bożena bożena
529
BLOG

Szlachetne intencje to smierć

bożena bożena Społeczeństwo Obserwuj notkę 9

Może powinnam zacząć od przysłowia, że dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane, ale w temacie o którym chcę dziś napisać, to właśnie smierć jest głównym bohaterem.

Dawnymi czasy część wakacji spędzałam na kieleckiej wsi. Jaka to była wies, to trudno opisać w kilku zdaniach. Dosć, że gdy przekraczało się granicę województwa kieleckiego, a już powietrze - jego zapach, kolor, gęstość - były inne. Gdy podróżowałam kiedyś na trasie z wybrzeża liguryjskiego na wybrzeże lazurowe miałam podobne odczucia widocznych różnic - zmieniał się tam kolor nieba, kolor wody, powietrza. Jak w kieleckim.

No więc jako dziecko miałam możliwość poznania wsi najbardziej wiejskiej z możliwych, przyglądałam się pracy rolników i chłopów, piłam mleko, jak to mówią: prosto od krowy i raz nawet pozwolono mnie i innym dzieciom spać na sianie. Choć tu spotkało nas rozczarowanie, bo spanie na sianie w naszym przekonaniu miało wyglądać tak, że po prostu idziemy do stodoły, rzucamy się na siano tak jak stoimy i spimy sobie do rana. Tymczasem dorośli widzieli to inaczej, spaliśmy raz na sianie, owszem, ale w pościeli!!! i co najgorsze - w piżamach. Jedyną więc atrakcją pozostało wzajemne straszenie się do późnej nocy.

Inną największą atrakcją była konna przejażdżka, na którą bardzo rzadko się zgadzano, wtedy nie wiedziałam dlaczego, dziś już to rozumiem. Komu się chciało męczyć i ryzykować dla kaprysu miastowych dzieciaków, gdy ręce zawsze były pełne roboty?

Niemniej jednak czasami sadzano nas na te ogromne konie i mogliśmy jechać kilka kroków stępa, na oklep oczywiście, co było niezapomnianym przeżyciem. W ramach wdzięczności zrywaliśmy całe naręcza lisci buraków cukrowych i potajemnie te konie dokarmialiśmy.

Dzis już w żadnym gospodarstwie nie ma konia. Mało kto już nawet pamięta, że kiedyś były, były dorosłe konie, źrebaki i mnóstwo frajdy dla dzieci. Konie już dawno zostały przerobione na jakies pasze, czy ja wiem co?

Teraz są konie mechaniczne, owszem pomocne, ale nieczułe i w ogóle nieinteresujące.

Co jakiś czas słychać doniesienia o dzielnych ekologach, protestujących przy wjeździe na Morskie Oko przeciwko wykorzystywaniu koni. Nie zadowalają ich regulacje które uniemożliwiają przeciążanie nadmierne koni pociągowych. Konie mają zniknąć i basta.

Ja sama byłam kilka razy na Morskim Oku i nigdy z bryczki nie korzystałam. Najpierw z oszczędności, teraz dlatego, że po prostu lubię spacer tą trasą. Owszem, żal mi bywało tych koni ciągnących bryczki pełne turystów, ale z drugiej strony wiem, ze są osoby, które mogą mieć problemy z przejściem całej trasy, bryczka zawsze jest też atrakcją, zwłaszcza dla zapyziałych mieszczuchów.

No i ostateczny argument jest taki, ze pracujące tam konie są końmi pociągowymi. Znaczy to mniej więcej tyle, że są gatunkiem przeznaczonym do ciężkiej pracy polegającej na ciągnięciu sporych ładunków. .

Przyglądałam się,  ostatnio jak byłam w Tatrach, temu, jak fiakrzy dbają o swoje zwierzęta. Jak są czyszczone i karmione. Widziałam niejednego, który ze swoim koniem rozmawiał, mówił do niego jak do przyjaciela. Nie wierzę w bezmyślne okrucieństwo, w to, ze właściciel miałby bezlitośnie traktować swoje zwierzę, z którym się przyjaźni i które jest tak naprawdę jego żywicielem. Ja wiem, że media lubią epatować tragedią o padniętym na trasie koniu. Gdy pokazują w zbliżeniu ten nieszczęsny koński pysk i oczy zamknięte już na zawsze, każdej co bardziej wrażliwej duszyczce łza się w oku kręci i zapomina ona o tym, że właśnie wpisuje się tym swoim wzruszeniem w plan producenta programu, że dzięki tym łezkom robi się później niezłe dile, na przykład z producentami jakichś pojazdów typu melex.

Żadna jednak wrażliwa duszyczka nie zapyta, co stanie się z tymi konikami, jeśli lobbyści dopną swego i zabronią fiakrom pracować. Czy konie będą od tej pory żyć w luksusach, wybierać czy dziś może wolą owies albo jakąs inną bardziej bogatą w minerały mieszankę? A na deser soczyste jabłka.

Nie, konie pójdą prosto do rzeźni. Rzeźnia, ubojnia, to są słowa, które w przeciętnym odbiorcy doniesień medialnych wywołują prawdziwą odrazę i skurcz mięsnia twarzy, a także chwilowo mogą zaburzyć proces trawienia suszi.

Tak, moi drodzy, te biedne, wykorzystywane koniki pociągowe pójdą do rzeźni prosto z tego szlaku, na który ich bohaterscy ekolodzy nie wpuszczą. Żaden góral nie będzie bowiem utrzymywał konia pociągowego dla sztuki. Do Janowa Podlaskiego takich bowiem nie zapraszają.

Prawda jest bowiem prosta jak budowa cepa: koń pociągowy, żeby żyć i utrzymywać się w zdrowiu, musi pracować. Jeśli zabroni mu się pracy, to jest to równoznaczne z jego odstrzeleniem. Więc zastanówcie się wszyscy płaczący nad losem tych zwierząt, czy wasze łzy i wzruszenie nie sprowadzi na nich szybkiej śmierci.

 

 

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo