Bezobjawowy erudyta Bezobjawowy erudyta
213
BLOG

Kilka słów o aborcji

Bezobjawowy erudyta Bezobjawowy erudyta Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Mój pierwszy tekst na blogu dotyczyć będzie bardzo ważnej kwestii. Tak ważnej, że tekst ten, nie powinien nigdy powstać. Nigdy, gdyż sprawa powinna być dla wszystkich oczywista. A już na pewno dla tych, którzy prawa człowieka stawiają ponad wszystko inne. Tekst ten będzie dotyczył  mordowania najsłabszych, tych jeszcze nienarodzonych.

W polskim prawie (jednym z bardziej konserwatywnych w UE, natomiast wciąż zbyt liberalnym, by móc się z tego cieszyć) dopuszcza się dokonanie aborcji w trzech konkretnych przypadkach:
1) gdy dziecko poczęte zostanie wskutek czynu zabronionego,
2) gdy badania wykazują, że dziecko może być trwale upośledzone, lub może cierpieć na chorobę zagrażającą jego życiu,
3) gdy ciąża zagraża zdrowiu lub życiu mamy dziecka.

Z tego zamkniętego katalogu, tylko ta ostatnia przyczyna wydaje się być dla mnie moralnie uzasadniona. Uzasadniona, gdyż uważam, że nie można wybierać, które życie jest ważniejsze. Nie każdy jest zdolny do czynów tak wielkich, jakim jest poświęcenie własnego życia, a sami możemy tylko teoretyzować, jak byśmy zachowali się w takiej sytuacji. Oczywiście, jeśli kobieta postawiona przed taką decyzją zdecydowałaby się mimo wszystko dziecko urodzić, to byłby to niewątpliwie czyn, ocierający się niemal o świętość za życia, niemniej za kobietę nie powinna decydować osoba trzecia.

Zupełnie natomiast inaczej sytuacja przedstawia się,w przypadku dwóch pierwszych przesłanek, które moim zdaniem, powinny  być z porządku prawnego usunięte, i to jak najszybciej.

Odnosząc się do pkt. 1 ktoś może zapytać, czemu jakiekolwiek konsekwencje powinna ponosić kobieta zgwałcona. Zgadzam się, że gwałt to straszna zbrodnia, sprawca winien być sądzony jak najsurowiej, ale zamordowanie poczętego w ten sposób dziecka nie jest bynajmniej ukaraniem sprawcy. To nie dziecko jest temu winne, i nie ono powinno ponosić za tę sytuację karę, tym bardziej tą najsurowszą, której nie stosuje się nawet w przypadku gwałciciela. Czym bowiem przy karze śmierci, którą pozwala się zgotować takiemu dziecku, jest spędzenie części  swojego  życia w więzieniu, w komfortowych warunkach, o których wygodę troszczą się, a jakże, wszelkiej maści obrońcy praw człowieka. Jestem oczywiście w stanie wyobrazić sobie argument, że dziecko mogłoby przypominać o tej zbrodni ofierze, ale jako mniejsze zło,  lepszym rozwiązaniem od kary śmierci, byłoby oddanie dziecka np. rodzinie zastępczej, a nawet do domu dziecka. Sam brak traumy spowodowanej urodzeniem dziecka nie byłby lekarstwem na traumę spowodowaną gwałtem. Nie spowodowałaby, że ta sytuacja wymazana zostałaby z pamięci ofiary. Za to decyzja o aborcji generowałaby nową, spowodowaną właśnie tym czynem.

