
684
BLOG

Izrael - błogosławieństwo czy przekleństwo Żydów? Mit założyciel

Bernard Bernard Polityka Obserwuj notkę 11

Już sam tytuł notki można uznać za obrazoburczy. Czy w ogóle można zastanawiać się nad tym czy państwo jest błogosławieństwem, czy przekleństwem narodu? Jednak warto postawić pytanie i poszukać na nie odpowiedzi. W tym roku minęła 60 rocznica powstania państwa Izrael. Jest to więc państwo bardzo młode, istnieje krócej niż żyje jedno pokolenie. Warto przyjrzeć się bliżej dzisiejszemu Izraelowi, zastanowić się jak powstanie i funkcjonowanie tego państwa wpłynęło na losy Żydów na świecie, opisać atomizację izraelskiego społeczeństwa - podział na współczesne „plemiona Izraela", zastanowić się czy są szanse na pokój na Bliskim Wschodzie i jak może wyglądać Izrael za kolejne 50 lat. Warto popatrzeć na Izrael jako kraj imigrantów (w całym Izraelu jest podobno jedna wioska, która jest zamieszkiwana przez Żydów od czasów biblijnych), imigracja to być albo nie być żydowskiego państwa.

Mam zamiar napisać kilka notek na ten temat, które mam nadzieję ułożą się w jakąś całość. Dziś część pierwsza, właściwie tylko bardo wstępny tekst na ten temat, napisany pod wpływem ostatnich wydarzeń. Tekst o micie założycielskim współczesnego Izraela i o tym, czy ten mit legł w gruzach, czy też nie.

Każde państwo, a zwłaszcza państwo młode o krótkiej historii potrzebuje idei narodowej, idei obywatelskiej, jakiegoś przekazu scalającego. Izrael jest zaś państwem szczególnym ponieważ to co jednoczyło Izraelczyków to nie była ani religia, ani język, ani kultura, ani poglądy polityczne ani nawet kolor skóry. To nie była również wspólnota losów. Widać wyraźnie, że Izrael jak kania dżdżu potrzebuje ideologii państwotwórczej, takiej ideologii, która byłaby wspólnym mianownikiem dla Żydów z Izraela, ale też dla Żydów rozsianych po całym świecie, którzy jutro mogą do Izraela przyjechać. Izrael potrzebuje mitu narodowego, kamienia węgielnego. I taki narodowy mit Izrael ma.

Ten mi założycielski współczesnego Izraela różni się od idei Theodora Herzla, założyciela Światowej Organizacji Syjonistycznej. Herzl chciał stworzyć z Żydów „normalny naród" mieszkający we własnym państwie, co miało stanowić antidotum na europejski antysemityzm końca XIX wieku. Jak widać antysemityzm nie skończył się z powstaniem żydowskiego państwa, a obserwując Bliski Wschód można stwierdzić, że wręcz się pogłębił. Jaki jest więc dzisiejszy paradygmat żydowskiego państwa na Bliskim Wschodzie?

Tym kamieniem węgielnym i mitem założycielskim jest pamięć o Holokauście, postawienie na straży pamięci pomordowanych Żydów państwa Izrael, oraz postawienie państwa Izrael jako gwaranta tego, by Holokaust już nigdy się nie powtórzył. To przesłanie jest powtarzane na wszystkich rocznicowych uroczystościach. Po to właśnie do Polski przyjeżdża izraelska młodzież - by ten mit narodowy kultywować. Przyjeżdżają też izraelscy żołnierze w pełnym umundurowaniu, by wzmacniać w sobie idee izraelskiej armii jako gwaranta bezpieczeństwa Żydów w ogóle, a Izraela w szczególności. Dlatego też podczas wizyt w Polsce Żydzi nie zwiedzają kraju, nie oglądają zabytków, nie podziwiają przyrody, nie odwiedzają pałaców i zamków. Ograniczają się tylko do tego co ów narodowy mit może wzmacniać - oglądają miejsca kaźni europejskich Żydów, oraz miejsca związane z przedwojenną żydowską historią.

