Wczoraj w nocy polatalam sobie i to jak ;) Ech, uwielbiam sny o lataniu (a czy ktos ich moze nie lubi?) :) Choc ten byl w pewien sposob inny od wszystkich wczesniejszych, przede wszystkim jakby bardziej swiadomy.
Obudzilam sie tez z poczuciem, ze potrafie zastosowac technike latania ze snu na jawie. Naprawde wciaz towarzyszy mi to odczucie, ze moge w ten sam sposob wywinac sie w powietrzu, ulozyc nogi, rece, itd... a glowna sila napedowa tego typu latania jest po prostu sila woli. Ciekawe, ze w tym snie, zanim zaczelam latac, spotkalam pewnego naukowca, ktory powiedzial kiedys ze - wyobraznia jest wazniejsza od wiedzy.. W sumie to postac ta tylko mi mignela (no coz, pewnie predkosci z jakimi nauczyla sie poruszac sa zawrotne:)), ale jej obecnosc z pewnoscia nie byla przypadkowa ;)
jest piekny sloneczny poranek, no to lece na trawke i pocwicze sobie :)
i moze zostane realna latawica ;>
We wczorajszym snie przysnilo mi sie tez cos co kilkanascie godzin pozniej zdarzylo sie w realu. W sumie maly epizod, ale przez to nie mniej wazny... Piosenka, ktorej nie slyszalam od lat.. I wlasnie wczoraj przypomniala sie az dwukrotnie.. Najpierw w snie, a potem na jawie...
