To było dla nas, prawie wszystkich, dość wkurzające. Zresztą, kiedy wspominam to dzisiaj, wiem, że mieliśmy rację. Przecież, mając kilkanaście lat, ma się prawo do wkurzania, gdy taki sam jak ty koleś wyrasta ciągle ponad ustaloną normę i zasady. To "ciągle" było najbardziej deprymujące. Gdy na matmie, polskim, historii, geografii, fizyce czy innej chemii nauczyciele rzucali ostatnie koło ratunkowe w grze o naszą inteligencję, wypowiadając z szacunkiem: „to w takim razie może Kurtyka Janusz?”, wiedzieliśmy, że w dziwny i niepojęty sposób oddala się od nas zagrożenie. Więc to było dobre, choć drażniło ambicję. Ale jak przejść do porządku dziennego nad faktem, że ów "Kurtyka Janusz" liderował chociażby w siatkę lub kosza? Przecież to kłóciło się ze sposobem porządkowania świata za pomocą naszych młodych mózgów. No, bo kujona można przeżyć, ale taki gość nie może być nie wiadomo skąd świetny chociażby "w nogę". I jeszcze taki ogólnie uśmiechnięty. Poskładany, uporządkowany- dobra. Ale dlaczego od razu musiał wyglądać jak jakiś grecki atleta, uprawiający wszystkie możliwe dla nas wtedy sporty, i to w sposób budzący podziw?
Oczywiście, te nasze żale o Janusza nigdy nie zostały zwerbalizowane. Zbyt fajny był to chłopak, by otoczyć Go niechęcią. W końcu wszyscy z nas przyjęli do świadomości fakt, że tak być musi. I że lekcje historii należały do Janusza. Bo na nich wyłaziło z niego coś więcej, niż wiedza czy inteligencja. To była pasja. I radość. I ten błysk w oku, gdy odpowiadając na jakieś pytanie, wchodził na tereny, które były dla nas ogólnie niedostępne. I to prawie zacietrzewienie, gdy wdawał się w z nauczycielem w dyskusję o sprawach polskich. Zwykle wtedy mieliśmy „załatwioną lekcję”. Czasami tylko zaciekawiał nas fragment dyskusji okraszany stwierdzeniem: „ ale o tym przecież nie będziemy teraz mówić…”. I porozumiewawcze spojrzenia Janusza i pani od historii. Chyba wtedy pojawił się, dość zaskakująco dla tej grupy wiekowej- szacunek. Tak, zaczęliśmy odnosić się do Niego z szacunkiem. Dzisiaj to wiem.
Potem rzeka czasu, aż do dnia, gdy został Szefem IPN-u. Wiadomość z radia samochodowego, i zaraz moje słowa do współpasażera: „jest sprawiedliwość na tym świecie”.
Jeśli ktoś mógł wziąć na barki tę wielką odpowiedzialność za ideę IPN, to właśnie Janusz. Jeśli Pan Prezydent Lech Kaczyński ( mój Prezydent) potrzebował kogoś, kto mógł sprostać tej wielkiej odpowiedzialności, jaką jest polityka historyczna, jaką jest sacrum mojej Ojczyzny- nie mógł wybrać lepiej. I jeśli ktoś, kto czyta ten tekst, chce mi zarzucić naiwność i pretensjonalność, i oczekiwać będzie dowodów na poparcie tej tezy – niech nie czeka. A skoro o czekaniu mowa – ten samolot zabrał kilka pokoleń, zabrał czas. To jest najstraszniejsze.
Żegnaj, Janusz.

Inne tematy w dziale Rozmaitości