Kilka dni temu Izrael i Hezbollah dokonali wymiany jeńców. Hezbollah przekazał szczątki dwóch izraelskich żołnierzy uprowadzonych dwa lata temu, w zamian Izrael wydał zwłoki ok. 200 bojowników Palestyńskich oraz pięciu żywych Palestyńczyków przetrzymywanych w izraelskich więzieniach. Wśród uwolnionych terrorystów znalazł się Samir Kuntar odsiadujący dożywotni wyrok za okrutne zamordowanie izraelskich cywilów, w tym czteroletniej dziewczynki.

Poniżej przytaczam fragment książki Richarda Ben Cramera., amerykańskiego Żyda, reportera „Timesa", „Newsweeka" i „The New York Magazine", wieloletniego korespondenta na Bliskim Wschodzie, laureata Nagrody Pulitzera za bliskowschodnie reportaże, książki pod znamiennym tytułem „Dlaczego Izrael przegrał?" wydanej w roku 2004.

"Pojechałem do Nahariji, miasta na północnym wybrzeżu, aby porozmawiać ze Smadar Haran. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Izraela, jej nazwisko było głośne w całym kraju, ponieważ w szabasową noc w kwietniu 1979 roku czterech palestyńskich terrorystów przypłynęło na pontonie z Libanu, wylądowało na plaży w Nahariji i wdarło się do mieszkania Smadar i jej rodziny. Porwali męża Smadar i jej czteroletnią córkę Einat. Zabrali ich dwa bloki dalej, na plażę, i tam na oczach małej dziewczynki zastrzelili jej ojca - po to, żeby była to ostatnia rzecz, jaką zobaczy w swoim życiu. Potem jeden z napastników rozbił na kamieniu głowę Einat kolbą karabinu. Smadar ukryła się z drugą córką, dwuletnią Yael na poddaszu nad sypialnią, podczas gdy dwaj terroryści hałaśliwie przeszukiwali mieszkanie - wiedzieli, że było w nim więcej osób. Smadar zasłaniała dłonią usta Yael - jeden dźwięk i byłoby po nich. Wreszcie zjawiła się policja. W strzelaninie zginęło dwóch terrorystów, a dwóch schwytano. Znaleziono Smadar i wyciągnięto ją z poddasza. Jednak jej córka nie żyła. Próbując się ukryć, Smadar zadusiła własne dziecko."

Celem podróży Cramera nie było jednak wspominanie tego strasznego doświadczenia. Po co więc Ben Cramer, amerykański Żyd, dziennikarz i korespondent pojechał do Smadar Haran?

"Teraz jechałem do niej nie po to, żeby usłyszeć o szczegółach zbrodni, jakiej się wobec niej dopuszczono, ale aby się dowiedzieć, co zrobiła później. Dla mnie była przykładem. Wkrótce po ataku izraelska telewizja przeprowadziła z nią wywiad, ale ona nie oskarżała rządu za nieudolne działania mające na celu powstrzymanie terroryzmu. Nie obwiniała policji za zbyt późne przybycie na miejsce zbrodni. Nie obwiniała nawet Arabów! Ludzie byli z tego powodu tak rozzłoszczeni, że szef sztabu izraelskiej armii Ezer Weizmann, oskarżył ją o „podkopywanie morale narodu". To, co tak zdenerwowało Żydów, to jej odpowiedź na pytanie, co czuła, kiedy się ukrywała. Odpowiedziała wówczas, że czuła się tak, jak czuć się musiała jej matka, która przeżyła holokaust. A trzydzieści lat później Smadar, jej córka, przeszła przez takie samo piekło. To było tabu. Jej wypowiedź doprowadziła ludzi do wściekłości, ponieważ cały sens Izraela, silnego państwa żydowskiego, opierał się na słowach „nigdy więcej". A co Smadar powiedziała swoim rodakom? Że nie ma sensu? Że nic się nie zmieniło? Czy też, że znaleźli się w takiej samej sytuacji?"

Czy więc relacja Smadar Haran podważa założycielski mit współczesnego Izraela - Izraela strażnika pamięci o Holokauście, Izraela gwaranta, że Holokaust nie może już nigdy się powtórzyć? Jaki więc sens w takim przypadku ma ów mit? Jaki sens w ogóle ma istnienie Izraela, jeśli mit okazuje się li tylko mitem? A może jednak jest wyjście?

"Podziwiałem ją bardziej nie za to, czego nie zrobiła - nie zaczęła obwiniać - ale za to, co zrobiła. Chciała żyć. Odpowiedzią jej matki na holokaust była chęć życia - chęć przyjechania do Izraela, dożycia późnej starości i zbudowania czegoś nowego. I taka też była odpowiedź Smadar. Teraz nazywa się Smadar Haran Kaiser, wyszła ponownie za mąż i założyła nową rodzinę. Wciąż przypomina tę dwudziestokilkuletnią mamę z telewizji. Wokół oczu pojawiło się kilka zmarszczek, ale są to zmarszczki wywołane śmiechem. Wciąż mieszka w pobliżu plaży w Nahariji, ponieważ nie pozwoliła się stamtąd wygonić. Nie chce być sławną ofiarą. Nie będzie już żadną ofiarą.
Siedzieliśmy przy stole w kuchni. Mogłem ją więc zapytać, jak zmienił się Izrael. Jej mąż Yakov, psycholog prowadzący gabinet przy domu, przyszedł, aby się przywitać i zapytać, czego chcemy się napić.
Smadar opowiadała o tym, jak Icchak Rabin poprosił ją, aby towarzyszyła mu w podróży do Waszyngtonu, gdzie miał uścisnąć dłoń Arafata i podjąć z nim rozmowy w sprawie pokoju. W ostatniej chwili Smadar wycofała się. Nie mogła uścisnąć ręki Arafatowi. Powiedziała Rabinowi: „Pan jest politykiem i musi to zrobić. Ja nie". Ale Rabin tamtego dnia w Białym Domu powiedział, że przyjechał, aby zawrzeć pokój w imieniu Smadar Haran.
- Teraz jest inaczej - dodała. - Barak próbował dać im wszystko. Arafat odpowiedział zabijając.
- Chwileczkę - zaprotestowałem. - Czy chce pani powiedzieć, że Izrael jest ofiarą?
Jej mąż Yakov wtrącił się do rozmowy:
- Zrobię kawy. Ale chciałbym panu zadać jedno proste pytanie. Czy uważa pan, że jesteśmy bezwarunkowo znienawidzeni?
- Ma pan na myśli, że cały świat jest przeciwko nam? Potrząsnął głową nie po to, żeby zaprzeczyć, ale usunąć moje obiekcje. Jego głos stwardniał.
- Coś panu powiem. Dla Hitlera byliśmy zakąską. Najpierw Żydzi, a potem panowanie nad całym światem. Wciąż jesteśmy zakąską, tylko że teraz dla radykalnego islamu. I jeżeli, Boże uchowaj, jeżeli Izrael będzie musiał paść na kolana przed terroryzmem, to nie będzie już bezpiecznego miejsca na ziemi... Niestety, jesteśmy poletkiem doświadczalnym. Jesteśmy laboratorium, a wy nas obserwujecie."

Mąż Smadar porównuje sytuację współczesnego Izraela do sytuacji Żydów za czasów Hitlera. Czyżby nic się nie zmieniło? Czyżby mit założycielski współczesnego Izraela legł w gruzach? A może przeciwnie? Może istnienie islamskiego ekstremizmu wpisuje się w izraelski mit założycielski?

Żydówki z Izraela
1. Ortodoksyjne Żydówki z wioski Pkiin (Peki'in?) (Górna Galilea) - jedyne miejsce w Izraelu zasiedlone przez Żydów nieprzerwanie od zburzenia Świątyni w roku 70. Zdjęcie z Albumu "Izrael" Abrahama Rabinowicza.

Żydowscy żołnierze w Tykocinie 1
2. Izraelscy żołnierze w Wielkiej Synagodze w Tykocinie na Podlasiu

Żydowscy żołnierze w Tykocinie 2
3. Izraelscy żołnierze w Wielkiej Synagodze w Tykocinie na Podlasiu

Bernard
O mnie Bernard

Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka