Zaraz będzie pół roku jak jestem osobą bezrobotną, minęły właśnie Święta, jutro Nowy Rok. Wcześniej pisałem o moich nowych doświadczeniach związanych z Urzędem Pracy i ZUSem. Dziś kilka słów o odczuciach i akceptacji tej nowej sytuacji.
Aż dziw, jak szybko ten nowy okres staje się rutynowym i dominującym. Czas aktywności zawodowej, mimo że tak nieodległy, zaczynam coraz bardziej postrzegać, jako coś bezpowrotnego i abstrakcyjnego. I jeszcze coś.
Zauważyłem, że dopiero teraz po około pół roku, zacząłem odczuwać niesamowitą ulgę i doznaję uczucia nieskrępowanej wolności. Nie zdawałem sobie dotąd sprawy w jakim stresie wcześniej żyłem. Można to porównać chyba tylko do sytuacji boksera w ringu, który cały czas oczekuje w napięciu, z której strony dostanie mocny cios.
Przypominam, że przez ostatnie 25 lat prowadziłem niewielką co prawda, ale własną firmę produkcyjną (elektronika) i choć z ilością pracy różnie bywało (ostatnio jej niedostatek był powodem zakończenia działalności) , to najbardziej stresujące były sprawy nie związane bezpośrednio z samą produkcją. We znaki dają się wciąż zagmatwane i zmieniające się ciągle przepisy podatkowe i nie tylko, zmienne normy dotyczące pojazdów służbowych, "kratkowych", dostawczych, itd. Do miłych wciąż nie należą kontakty z urzędami i często królującymi tam jeszcze pozostałościami po PRLu.
Nad głową cały czas wisi mroczne widmo "skarbówki", która nadal wszystko może i dołujące przeświadczenie, że choćbyś nie wiem jak się starał, to i tak coś znajdą, jeśli tylko będą chcieli. Jest to też pokłosie tych niejasnych przepisów i niejeden się zastanawia, czy tak nie jest celowo? Dość stresogenne dla tak małych firm są też sprawy związane z realizacją i wypełnianiem uprawnień reklamacyjnych. Duże ułatwienie nastąpiło tu ostatnio z racji rozwoju firm przesyłkowych.
Mój zasiłek bezrobotnego z początkowych ponad 800 zł "na rękę" spadł po trzech miesiącach do około 680 zł i tak ma pozostać do końca roku. Mając własny domek z ogródkiem , trochę oszczędności i niezbyt rozbuchane potrzeby (zauważyłem, że coraz częściej odczuwam, że już wszystko mam i niewiele mi potrzeba) da się przeżyć, więc nie zauważyłem, aby te mijające Święta były gorsze, czy smutniejsze od poprzednich. Były na pewno o wiele spokojniejsze.
Czego również, także w Nowym Roku życzę, wszystkim czytającym i pozdrawiam.