Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej
145
BLOG

Terlikowski: Świat się kończy

Publicyści Rzeczpospolitej Publicyści Rzeczpospolitej Polityka Obserwuj notkę 30

Gdy wiele wieków temu, ktoś zapytał św. Augustyna, co zrobiłby gdyby za dzień ma umrzeć, ten - ze spokojem godnym świętego - odpowiedziałby, że robiłby to, co zwykle. I okazuje się, że pozornie podobną odpowiedź przyjmują także ludzie współcześni. Oni również ostatnich godzin życia nie chcieliby spędzić na modlitwie, ale na zupełnie innych rozrywkach. Na stu pytanych aż 53 ostatnią godzinę istnienia świata chciałoby spędzić na rozmowie z rodziną, 13 procent w dobrym lokalu, przy lampce dobrego szampana. A tylko trzy procent na modlitwie do Boga.

Podobieństwo między Augustynem a współczesnymi Brytyjczykami jest jedynie pozorne. Ten wielki święty nie robiłby w obliczu końca swojego życia nic specjalnego, bowiem miał on świadomość, że trzeba każdą godzinę i każdy dzień swojego życia przeżyć tak, jakby miała być ona godziną ostatnią. Szczególne modlitwy nie są zatem w takiej sytuacji potrzebne. Nam współcześni Brytyjczycy natomiast, i trudno tu znaleźć podobieństwo, nie widzą potrzeby modlitwy nie dlatego, że są już tak święci, że spokojnie mogą stanąć w obliczu sądu, ale dlatego, że prawdopodobnie nie wierzą, że coś po drugiej stronie jest. Albo nawet jeśli jest - to na pewno nie jest to sprawiedliwy Bóg, który może ich osądzić.

Ten brak wiary w Boga, który - by posłużyć się katechizmową formułą - "za dobre nagradza, a za złe karze", do którego można zwrócić się w obliczu klęski czy tragedii, ale też, z którego nie można żartować - jest zresztą dowodem na to, że czas życia naszej cywilizacji dobiega już końca. Bez uwierzenia, że jest Ktoś do kogo można zwrócić się w obliczu śmierci, ktoś, kto osądza, ale też kto wybacza - trudno prowadzić rzeczywiście poważne życie. Jeśli ostatnia godzina życia ma nam minąć na piciu szampana w dobrej knajpie - to nie ma już chyba rzeczy, dla której rzeczywiście chcielibyśmy żyć, czyli także się poświęcić.

Nie chcę przez to powiedzieć, że tylko osoba wierząca może uczciwie i pełnie przeżyć swoje życie, ale trudno mi zrozumieć, że można je przeżyć w pełni i całkowicie bez zadania sobie fundamentalnych, egzystencjalnych pytań: o cel, sens czy koniec. A takie pytania aż się cisną na usta w obliczu końca świata. Cywilizacja, której członkowie zamiast na nie odpowiadać wolą spotkać się z rodziną czy pić szampana - jest tak płytka, że nie może przetrwać.

Inna rzecz, że zapewne, gdyby nie chodziło o grę intelektualną, a o rzeczywisty koniec świata liczba modlących się byłaby o wiele większa. I to daje nadzieję na przyszłość dla Europy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka