Mogłoby się wydawać, że Bluesowa Autostrada miała jeden kierunek - z biednego południa do raju na północy. I dopiero w końcu XX wieku potomkowie emigrantów odwrócili kierunek na odwrotny, ze względów sentymentalno-turystycznych. Tak jednak nie było.
Byli tacy, którzy nie umieli usiedzieć na jednym miejscu, nawet w Sweet Home Chicago.
Ten kto czytał moje starsze wpisy może pamiętać, że jednym z takich wędrowców był Robert Johnson. John Hammond twierdził, że gdyby nie przedwczesna śmierć Johnsona, stałby się najsławniejszym artystą bluesa na świecie. Nie jestem tego taki pewny.
Johnson większość swego aktywnego życia spędził grając w ogromnej ilości miasteczek, osiedli i malutkich nawet osad Delty mając bazę wypadową w Helenie, Arkansas, połączonej mostem z Deltą. Był też na Pólnocy w Chicago, Detroit i Nowym Jorku, nawet w Kanadzie.
Miał wtedy okazję by zostać w Chicago lub Detroit jak zrobiło przed nim i po nim bardzo wielu muzyków. Nic nie wskazuje na to, że Robert Johnson miał takie zamiary. Odwrotnie, dobrze się poczuł w drodze powrotnej dopiero w St. Louis i w Memphis, na Beale Street. Pytanie czy stał by się najbardziej znanym bluesmanem gdyby żył dłużej jest otwarte.
Odpowiedź może nam ułatwić prześledzenie losów innego, współczesnego Johnsonowi człowieka Roberta Nighthawka. Nighthawk za życia był bardzo znany wzdłuż całego szlaku od Delty do Chicago. Dzisiaj wiedzą o nim tylko historycy i fani bluesa. Powód jest jeden - nagrał co prawda wiele płyt, ale niewiele jako główna postać zespołu, pod swoim nazwiskiem.
Robert Lee "Nighthawk" McCollum urodził się w 1909 roku w Helenie, Arkansas. To miasto w pierwszej połowie XX wieku pełniło bardzo ważną rolę dla wielu bluesmanów z Delty, podobnie jak niedalekie (70 mil) Memphis, Tennessee. O ile w Memphis blues z Delty królował głównie na Beale Street, to Helena brzmiała muzyką w licznych klubach, kawiarniach i innych lokalach rozsianych w całym mieście. Miasto żyło z muzyki i rozrywki.
Robert z bratem i siostrą odziedziczyli zdolności muzyczne po rodzicach. Cała rodzina grała na gitarze, banjo i harmonijce. Nauczył się grać na organkach i razem z rodzicami występował na zabawach, piknikach czy proszonych party. W pierwszą podróż do Memphis wybrał się jeszcze jako nastolatek. Udało mu się zarabiać grą - występował z Memphis Jug Band.
Wrócił do domu i ożenił się w 1928 roku z Mary Griffen w Friar Points, najbliższym miasteczku w Delcie naprzeciwko Heleny. Miał z nią dwoje dzieci, starszy Sam Carr (McCollum zostawił dzieci w rodzinie Carrów) stał się później dobrym perkusistą.
W 1930 roku znalazł się w St. Louis, gdzie grał z pianistą Peetie Wheatstrawem. Trochę zarobił i znów wrócił do Delty. Poznał swego kuzyna Houstone Stackhouse`a, gitarzystę. Stackhouse zaczął uczyć Roberta i robił to na tyle dobrze, że uczeń szybko przerósł mistrza. Robert grając już na dwóch instrumentach poczuł się znacznie pewniej.
Razem z Stackhousem wybrali się w 'tournee' do Delcie i pobliskich terenach Arkansas grając gdzie się dało. Nighthawka interesował przede wszystkim zarobek. Często wpadał przez to w kłopoty.
Wędrując po Delcie spotykali wielu znanych muzyków, np. świetnych gitarzystów Jimmy Rodgersa i Johna Lee Hookera. Byli również na Stovall Plantation, gdzie oczywiście zetknęli się z Muddy Watersem. W Memphis poznali Sleepy John Estesa, Yank Rachella, Memphis Slima, Big Bill Broonzy`ego.
W 1935 roku Nighthawk został ranny w strzelaninie. Z niewiadomych przyczyn czuł się zagrożony wyjechał zatem do St.Louis. Występował tam pod zmienionym nazwiskiem m.in. z John Lee "Sonny Boy " Williamsonem oraz Big Joe Williamsem. W 1936 roku akompaniował Jackowi Newmanowi w sesji nagraniowej dla Vocalion. W tej roli, muzyka sesyjnego wystąpił w późniejszych latach dosyć często. W 1937 roku dla Bluebird Records, Nighthawk towarzyszył w nagraniach Sonny Boy Williamsonowi, któremu nagrane wtedy bluesy ("Good Morning Little School Girl" i "Sugar Mama"), otworzyły drogę do sławy. W tym czasie skomponował bluesa "Prowling Night Hawk". Wtedy zaczął nazywać się Robert Nighthawk.
We wspomnieniach Muddy Watersa, Robert Nighthawk był już wtedy znany w całym stanie Mississippi jako świetny, ceniony gitarzysta o własnym i czystym stylu gry.
W 1940 roku Nighthawk wyruszył do Chicago. Jego ulubionym miejscem stał się Maxwell Street Market, gdzie można go było spotkać w każdy weekend grającego z zakładanymi przez siebie zepołami. Grał również w klubach i akompaniował w nagraniach innym muzykom.
W tym czasie niektórzy muzycy zaczęli eksperymentować z gitarą elektryczną. Nighthawk próbował nowych możliwości w technice slide, którą stosował od początku swojej przygody z gitarą. Kupił w Chicago sklep z płytami i zostawił go pod opieką bratu. Była to jego baza podczas pobytu w tym mieście.
Pod koniec 1940 roku był już z powrotem w Helenie. Spotkał go tam Honeyboy Edwards i razem występowali w klubach, reklamując się w lokalnej rozgłośni radiowej KFFA. Wtedy rozgłośnia nie płaciła, umożliwiała tylko darmową reklamę występów. Ta metoda była dość skuteczna, reklama przyciągała sporo ludzi na występy jego zespołu.
W 1942 roku odwiedził Chicago powtórnie. Przez parę miesięcy można go było spotkać na Maxwell Street Market. Podobno wcale nieźle zarabiał.
W zimie znów był na Południu. Odbywał kolejne 'tournee' po miasteczkach Delty i pobliskiego Arkansas. Towarzyszył mu jego syn Sam Carr, który pełnił rolę bramkarza w juke joints, w których występowali. Sam Carr wspominał, że za wstęp zwyczajowo kasował jednego dolara. Nighthawk cieszył się dużym wzięciem i zawsze obecnych było 200 - 300 osób. W zespole grali gitarzysta Joe Willie Wilkins oraz pianista Pinetop Perkins, ten od którego utworu wzięła się nazwa 'boogie woogie'.
Przez pewien czas mieli swój program w radio w Helenie - Bright Star Flour Hour (tym razem płatny). Podobny program King Biscuit Flour miała grupa Sonny`ego Boy Williamsona. Często występowali razem. Gdy Nighthawk wyruszył w drogę Perkins postanowił zostać z Williamsonem. Zagrali znowu razem pod koniec lat 40. a w 1950 Pinetop Perkins zaprosił Nighthawka do wspólnych nagrań dla Chess, oczywiście w Chicago.
W drugiej połowie lat 40. Nighthawk grał z gitarzystą Earlem Hookerem, perkusitą Kansas City Redem oraz z kuzynem. Zespół objechał już nie tylko Deltę ale również stany Illinois, Missouri i Louisianę. Kansas City Red był głównym wokalistą zespołu. Ostrzeżony przez Pinetopa Perkinsa bardzo uważał by Nighthawk płacił mu regularnie. Pewnej nocy gonił Nighthawka przez pole kukurydzy gdy ten chciał zniknąć z pieniędzmi.
W 1947 roku ożenił się z Hazel Momon, z którą mieszkał w Clarksdale w Riverside Hotel (dawniej był to szpital, w którym zmarła ranna w wypadku Bessie Smith). Wg Sama Carra Nighthawk mieszkał na piętrze z żoną a na parterze jego kochanka. Podobno w tym samym czasie Nighthawk miał jeszcze jedną żonę w St. Louis.
W podróżach między Chicago a Deltą Nighthawk odwiedzał kilkukrotnie miejscowość Cairo. Jest to małe miasteczko leżące w połowie Blues Highway. Leży najdalej na południe w stanie Illinois, przy samym ujściu rzeki Ohio do Mississippi. Po drugiej stronie Ohio był stan Kentucky, a po przekroczeniu Mississippi było się w stanie Missouri. Jest w całości otoczone wałami przeciwpowodziowymi, do miasta prowadzi jedna brama, która jest zamykana przy zagrożeniu wysoką wodą.
Cairo jest ważną miejscowością dla bluesa. Jak powiedział jeden z byłych robotników na plantacji w Cairo była "zawieszona czarna kurtyna" jak w autobusach za czasów segregacji rasowej, z przodu byli biali ludzie, z tyłu my czarni. Poza Nighthawkiem przebywali tam m.in. Earl Hooker, Houston Stackhouse, Pinetop Perkins, Sonny Boy Williamson. Cairo bardzo przypominało Helenę, na każdym rogu klub i miła, rozrywkowa atmosfera. To co bluesmani lubili najbardziej.

Cairo, środek Blues Highway
O tym jaki był Robert Nigthawk opowiedział Nat Armstrong. Armstrong i Joe Willie Wilkins wraz z Nighthawkiem grali w małej mieścinie Hughes. Była tam tylko jedna kawiarnia, pełniąca rolę juke joints. Do tego samego miasteczka przybyła następna kapela: Houston Stackhouse, James Peck Curtis i James Starkey. Pierwszy dostrzegł ich Nat Armstrong. Ostrzegł Stackhouse`a - "Uważaj, Jastrząb jest tutaj". "Powiedz mu, że przybył Sęp" ripostował Stackhouse. I stało się tak, że po zakończonej zabawie, przy muzyce pianina Starkey`a obaj rozpoczęli walkę. Po paru godzinach nie mogli ustać na nogach, siedzieli lecz dalej walczyli. Rano siedząc we własnej urynie nadal próbowali się bić. W końcu padli całkowicie wyczerpani.
Nighthawk wrócił do Chicago w 1964 roku. Od razu brał udział w nagraniach dla Chess i Decca. Rok później nagrał również płytę w Toronto w Kanadzie. Nie została ona wydana, a dopiero w 2006 roku odegrano niektóre utwory w radio.
Był bardzo aktywny na Maxwell Street Market, gdzie był sławniejszy od większości artystów mieszkających w Chicago.
Szwedzka tv nakręciła reportaż z Marketu z Nighthawkiem i Carey Bellem w rolach głównych. Wtedy to powstały nagrania bluesa z Market na żywo. Nakręcony dokumentalny filmm nosił znamienny tytuł "And This Is Free".
Nighthawk był też bardzo pożądany w klubach bluesowych. Występował w Pepper's, AT & T Lounge, Diz's Club, 708 Club, Turner's Place i The Hole. Był równie mile witany jak na Market.
W 1967 roku odbył ostatnią sesję nagraniową z Houstone Stackhouse Combo. Niedługo potem zdrowie zaczęło mu doskwierać. Wrócił do Heleny. Był święcie przekonany, że tak jak Roberta Johnsona otruto go whisky. Tak jednak nie było. Po krótkiej chorobie zmarł w szpitalu w Helenie.
Robert Nighthawk podczas swych nieustannych wędrówek spotykał, grał i nagrywał z większością gwiazd bluesa. Wszyscy też znali jego grę i wszyscy wyrażali się o niej i o nim z dużym uznaniem i sympatią. To był prawdziwy człowiek bluesa.
Nigdy nie dbał o swoją karierę, nagrywał nie dla sławy a raczej okazyjnie, dla pieniędzy lub na prośbę przyjaciół. Byli tacy co mocno go namawiali by osiedlił się w Chicago. Nighthawk nie mógł tego zrobić - on umiał żyć prawdziwie tylko na Południu, w miasteczkach Delty i w swojej ukochanej Helenie.
Przedstawiłem dosyć szeroko życie Nighthawka, szerzej niż jego muzykę. Dlatego, że było ono kwintesencją losów i stylu wielu innych, jeszcze mniej znanych bluesmanów.
Wracając do początku i Roberta Johnsona. Mam takie odczucie, że Johnson dobrze się czuł tylko u siebie w Delcie i nie mógłby jej opuścić na stałe. Być może jednak stałby się sławny gdyż znacznie większą wagę przykładał do nagrania swojej muzyki.

Robert Nighthawk w połowie lat 30.
Robert Nighthawk, połowa lat 40.
Robert Nighthawk, Houstone Stackhouse, Peck Curtis w 1967 roku
Inne tematy w dziale Kultura