Jeszcze gorszym "prawem" (o ile można w ogóle mówić tu o jakiejkolwiek gradacji), jest mordowanie dziecka z uwagi na chorobę. Ta przyczyna, już sama w sobie sprzeczna jest z jakąkolwiek logiką, i włos się powinien na głowie jeżyć każdemu, że w ogóle są wśród nas tacy, którzy takie prawo ustanowili, i którzy je stosują.  Zgodnie z zasadą "po pierwsze nie szkodzić", lekarz powinien bowiem robić wszystko, by pacjentowi pomóc. Wskazana przesłanka nie oznacza niczego innego poza tym, że morderstwo uznawane jest za pomoc. Nawet jeśli nie ma szans na uratowanie dziecka, to póki człowiek żyje, trzeba robić wszystko, by jego stanu zdrowia nie pogarszać. A chyba wszyscy będą zgodni, że morderstwa z nieszkodzeniem zestawić nie można. Poza tym, ponad wszelką wątpliwość każdy z nas umrze. Czy to oznacza, że nikogo mamy nie leczyć, bo koniec końców wszyscy skończymy tak samo? Czy to jest argument za tym, by zamykać szpitale? Bo przecież zdaniem niektórych, jeśli choroba zagraża czyjemuś życiu, lepiej go uśmiercić. Idąc tym tokiem rozumowania, drżeć powinien każdy, a zwłaszcza ten, kto zachoruje na nieuleczalną chorobę.

Wśród zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego, aby tylko przekonać jak największą rzeszę do swoich racji, przytacza się kłamliwe argumenty, bez żadnych skrupułów. I tak pewna lewicowa polityk, wypowiadając się na temat mordowania dzieci z zespołem Downa wskazała, że jest to niewielki (a więc jej zdaniem akceptowalny) procent wszystkich aborcji (na takiej zasadzie homoseksualiści to też niewielki procent społeczeństwa. Czy o nich też możemy się w takim razie nie troszczyć?). Jednocześnie lewica krzyczy zewsząd, o traumie jaka dotyka rodziców dzieci rodzących się ze zmianami wizualnymi (tak, jakby fizycznie niemożliwe było, by takiej kobiecie uniemożliwić spojrzenie na własne dziecko, jeśli sobie tego nie życzy. Tu do czynienia mamy z budzącym grozę rozumowaniem, gdzie wyżej traktujemy ewentualny ślad na psychice, który jest do wyleczenia, i którego można w ogóle uniknąć, od życia drugiego człowieka). Tymczasem jest zupełnie na odwrót. Gros wszystkich aborcji, dokonywana jest na dzieciach z podejrzeniem zespołu Downa. Aborcje dotyczące zmian wizualnych, to stosunkowo nieduży procent (biorąc pod uwagę statystykę, jednostkowo każda taka śmierć to tragedia).

