bożena bożena
644
BLOG

Dziennikarze (J.Jankowskiej)

bożena bożena Polityka Obserwuj notkę 4

Wczoraj na blogu Janiny Jankowskiej znalazłam takie oto zdanie:

"Dziennikarze już nie opisują świata, nie pomagają go zrozumieć w całej złożoności."

Napisała je dziennikarka, autorka bloga o tytule "Gra o media i sprawy publiczne", była przewodnicząca rady programowej TVP.

Tak mnie zatkało, że zupełnie zapomniałam o czym jest ta notka, w której owo zdanie znalazłam. Od wczoraj dręczy mnie pytanie: czy Janina Jankowska (a z nią cała reszta dziennikarzy) uważa nas za pogardy wartych półmózgów, że całkiem serio, bez obaw wypisuje pod swoim nazwiskiem takie zdania? Czy może jest ona (i cała reszta dziennikarzy) na tyle szalona, że wierzy (przynajmniej częściowo) w to, co pisze? Albo wyrachowanie albo obłęd. Trzeciej możliwości moim zdaniem nie ma.

Nie zgadzam się również z komentarzem "zwyczajnego", skierowanym do mnie pod wspomnianą notką pani Jankowskiej:

"Myślę ,że nie jest tak źle. Nie wszyscy dziennikarze dają się wykorzystywać instrumentalnie chociaż to bardzo trudne w tym zawodzie. Świat dziennikarski to nie jakiś hermetyczny zakon. Są odbiciem społeczeństwa. Informują i dzięki im za to. Trzeba czasem zdawać sobie sprawę z tego ,że to my nadmiernie reagujemy. Jednak czy chcielibyśmy by to przede wszystkim mieli na względzie, gdy się zastanawiają opublikować czy nie opublikować? Ja na przykład nie chciałbym aż takiej autocenzury."

Przyznam również, że nie rozumiem do końca tego komentarza. Ale po kolei, odpowiem na niego.

Myślę ,że nie jest tak źle. Nie wszyscy dziennikarze dają się wykorzystywać instrumentalnie chociaż to bardzo trudne w tym zawodzie

A ja myślę, że jest źle i zawsze było z tym zawodem coś nie tak. Nie wierzę w tzw niezależne dziennikarstwo, bo nawet nie wiem, cóż owy oksymoron ma znaczyć? Niezależne od czego? Dziennikarz jest zawsze od czegoś zależny najczęściej są to pieniądze i popularność. Czt raczej ten magnes popularności i świcenia światłem autorytetu. Zawsze tak było, to jest wpisane w ten zawód i jeśli ktoś myśli inaczej, że są dziennikarze "niezależni" w tym powszechnym rozumieniu (tylko czy znajdzie się ktoś, kto odważy się nam zdefiniować tę niezależność) to jest naiwny.

Ostatnio słuchałam felitonu p. Marii Woś w PR Wrocław, kiedy analizowała w popuarnym wśród młodych kobiet  dużych miast miesięczniku "Elle" artykuł o świeżości powiewu z zachodu, gdzie prezydenci Francji i Niemiec nie mają już żona a partnerki ito jest takie świetne, bo partnerki są łatwo wymienialne (żeby nie było nudy i stęchlizny) a często tymi partnerkami zostają dynamiczne, ładne i młode dziennikarki. Artykuł ten pisała jakaś pani której nazwiska nie pamiętam, ale wiem, że na stałe rezyduje w Brukseli. Moim zdaniem szuka tam sobie właśnie partnera z najwyższej bo prezydenckiej półki. Ot, taka dygresyjka na temat trochęzwiązany z dziennikarstwem.

 

Punkt kolejny: Są odbiciem społeczeństwa. Informują i dzięki im za to.

