Donald Tusk podobno wrócił z urlopu i ok 11 ma wystąpić na giełdzie.
Mamy więc jeszcze chwilę spokoju zanim światem dziennikarskim wstrząśnie wieść, jakich to inspiracji dostarczyły Premierowi dobrze utrzymane stoki Tyrolu czy Francuskich Alp, możemy więc pokontemplować sprawy bardziej przyziemne. Z tych ciekawa jest wypowiedź, zasłyszana w porannej audycji radiowej trójki bądź jedynki, dotycząca kilkutygodniowych przerw w dostawach prądu na południu kraju. Otóż, wypowiadający się Pan Kompetentny, zapytany o powód nie wprowadzenia stanu wyjątkowego na obszarach pozbawionych energii stwierdził, że skoro działały urzędy nie było zagrożenia bezpieczeństwa. Trudno odmówić temu wywodowi słuszności godnej logika, skoro państwo to urzędy to do póki one mają prąd wszystko jest ok. A ludzie, mógłby zapytać złośliwy, hmmm ci niech biorą sprawy w swoje ręce, tzn kupią sobie agregaty.
I tak czekając w napięciu na słowa Premiera, zastanawiam się co by było gdyby Donek zamiast w Dolomity pojechał na urlop do Myszkowa i jak wpłynęło by to na definicję bezpieczeństwa państwa?
Inne tematy w dziale Polityka