Smutnym "sukcesem" aborcjonistów, było wmówienie części społeczeństwa, że dziecko w łonie matki, to nie jest człowiek. Zarzuca się dzieciom w fazie prenatalnej, że są zlepkiem komórek, choć przecież jeśli myśleć takimi kategoriami, każdy z nas składa się właśnie z takowych malutkich komórek! Przyjmuje się zupełnie umowne kryteria bycia człowiekiem wskazując, że życie zaczyna się w konkretnym tygodniu (ten konkretny tydzień nie ma nic wspólnego z badaniami naukowymi, uzależniony jest wyłącznie od stopnia konserwatyzmu społeczeństwa, im bardziej liberalne, tym aborcja dozwolona jest dłużej, nawet do akcji porodowej, a i ten moment próbują przesunąć co bardziej postępowi "naukowcy", forsując pomysły mordowania dzieci już narodzonych, jako tzw. późną aborcję). Choć przecież każdy inny początek człowieka niż poczęcie, jest po prostu umowny. Lewicowi aktywiści próbują na początku (później granica jest przesuwana w myśl zasady małych kroków, po oswojeniu ludzi ze swoim punktem widzenia) udowadniać, że człowiek staje się człowiekiem, w momencie ukształtowania mózgu (do tego momentu można zabić dziecko, bo ich zdaniem i tak nic nie poczuje, choć te same środowiska protestują przed wprowadzeniem kary śmierci dla np. seryjnych morderców, mimo że też nie wiązałaby się ona z żadnym bólem). Niestety jest to kryterium tylko na pierwszy rzut oka logiczne. Człowieka bowiem nie może definiować organ, który występuje u większości zwierząt! Charakterystyczną cechą człowieka jest świadomość. A żadne badanie nie jest w stanie potwierdzić, kiedy ona powstaje. Ciężko nawet samą świadomość zdefiniować (choć wiadomo że jest. Stado potężnych bawołów posiadających mózgi, ucieka przed garstką dużo mniejszych lwów, będąc nieświadomymi swojej przewagi). W związku z tym najbezpieczniejszym jest przyjęcie, że powstaje ona (świadomość) w momencie poczęcia. Nie w momencie wykształcenia mózgu (abstrahując od tego, czy rzeczywiście współczesna nauka potrafi dokładnie potwierdzić, w którym momencie to następuje. Dużo mniej "kontrowersyjny" moment śmierci, który nauka definiuje jako "śmierć mózgu", a więc zaprzestanie jego aktywności, jest również nieprecyzyjny – starsza aparatura nie wykrywa żadnej aktywności – a więc wskazuje na zgon, gdy nowsza podaje, że do zgonu jednak nie doszło. Tymczasem nawet pacjent podłączony do najnowszej aparatury, potrafił nagle ożyć. Otwartym pytaniem jest, czy doszło do kolejnego w historii Zmartwychwstania, czy, co bardziej prawdopodobne, nawet najnowsze aparaty nie są w 100% dokładne).
Innym momentem początku człowieka dla aborcjonistów (argument serwowany dla tych, którzy nie zgadzają się z argumentem przedstawionym powyżej) jest moment, gdy dziecko samodzielnie może przeżyć poza organizmem matki. To kryterium wydaje się bardziej absurdalne. Bo niby o czym miałoby to świadczyć? Nikt z nas do końca samowystarczalny nie jest. Noworodek nie jest w stanie obyć się bez pomocy innych, tak jak nikt z nas nie jest w stanie wytworzyć wszystkiego, czego potrzebuje – od pokarmu, przez ubrania, samochodu, domu, po paliwo czy prąd. Czy fakt bycia od kogoś zależnym, jest czynnikiem odzierającym z człowieczeństwa? W tym przypadku lewica potrafi sama sobie zaprzeczyć, bowiem najszybciej urodzony żywy wcześniak w historii, "przyszedł na świat" w 21 tygodniu ciąży. Nie przeszkadza to lobbować aborcjonistom, za jak najdłuższą możliwością dokonania morderstwa (długo po wspomnianym 21 tygodniu ciąży).

By postawić na swoim, lewica nie cofnie się przed żadną, choćby najgłupszą argumentacją. W tym celu stara się przekonywać, że aborcja tak naprawdę dokonywana jest dla dobra właśnie mordowanych dzieci, by nie cierpiały one bólu w przypadku wad rozwojowych, lub samotności, w przypadku dzieci zdrowych.
Jednak gdy powód ten kogoś nie przekonał, te same osoby bardziej szczerze potrafiły przytaczać argumenty o tym, że niekochane dzieci nie mają prawa do życia (pytanie, czy w takim razie grozi coś niekochanym przez nikogo już urodzonym? I dlaczego w ogóle czyjeś życie ma być uzależnione od innego człowieka, nawet matki, która nie jest przecież właścicielem swojego dziecka), albo że morderstwo dotyczy wyłącznie ich sumienia (czy w takim razie mamy z kodeksu karnego wymazać  penalizację morderstwa w ogóle? Idąc tym tokiem rozumowania, obciąża ono tylko sumienie mordercy.). To jednak nie do końca prawda: morderstwo powinno obciążać sumienie nie tylko tego, kto je zleca, ale również wszystkich którzy na to przyzwalają, promują i dokonują.