Co to za komunał "są odbiciem społeczeństwa?" jakiego społeczeństwa? komentator rzuca sobie w przestrzeń takie zdanie i myśli, że zrobi wrażenie. Nie, nie zrobił, ale uczulam na to by zatrzymywać się nad takim pustosłowiem i zawsze je piętnować. A jeśli ktoś nie ma pewności czy dane zdanie jest pustym komunałem, to niech go sobie przeczyta kilka razy i próbuje swoimi słowami opowiedzieć, cóż ono znaczy, jaka treść się za nim kryje. Przy zdaniu "są odbiciem społeczeństwa" kryje się NIC.

A o czym informują?

Zatrzymajmy się dłużej przy tej funkcji informowania. Ale że duuuużo wcześniej o wiele wiele mądrzejszy udzie ode mnie o tym już pisali, pozwolę sobie zacytować fragment ciekawej książki. W jednym rozdziale ukazuje ona właśnie proces informowania społeczeństwa o wydarzeniach przez znanego i cieszącego się szacunkiem i autorytetem dziennikarza o ciekawym przydomku Hibbs. (trochę długie, ale warto poczytać)

"(...) Ocena sytuacji w jego relacji zwykle zależała od spójników 'ale', 'wszelko', 'chociaż', 'bądź co bądź' oraz innych podobnych słówek. W miarę jak pensja stawała się coraz większa (wydawcy i właściciele dzienników lubią takie podejście do rzeczy), a liczba jego dawnych przyjaciół malała, stawał się coraz bardziej zadowolony z siebie. dostrzegał w sobie z dumą prawdziwedo dyplomatę - czyli człowieka, który zawsze mówi to, co trzeba. Nie udało mu się wszakże uniknąć intelektualnej Nemezis i w końcu oiągnął taki poziom dyplomacji, że stał się zupełnie niezrozumiały. Tym, którzy znali Hibbsa, nietrudno było uwierzyć w to, iż wszystko co mówi jest słuszne, taktowne, że jego słowa powinny uratować sytuację. Trudno im było natomiast pojąć, o co mu właściwie chodzi. W pierwszych latach dziennikarstwa Hibbs z łatwością przyswoił sobie najgorszy obyczaj współczesnego dziennikarstwa: spychanie na margines ważniejszych części problemu i poruszania spraw mniej ważnych.(...)

Hibbs ułożył już artykulik wstępny omawiający incydent w Pebbeswick raczej ukazujący stan faktyczny, o ile artykuły Hibbsa w ogóle kiedykolwiek coś ukazywały. Motywy, które kazały mu omijać sedno sprawy były jak zwykle złożone.(...)

Dalej już takt pana Hibbsa wyradzał się w szaleńtwo mglistych dygresji. Był to doprawdy wspaniały artykuł. Czytelnik mógł wysnuć z niego garść mętnych wniosków co do zapatrywań pana Hibbsa, niemal na wszystko, z wyjątkiem tematu, o którym była właśnie mowa.(...)"

Dalej natępuje dyskusja z czytelnikami nad artykułem pana Hibbsa:

"(..)Wszystkie osły mówiły, że gdyby to czy tamto, kamienie czy wodorosty, obcy goście, zła pogoda, czy też urządzenia kąpielowe - zostałyby zmiecione z powierzchni ziemi, nie byłoby się zdarzyło to, co miało miejsce w Pebbeswick. Wszystkie te osły odznaczały się tylko jednym drobnym mankamentem: nie miały zdaje się najlżejszego pojęcia o tym, co się zdarzyło naprawdę. (...) Nikt nie wiedział co się zdarzyło. Nikt nie wie tego po dziś dzień.

(...)Ów szczególny, mętny spryt, który z pewnością jak dotychczas był jedyną uchwytną zaletą Hibbsa, spowodował, ze wyszedł on z tej dziennikarskiej próby zwycięsko. Inne tygodniki poszły bowiem jego śladem."

 

Słowa te napisane zostały niemal sto lat temu, a ich autorem jest oczywiście G>K> Chesterton. Fragment pochodzi z jego powieści pt. "Latająca gospoda"

 

Ku rozwadze.

 

 

 

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka