bezprzedawnienia bezprzedawnienia
303
BLOG

21 dni dożywocia

bezprzedawnienia bezprzedawnienia Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
 

 

W dyskursie społecznym, co pewien czas, powraca temat zasadności orzekania kary śmierci wobec sprawców najcięższych zbrodni. Mimo, że w Europie od lat uparcie lansuje się tezę, iż jest to kara nielicująca z godnością osoby ludzkiej, to jednak pogląd ten nie traci swoich zwolenników. Do typów przestępstw, za które – w ocenie jej zwolenników – należałoby wymierzać taką karę, zawiera się bez wątpienia morderstwo. Nasz kodeks karny nie jest szczególnie kazuistyczny, posługuje się bowiem wypranym z jakichkolwiek emocji zwrotem „kto zabija człowieka”, nie przesądzając, jakie środki mogą prowadzić do tego celu, ani nie wyszczególniając kategorii ofiar zbrodni. Dziś jednak chciałbym przypomnieć zbrodnię, która wydarzyła się ponad 20 lat temu u naszych południowych sąsiadów. Tamtejszy kodeks karny jest w tym zakresie bardziej rozbudowany. Zgodnie bowiem z § 219 ust. 2 Kodeksu karnego z dnia 29 listopada 1961 r. (c. 140/1961 Sb., obowiązywał do końca 2009 r.; omawiany przepis wynika z ustawy z 2 maja 1990 r., c. 175/1990 Sb.),  kto umyślnie zabije osobę, która nie ukończyła 15 lat, będzie ukarany pozbawieniem wolności od 12 do 15 lat albo karą wyjątkową (czyli od 15 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotnim jego pozbawieniem). Te właśnie przepisy znalazły zastosowanie w dzisiejszej sprawie. nikt jednak nie przypuszczał, że kara dożywotniego pozbawienia wolności potrwa zaledwie 21 dni.

 

Štramberk to nieco ponad trzytysięczne miasto, położone w powiecie nowojiczyńskim na Morawach. Miasteczko znane jest z produkcji charakterystycznych pierników w kształcie ucha, zwanych uszami sztramberskimi.  Niestety, niniejsza historia nie będzie dotyczyć słodkości.

 

Stanislav Večeřa liczył sobie 42 wiosny. Swoich biologicznych rodziców w zasadzie nie pamiętał, gdyż szybko trafił do domu dziecka, a gdy miał cztery miesiące został adoktowany. Już od młodości miał problemy z adaptacją, w podstawówce kiepsko się uczył, wszedł też w konflikt z prawem karnym, popełniając grzechy, które prorok Mojżesz omówił w VII przykazaniu.  Wprawdzie kontynuował naukę w szkole zawodowej, ucząc się fachu malarza – lakiernika, jednak nie było mu dane ukończyć tej ścieżki dydaktycznej i w zasadzie na ósmej klasie zakończył swoją edukację. Pracował dorywczo w różnych przedsiębiorstwach, a do lutego 1995 r. zatrudniony był jako robotnik w produkującej samochody spółce Tatra, której siedziba znajduje się do dziś w podostrawskiej Koprzywnicy. Został jednak zwolniony z uwagi na ambiwalentny stosunek do dyscypliny pracy i powtarzające się, nieuzasadnione nieobecności.  Pan Staszek często naruszał powszechnie obowiązujące normy prawa karnego. W latach 1972 – 1981 aż siedmiokrotnie był „bohaterem“ postępowań, toczących się przed Sądem Powiatowym w Nowym Jiczinie. Były to sprawy o szantaż, współżycie z nieletnim oraz występki przeciwko mieniu. Następne 6,5 roku spędził w zamkniętym obiekcie, sponsorowanym przez ministerstwo sprawiedliwości, który opuścił w sierpniu 1988 r. W zakładzie karnym dał się poznać jako osoba zdyscyplinowana, jednak labilna emocjonalnie.  Po śmierci swoich przybranych rodziców mieszkał samotnie w ich domu w Koprzywnicy. W 1992 r. w tamtejszym magistracie toczyło się postępowanie w sprawie wykroczeniowej, w której Stanislav Večeřa usłyszał zarzut zrzucenia z roweru osiemnastoletniej dziewczyny. Stanisław bowiem, mimo swojego wieku, nie zaznał jeszcze kontaktu intymnego z niewiastą. Od kwietnia 1995 r. był to dla niego coraz większy problem, jak zeznawał później – przestała mu wystarczać masturbacja i zdecydował się na podjęcie współżycia płciowego z kobietą, nawet za cenę przestępstwa. W tym celu odwiedzał okolice zbiornika wodnego w Libotinie. Zabierał ze sobą wałek do makaronu, tłuczek do mięsa, pleciony pasek oraz wykonany chałupniczą metodą nóż. Ten ekwipunek wkładał do zielonego chlebaka, w którym przechowywał również... drugie śniadanie i alkohol. Tak objuczony wychodził wczesnym rankiem z domu i pieszo szedł na swoją pozycję. Najczęściej koczował przy dawnej oczyszczalni ścieków i zbiorniku retencyjnym cementowni Kotouč. Dokładnie tak samo było w piątek, 28 lipca 1995 r. Stanislav Večeřa około 7 rano wyszedł z domu, kierując się w strone lasu. Zabrał ze sobą zielony chlebak oraz półlitrową butelkę wódki. I czekał...

