Maliszewski podnieca się ceną chleba równą 4 PLNy, przyznam się, że rozumiem jego troskę. Wytresowany, przy pomocy sowieckich kolb, do myślenia bez alienacji, lud zamieszkujący między Odrą a Bugiem, może przypomnieć sobie co przez lata kładziono mu do głowy i poniesiony internacjonalistycznym duchem rewolucji sięgnie po nieodległy przykład, już nie Węgierski a Egipski. Scenariusz taki nie budzi zachwytu miłośników III RP, szczególnie tych, którzy aspirując do grona postkomunistycznych „elit” sami wystawili się na widok publiczny, ponad przeciętną gorliwością w umacnianiu systemu.
Co zaś musi budzić najwyższe zaniepokojenie, to fakt, iż jest w naszym kraju, i to po mimo lat usilnych starań, by tak właśnie się nie stało, zorganizowana siła polityczna, kierowana przez człowieka zmotywowanego do działania nie jakąś drętwą, podlegającą obróbce semantycznej, ideologią lecz głębokim doświadczeniem osobistym, której cele nie pokrywają się z pragnieniami układu trzymającego władzę.
Czyż nie jest to powód do troski?
Lud, którego nie bawi już odgrzewana z pudełka rozrywka, a któremu za chwilę może zabraknąć na chleb i organizacja o celach politycznych, kierowana przez człowieka, z którym nie da się zrobić geszeftu?
To w czym jedni widzą zagrożenie, dla innych może stać się czymś zgoła innym. Dojrzewający konflikt daje Polakom szansę, na porzucenie samobójczej, wytyczonej okrągło stołowym układem w 89’, drogi. Spójrzcie Szanowni Państwo, spójrzcie na bilans ostatnich 21 lat. Jest nas, fizycznie, mniej niż było. Prawie połowa z nas wcale nie korzysta wypracowanego wzrostu gospodarczego i żyje na poziomie nie odbiegającym od PRL-owskiej biedy. Dwa miliony szuka pracy w karju, a półtora po za jego granicami. Jedna trzecia dzieci w wieku szkolnym chodzi niedożywiona. Drogi, po za kilkoma odcinkami płatnych autostrad, to obraz nędzy i ruiny a do tego zagrożenia dla naszego mienia, zdrowia i życia. Kolej, szkoda gadać. Energetyka, jeszcze gorzej. A to tylko czubek góry lodowej, gdzie się człowiek nie dotknie tam sypie się gruby na metry tynk medialnego lukru. Armia, oprócz. 3 tyś ludzi, kontyngentu w Afganistanie, nie zdolna do działania. Policja, nie ma na papier toaletowy i żarówki, walka z bandytami nie stanowi jej priorytetu, już prędzej polowanie z krzaków na przekraczających absurdalne zakazy kierowców. Sądy, słowa jakie cisną się na usta nie nadają się do publikacji. Służba zdrowia, jedyne co robą od ręki, to wystawienie aktu zgonu, wszystko inne - termin za dwa lata. Emerytury, właśnie Tusk zwija ostatnie nadzieje. Suwerenność, prawie jak za PRL, Moskwa lub Berlin decydują w co gra się nad Wisłą. Dzieci, prawie nie ma a jak już stają się młodzieżą to zaczynamy żałować że tak ich dużo.
Czy to wszystko? Nie, to dopiero początek.
Przecież jest jeszcze tyle rzeczy, które można sprywatyzować. Tyle podatków, które można podwyższyć. Jeżeli ktoś łudzi się, że są jakieś świętości, jakieś granice, na które ludzie pokroju ekipy z PO nie ośmielą się podnieść ręki, to myli się grubo.
Do czego doprowadzą nas, za kolejne 20, lat Palikot, Nitras czy Miro?
Człowiek? A cóż to jest, pyta okrężną drogą, posłanka Mucha i sama sobie odpowiada szybko, to kawał mięsa, który po utracie gwarancji wystawionej przez naturę nie wart jest nakładów na utrzymanie. Szacunek dla drugiego, chyba kaszalota, spuentuje dowcipny inaczej pan Komorowski, prezydent. Pamięć o historii, oczywiście, utrwalona w pomniku pod Ossowem. Podatek katastralny, bardzo proszę. VAT 25%, bez mrugnięcia okiem. Lody na służbie zdrowia, to dzień dzisiejszy, jutro czeka nas pewnie sprywatyzowanie naszych nerek, płuc i trzustek. Legalizacja narkotyków, poseł Nitras ręka w górze. Uwalić niekorzystne dla gangstera przepisy, Miro załatwi.
Nie chcę tu być jakimś czarnowidzem, dlatego też zalecam sięgnąć do przebogatej skarbnicy w której przechowuje się przykłady dorobku zwyrodnienia ludzkiego, by odświeżyć sobie pamięć o tym co jeden bliźni może wyrządzić drugiemu, gdy ten drugi ma związane ręce, a wszystko to zgodnie z zasadami humanizmu, socjalizmu i wszelkiego innego izmu, oraz hasłem miłości wytatuowanym na czole.
Tak więc Szanowni Państwo, to co w oczach Maliszewskiego i jemu podobnych jawi się niebezpieczeństwem, grożącym przerwaniem meblowania świata wg pomysłu wyjętego ze snu psychopaty, dla zwykłego, nie aspirującego do członkostwa w klubie ekskluzywnych „specjalistów”, człowieka jest szansą, szansą na przywrócenie zaburzonej latami pałowania po mózgach, i innych częściach ciała, właściwej światu hierarchii rzeczy.
Jednak żeby słowo stało się ciałem, potrzeba byśmy sięgnęli dna. Im mocnej na to dno spadniemy tym mocniej się z niego wybijemy. I tu mam dla Pana Maliszewskiego dobrą wiadomość. Chleb po 4 PLNy to nie jest jeszcze to dno którego może obawiać się nasz „specjalista”. Z takiej pozycji to PiS może wybyć się co najwyżej do połowy miejsc w parlamencie, czyli przy sprywatyzowanym senacie, bloku Komorowskiego, prezydenta, a zwłaszcza „obiektywnych” mediach, którym po czterech latach lizania rządowego tyłka przyjdzie niechybnie ochota na kopanie w ww. PiS będzie mogło się tylko uśmiechać, no chyba że pójdzie na ostro ;). Ale mam też złą wiadomość, jest ona mniej więcej taka, 4 PLNy to na pewno nie miejsce z którego słychać puk, puk. Dno kopanego nam latami przez komunistów i post komunistów dołu jest dużo, dużo niżej. Wybicie stamtąd nie skończy się na paru tylko pozornych zmianach i żadne machloje przy systemie przed tym nie zabezpieczą.
Inne tematy w dziale Polityka