Kiedy ostatnio ktoś mnie zapytał, na czym byłam w kinie, nie mogłam sobie przypomnieć. To było dawno temu. Nie jestem kinomaniakiem, to raz, a dwa, to, co mnie interesuje w kinie pojawia się nader rzadko. Jeśli dziś ktoś by mnie spytał, kiedy byłam w kinie ostatnio, będę umiała odpowiedzieć, ponieważ byłam wczoraj. Z dziećmi. Warte odnotowania jest również to, że poszliśmy tam z mojej inicjatywy.
W kinie od jakiegoś czasu grają film animowany pt. "Robaczki z Zaginionej Doliny". Ja epizody z życia minuscule znałam już od lat, bo wystarczy wpisać to sobie na YT i miło spędzić czas oglądając perypetie pajączków, biedronek, much, mrówek i innych bożych stworzeń.
Mój dzisiejszy wpis nie jest recenzją "Robaczków", ponieważ nie umiem i nie piszę nigdy recenzji filmowych. Chciałam się jedynie podzielić pewną refleksją, którą wyniosłam z kina. Nie chodzi o narzekanie na 25 minut reklam przed seansem, zniosłam również dzielnie smród popkornu, głośne pogwarki i komentarze widzów, jakby byli u siebie w domu, łażące dzieci i wędrówki rodziców z pociechami do toalety. Cóż, w końcu poszłam na seans dla dzieci przeznaczony, przyjmuję więc, że może się on rządzić swoimi prawami.
Film o robaczkach z Zaginionej Doliny jest filmem, w którym nie pada ani jedno słowo. Owady porozumiewają się między sobą swoimi odgłosami, nawet próbują się uczyć od siebie, tzn jeden gatunek od drugiego. Muzyka oczywiście jest jednym z głównych bohaterów. W mojej ocenie jest to największa zaleta tej produkcji. Przed seansem robaczków uraczono nas 5 zapowiedziami nowych filmów dla dzieci i ja po ich obejrzeniu miałam w głowie jeden wielki chaos. Wszystko było bowiem papką, mieszaniną ciągle powtarzających się gagów, ciężkiego słownego dowcipu, moim zdaniem zupełnie nie odpowiadającego percepcji małych dzieci (do kina chodzą rodzice już nawet z dwuletnimi maluchami). Żadna zapowiedź nie zachęciła mnie do wydania kolejnych pieniędzy na bilety, miałam bowiem wrażenie, że już to wszystko widziałam i słyszałam i to kilka razy. Wystarczy powiedzieć, że we wszystkich zapowiedziach - a było ich 5 - eksponowano słowo MAGIA. Czy to była historia o najmądrzejszym psie świata, któremu opieka społeczna oddała na wychowanie małego chłopca, czy o lego ludzikach, czy o jakichś ludziach lodu, czy wreszcie o Dorotce z krainy Oz, wszystko było tam magiczne. Magiczna wyprawa, magiczna przyjaźń, magiczne przygody. Ja osobiście magią nie interesowałam się nigdy, a teraz nie zainteresuję się już z pewnością, ponieważ samo to słowo budzi we mnie podobne uczucia, jak kiedyś na studiach zupka chińska, którą wszyscy w akademiku jedli codziennie.
Robaczki to opowieść o przyjaźni, nie magicznej, ale takiej zwykłej, o poświęceniu, o głupocie, która staje się przyczyną porażki i o tym, że zło należy omijać szerokim łukiem, a pod żadnym pozorem nie wchodzić z nim w jakiekolwiek interakcje, ponieważ grozi to jeszcze większym narażeniem życia. Śliczna, spokojna opowieść, przeplatana pięknymi krajobrazami i spokojną muzyką.
Jest taka scena, kiedy biedroneczka ucieka przed dręczącymi ją muchami. Zderza się w tej ucieczce z kamieniem, spada z wysokości, traci skrzydełko i pada nieprzytomna. Obecna na sali dzieci, pomiędzy jednym a drugim kęsem popkornu patrzą.... przerażone? Nie, dzieci wybuchają śmiechem. Naprawdę. Może nie wszystkie, ale znaczna ich ilość. Scena jest smutna, muzyka towarzysząca jest smutna....nie wiadomo, co stanie się z biedroneczką. Dzieci wraz z rodzicami rechoczą. A ja nie wiem, z czego, bo nie widzę nic śmiesznego. To akurat jest ten fragment filmu, który z założenia miał być nieśmieszny. I myślę sobie, że ci rechoczący (bo nie wszyscy rechotali) są pod wpływem jakiejś magii. Ale nie mam tu na myśli magii powiązanej z okultyzmem. Nie, to ta magia prosto z tych hałaśliwych, jednakowych produkcji dla dzieci, taka tandetna, jak z chińskiej fabryki podróbek. I tak mi się smutno zrobiło jeszcze bardziej. Bo ta nieszczęsna biedronka była tylko narysowana, a siedzący wokół mnie ludzie prawdziwi, z krwi i kości. Biedronka się podniosła i skrzydełko jej w końcu odrosło. Nie wiem, jaką szansę mają ci widzowie. Sądząc po zapowiedziach kinowych nowości, niewielką.
Inne tematy w dziale Kultura