 

Tego samego dnia, około godz. 10 mieszkanka wsi Ženklava, 28letnia Iveta Bjačková, wraz z ośmioletnią córką Veroniką, bratem oraz swoimi innymi dziećmi udali się wykąpać się w zbiorniku Libotin. Po drodze wstąpili do męża Ivety – Milana, który pracował w cementowni na stanowisku strażnika. Nad wodą przebywali około dwóch godzin. Na plaży sprzedawano owego dnia grillowane kurczaki, rodzina zjadła więc tam posiłek. Jedną porcję kurczaka zakupili również dla Milana, którego służba miała trwać aż do 17. Wracali tą samą drogą, przez las. Około 12:05 Iveta poprosiła – jadącą na rowerze – Veronikę, aby pojechała do swego ojczyma i przekazała, że niosą dla niego obiad, więc nie powinien wychodzić na obchód terenu. Dziewczynka szybko odjechała we wskazanym przez matkę kierunku. Jak później ustalono, była grzecznym i niesprawiającym kłopotów wychowawczych dzieckiem. Miesiąc wcześniej ukończyła z bardzo dobrymi wynikami pierwszą klasę podstawówki. Jej ojczym, Milan, charakteryzował ją później jako ciekawą, żywą i towarzyską dziewczynkę, jednak mimo upomnień była dość naiwna.

 

Mija 15 minut. Około 12:20 cała rodzina znalazła się pod budynkiem strażników. Ze dziwieniem jednak konstatują, że Veronika nie dotarła do tego miejsca. Niemożliwe było, żeby skorzystała z innej drogi, nie mogli też się z nią minąć. Rodzina zaczęła poszukiwania. Do akcji włączali się sąsiedzi i znajomi, za zgodą swoich przełożonych również ojczym dziecka. Niestety, bez rezultatu. Dokładnie o 15:55 zawiadomiono o zaginięciu funkcjonariuszy posterunku w Koprzywnicy. Akcję poszukiwawczą przejęli policjanci. Dopiero późnym popołudniem, około 17, w pobliżu dawnej oczyszczalni ścieków, jeden z policjantów, wraz z wujkiem zaginionej Weroniki, ujawnili najpierw jej błękitny rower, a po chwili zwłoki dziewczynki. Była ułożona na plecach, miała potarganą sukienkę, nogi były rozchylone, a ręka uniesiona nad głową. O makabrycznym odkryciu powiadomiono natychmiast ekipę śledczą, której przewodził prokurator Česlav Kubíček z urzędu Wojewódzkiego Przedstawicielstwa Państwowego* w Ostrawie. Jak wspominał później dziennikarzom czeskiego dziennika „Aha”, nigdy nie zapomni wyrazu oczu zmarłej dziewczyny, smutny wyraz twarzy niejako stawiał pytanie „Dlaczego ja, taka młoda, muszę umrzeć?”.

 

Dzięki wytężonej pracy wielu ostrawskich policjantów, już kolejnego dnia, we własnym domu zatrzymano podejrzanego o tą zbrodnię Stanislava Večeřę. Był w krytycznym miejscu widziany przez świadków, którzy zwrócili uwagę na dziwnie zachowującego się mężczyznę. Również opinie biegłych nie pozostawiały wątpliwości, że to właśnie Večeřa tak okrutnie zabił dziecko. 

 

W toku oględzin i otwarcia zwłok, przeprowadzonych 30 lipca 1995 r. w Ostrawie, ujawniono: ranę kłutą w okolicy prawej łopatki, ranę kłutą w okolic kręgosłupa, ranę kłutą w prawej okolicy pachowej, ranę kłutą w dolnej zewnętrznej części prawej okolicy pośladkowej, ranę kłutą w prawej okolicy przymostkowej, dwie rany tłuczone okolicy ciemieniowej wraz z wgłobieniem kości do tnaku mózgowej oraz ślady krwotoku między kością a oponą twardą, ślady gwałtu oraz szereg innych obrażeń. Bezpośrednią przyczyną zgonu była rana kłuta serca. Ustalono też, że wszystkie obrażenia miały charakter przyżyciowy.

 

W toku czynności ustalono, że krytycznego dnia Večeřa widział Veronikę już wcześniej, gdy wraz ze swoimi krewnymi jechała nad wodę. Po raz drugi zobaczył ją kilkanaście minut po 12. Ponieważ jechała sama, postanowił ją zaatakować. Podszedł do dzieczynki i popchnął ją tak, że spadła z roweru. Następnie złapał ją lewą ręką, prawą zabierając rower i skierował się wgłąb lasu. Mimo, że Bjačkova krzyczała i prosiła, aby ją puścił, bo musi zawieźć obiad dla ojca, nadal realizował swój plan. Kiedy znaleźli się w dostatecznie oddalonym od ścieżki miejscu, położonym na terenie cementowni, od razu zaczął folgować swoim chorym żadzom. Gdy  dziewczyna protestowała, przestał. Zdawał sobie sprawę, że może mieć około 8-9 lat, jednak nie przeszkadzało mu to. Kiedy Veronika odwróciła się, zadał jej kilka uderzeń tłuczkiem do mięsa w tył głowy. Siła ciosów była na tyle silna, że odpadła metalowa część tłuczka, wówczas też Večeřa skonstatował, że zadaje uderzenia metalową stroną.. Zeznał później, że chciał zamroczyć dziecko i uciec, jednak mimo zadanych uderzeń, Veronika podjęła próbę ucieczki i wzywała pomocy. Nie wiedział, co ma robić, jednak wyciągnął z chlebaka pasek i zaczął dusić nim ofiarę, jednak ona krzyczała jeszcze głośniej. Zaczęła uciekać, jednak wpadła do bagna, stojąc po pas w wodzie. Wyciągnął Bjačkovą z wody, co udało mu się dopiero za drugim razem, gdyż przy pierwszym podejściu wyślizgnęła mu się mokra ręka dziewczynki. Gdy wyciągnął ją z mokradeł, wyciągnął nóż i zadał jej kilka ciosów, w tym jeden śmiertelny.

 

Biegli psychiatrzy orzekli, iż Večeřa nie jest chory psychicznie, ma jednak psychopatycznie ukształtowaną osobowość z elementami schizoidalnymi. Nadto, ma słabo rozwinięte odruchy socjalne i etyczne oraz deficyty w zakresie zdolności adaptacyjnej. Orzekli również, że oskarżony w chwili czynu był w pełni zdolny rozpoznać społeczną niebezpieczność swojego postępowania oraz mógł w pełni kontrolować swoje zachowanie. Do podobnych konkluzyj doprowadziła również opinia psychologiczna.

 

Już 7 grudnia 1995 r. Wojewódzki Przedstawiciel Państwowy w Ostrawie – doktor Karel Novosad skierował akt oskarżenia do Sądu Wojewódzkiego w Ostrawie. Zarzucono w nim, że Stanislav Večeřa popełnił czyn z § 219 ust. 1 i 2 oraz § 242 ust. 1 Kodeksu karnego. Akt oskarżenia dotarł do Sądu 11 grudnia 1995 r.

 

Rozprawa główna odbywała się pod koniec stycznia 1996 r. Wyrokiem z dnia 25 stycznia 1996 r. Sąd Wojewódzki w Ostrawie uznał Večeřę za winnego tego, że dnia 28 lipca 1995 r.  ok. 12:30 w Štramberku – Libotinie, powiat Nowy Jiczin, w okolicy dawnej oczyszczalni ścieków cementowni Kotouč, po wcześniejszym wytypowaniu i obserwacji, zrzucił z roweru na ziemię, chwycił za rękę i zaciągnął ze ścieżki do leśnych zarośli małoletnią Veronikę Bjačkovą, przejeżdżająca tą drogą w celu odwiedzenia swego ojca Milana, gdzie wykorzystał ją płciowo całowaniem, obmacywaniem ciała i piersi oraz wkładaniem rąk do narządów płciowych, a następnie umyślnie ją zabił, przygotowanym wcześniej i przyniesionym z domu tłuczkiem do mięsa o wadze 348 gramów, zadając nie mniej niż trzy ciosy w owłosioną część głowy (...) a następnie, działając w tym samym zamiarze, dusił ją przygotowanym wcześniej paskiem o długości 98 cm, a po próbie ucieczki pokrzywdzonej wyciągnął ją z bagien i zaciągnął na trawę, a gdy pokrzywdzona upadła na ziemię, zadał jej wcześniej przygotowanym chałupniczą metodą jednosiecznym nożem o długości ostrza 12 cm pięć ran kłutych w plecy, pośladki i klatkę piersiową.

 

Sąd Wojewódzki wymierzył oskarżonemu karę dożywotniego pozbawienia wolności, nakazując jednocześnie osadzenie go w więzieniu o podwyższonym rygorze. Sąd Wojewódzki – wskazując na to w pisemnym uzasadnieniu wyroku – doszedł do przekonania, że nie nie jest ani faktyczna, ani realna nadzieja na poprawę oskarżonego, przez wymierzenie mu terminowej kary pozbawienia wolności.

 

Jeszcze na sali rozpraw wszystkie strony zrezygnowały z prawa do złożenia apelacji, a wyrok stał się prawomocny. Oskarżonego przewieziono do więzienia we wsi Mirov, gdzie zaczął odbywać karę dożywotniego pozbawienia wolności.

 

Jej wykonanie zajęło dokładnie 21 dni. W czwartek, 15 lutego 1996 r. Stanislav Večeřa powiesił się w swojej celi.

 

Sprawa Wojewódzkiego Przedstawicielstwa Państwowego* w Ostrawie, sygn. akt 1KZv  44/95 oraz Sądu Wojewódzkiego w Ostrawie, sygn. akt 34 T 22/95.

 

Hubert R. Kordos

 

 

Za pomoc w przygotowaniu tekstu dziękuję Panu doktorowi Daliborowi Zecha, asystentowi Prezesa Sądu Wojewódzkiego w Ostrawie, oraz Pani Lence Slaninovej z sekretariatu tego Sądu.

 

 

„Bez przedawnienia“ – wydanie 3(24)/2016 z dnia 16 lutego 2016 r.

Czasopismo zarejestrowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie – PR 19133

 

 

* Státní zastupitelství – od 1994 r. czeski odpowiednik prokuratury. Z uwagi jednak na fakt, iż poprzednie ustawy czechosłowackie posługiwały się terminem prokuratura, zdecydowałem się przetłumaczyć dosłownie nazwę tego organu. 

Hubert Remigiusz Kordos. Lat 25, mieszka w Warszawie. Prawnik, publicysta, myśliciel. Miłośnik Williama Shakespeare'a, Marca-Antoine'a Charpentiera, twórczości Marka Krajewskiego oraz powieści milicyjnych. Człowiek, którzy stara się patrzeć w oczy swojego rozmówcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka