Niedawno odbywał się w Łodzi kolejny festiwal dizajnu (czy jakoś tak) i jedna z trzech wystaw festiwalowych nosiła tytuł "Kto ty jesteś?" . Jak mówiła w radiowej "dwójce" jedna z organizatorek tej wystawy, celem onej było pokazanie, jak nieaktualny jest wierszyk o tym samym tytule - bo do niego tytuł wystawy świadomie nawiązywał. A co w tym wierszyku nieaktualnego? chciało się zapytać, niestety forma audycji nie przewidywała interakcji z słuchaczami więc nie zapytałam, tylko słuchałam dalej. Organizatorka perorowała, że wierszyk nieaktualny, że nie ma znaczenia, kto skąd pochodzi, tylko ważne jest to, co tworzy. Nie ma znaczenia kim jesteś, gdzie się urodziłeś - ciągnęła organizatorka - najważniejsze jest to, co masz do powiedzenia, ważne jest jaką sztukę tworzysz. Aczkolwiek - to nadal luźny cytat z wypowiedzi do radia tej organizatorki - trochę jednak jest ważne skąd pochodzisz, gdzie się urodziłeś i wychowałeś, bo to jednak może mieć trochę wpływ na twoją twórczość.
Konia z rzędem temu, kto zrozumie tę panią. Myślę, że ona sama siebie nie rozumie. Że ona tak bardzo by czegoś chciała, ale nie może. Tak bardzo chce być artystką, ale coś ją uwiera w bucie.
Na stronach festiwalu, pod opisem wystawy pt. "Kto ty jesteś" doczytałam, że autorki pomysłu szalenie bały się również posądzenia o nacjonalizm, dając ten tytuł. Ciekawa jestem, czy one znają ten wierszyk cały, czy wiedzą, kto jest jego autorem? I czy wiedzą, że dzieci w szkołach nadal się go uczą?
Czy naprawdę nie ma znaczenia, skąd pochodzimy, kim byli nasi rodzice, rodzina? Skąd brały się nasze grupy odniesienia i jakie były? Kto miał wpływ na wybór naszych autorytetów, mistrzów?
Kiedy bada się dzieła wybitnych kompozytorów, to pierwszym pytaniem jest zawsze pytanie o rodzinę, o jej kształt, o zawód, funkcje rodziców etc, później szuka się życiorysów nauczycieli, przyjaciół i tak dalej. To w muzyce. Czy w sztukach wizualnych może być inaczej? Czy ktoś może tworzyć, projektować z powietrza? Nie wiem, bo nie znam się na tej dziedzinie, ale słuchając tej pani, która tak chciała zaprotestować przeciw tożsamości, widzę, że ona w rezultacie protestuje przeciwko temu swojemu pierwszemu protestowi.
Pozostaje tylko ze smutkiem, a tak naprawdę ze zgrozą pokiwać głową nad kondycją intelektualną osób zajmujących się, czy może mających ambicję pracować w kulturze i sztuce.
Jest jeszcze coś.
Istnieje teraz szalona moda na prl-owskietzw klimaty. W samym Wrocławiu w jednym tylko roku naliczyłam 5 nowych knajp nawiązujących do tamtych czasów. Nie liczę tu słynnego "PRL" w samym wrocławski Rynku, który cieszy się wielką popularnością od wielu lat.
O tym, że w jak najlepsze funkjonują w przestrzeni publicznej "autorytety" z tamtych czasów nie muszę nawet pisać. Jest jednak jedna rzecz, od któej wszyscy się odcinają, tak jak by bali się czegoś panicznie: biografie. Gdy tylko zacznie się patrzeć w kierunku czyichś "wyrastających nóg" wszyscy biją na alarm, ze to takie prl-owskie podejście do człowieka, że to Stalin mówił, że dzieci odpowiadają za grzechy rodziców, że to za komuny skazywano za tzw pochodzenie. Że teraz już nie ma komuny i nie wolno nikomu, a zwłaszcza osobom znanym (łącznie z bele celebrytą) patrzeć w życiorys, bo to taka zła praktyka z "poprzedniej epoki".
Ciekawe, że akurat ta "praktyka" jest tak potępiana dziś. Podczas gdy inne stara się na powrót zaszczepić, lub przywrócić im dawną świetność.
A nikt nie zadaje równocześnie pytania dlaczego towarzysze z poprzedniej epoki tak zaciekle ścigali za pochodzenie? Bo może miało to dla nich ogromne znaczenie? Chyba miało, skoro można było za to dostać kule w tył czaszki.
No więc dlaczego to miało aż takie znaczenie?
W filmie Wajdy "Katyń" najbardziej wstrząsnęła mną jedna scena. Kiedy dawna służąca, prosta kobiecina słabo umiejąca się poprawnie wysłowić, odwiedza po wojnie swoją dawną chlebodawczynię, panią generałową. Pani generałowa przymiera głodem, a tymczasem owa służąca zajeżdża limuzyną przed kamienicę iolśniewając wszystkich swoim futrem oddaje generałowej pamiątki po mężu,generale, które przechowała podczas wojny. Poczciwej byłej służącej wymknęło się przy mężu określenie "pani" w odniesieniu do generałowej, za co została przez męża niewybrednie zrugana. "Ty tu jesteś teraz pani"- pouczył żonę.
Ta scena moim zdaniem jest odpowiedzią na pytanie, co jest aktualne. I dlaczego tylko w Polsce tak wściekle zwalcza się wszelkie tematy związane z tożsamością. Smutno tylko, że do tej walki wynajmuje się również artystów, nawet tak wydawałoby się odległych od tych tematów, jak projektanci taboretów.
Inne tematy w dziale Polityka