By potwierdzić, że nie można w tej walce dobra ze złem cofnąć się ani o krok, niech świadczy fakt, że "naukowcy" w kilku ośrodkach naukowych, zaproponowali wprowadzenie późnej aborcji (morderstwa dokonanego na już urodzonym dziecku!) argumentując, że nie różni się ono niczym od dziecka przed porodem. A skoro niektórzy prawodawcy dopuszczają dokonanie aborcji do momentu porodu, to powinni zezwolić również na dopuszczenie morderstwa po porodzie. Część "naukowców", po otrzymaniu pogróżek wycofała się ze swych postulatów, co jak w soczewce pokazało, że z łatwością przychodzi im decydowanie o życiu innych, gdy jednak ktoś chce decydować o życiu samych naukowców, to już tak chętnie tego nie przyjmują.

Zaskakującym jest, że temat aborcji został nagłośniony, jako jeden z najważniejszych praw kobiet. Aborcjoniści nie tylko nawołują do tego, by aborcja była możliwa dla każdej kobiety, kiedy ona tylko tego chce, ale również by była refundowana przez państwo. Wprowadzenie takich przepisów spowodowałoby, że i tak niedofinansowana służba zdrowia, gdzie na zabiegi ratujące zdrowie czeka się latami, obciążona byłaby dodatkowo operacjami, które są w zdecydowanej większości konsekwencją swojej głupoty. Jak inaczej bowiem nazwać niestosowanie dużo tańszych i mniej kontrowersyjnych szeroko dostępnych środków antykoncepcyjnych, jednocześnie domagając się, by za antykoncepcję uznać po prostu mordowanie drugiego człowieka?

Ze smutkiem trzeba podkreślić, że mimo dokonania w Polsce "dobrej zmiany" na szczycie władz, prawodawstwo w zakresie aborcji nie zmieniło się w ogóle (pomimo deklaracji i związanych z nimi nadziejami). Rząd niestety przestraszył się manifestów, które przetoczyły się przez kraj, po tym jak do sejmu trafił obywatelski projekt, zakładający zmiany mające na celu zaostrzenie  przepisów (przy kłamliwej propagandzie lewicy, zarzucającej projektowi wprowadzenie zmian, których rzeczywiście w nich nie było. Niestety większości osób – w tym komentatorom z najbardziej opiniotwórczych mediów - łatwiej było przedstawić wyssane z palca zarzuty, niż przeczytać tekst projektu), mimo że łączna liczba protestujących osób była stosunkowo niewielka (tym bardziej, że protesty nie odbywały się w jednym miejscu w Polsce, tak że każdy mógł się na takowy spęd wybrać, bez kilkugodzinnej podróży).

Niestety, co pokazują liczne dowody, aborcja to w dzisiejszych czasach lukratywny biznes, posiadający olbrzymie środki na promocje i lobbing (co tłumaczy skowyt środowisk proaborcyjnych, w tym znanych polityków, wprowadzających do przestrzeni publicznej narrację o jakimś absurdalnym piekle kobiet, które zmuszone (!) były do dokonywania aborcji w złych warunkach).

Kończąc, niech nie myślą Ci, co już się urodzili, że w związku z tym są bezpieczni. Tak jak przy okazji związków partnerskich, pewien opozycyjny polityk przyznał, że celem lewicy jest wprowadzenie dużo dalej idących zmian, poczynając od jak najmniej "kontrowersyjnych" kroków, tak i tu nie myślmy, że lewica zatrzyma się wyłącznie na dzieciach nienarodzonych. Postulat późnej aborcji wystosowany przez naukowców z krajów, które mają bardziej liberalne prawodawstwo pokazuje, że mamy do czynienia z próbą zaszczepienia w społeczeństwach akceptacji dla eugeniki. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie, że po noworodkach, lewica żądać będzie wprowadzenia późnych aborcji/kar śmierci dla wszystkich jednostek, które uznane zostaną za ciężar dla społeczeństwa: osób chorych, starszych, czy po prostu mniej inteligentnych.

Nie jestem cichym bohaterem, bo dużo mówię...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka