Jan Maria Rokita zrobił awanturę w Lufthansie i został usunięty z samolotu, a nawet osadzony na posterunku lokalnej policji. Sytuacji w których gdzieś Polak (słusznie bądź nie) robi awanturę jest pewnie codziennie kilka. Dlaczegóż więc ta akurat wzbudza taką sensację?
Z wiadomych przyczyn zajęła się tą sprawą prasa. JM Rokita jest postacią znaną, byłym politykiem, prawie "premierem z Krakowa", obecnie publicystą jednego z dzienników. Dlatego też media rzuciły się na tą sprawę i mniej lub bardziej dokładnie rozdrapały.
Dlaczego jednak tak bardzo zaangażowali się w tą sprawę politycy? Dlaczego Jarosław Kaczyński krzyczy o wyrażeniu protestu w tej sprawie przez Rząd? W czym to jest lepszy publicysta Rokita od malarza Kowalskiego, który być może wyrzucony za burdę w jakiejś knajpie w Londynie nie wzbudza niczyjego zainteresowania? Teoretycznie niczym. Oprócz tego, że jakby nie patrzeć JM Rokita to jeszcze niedawno kolega po fachu. A może już niedługo znów nim będzie. Więc trzeba zadbać o Rokitę, bo jak się coś stanie koledze parlamentarzyście podczas zagranicznej wizyty to może i za nim się ktoś ujmie. I wszystko jasne, prawda? Kolesiostwo i hipokryzja, pod eleganckim płaszczykiem oczywiście.