Na początek, jak zawsze kiedy piszę o gospodarce chciałbym asekuracyjnie uprzedzić żem w tym kierunku nie kształcon:) Tym nie mniej jako obywatel płacący podatki wypowiadać się na temat swoich pieniędzy prawo mam:)
www.gazeta.pl : Gwałtowny wzrost zadłużenia Polski ma pogłębiać się także w przyszłym roku. Według rządu dług publiczny otrze się o kolejny próg i wyniesie 54,7-54,8 proc. PKB. Minister finansów pytany o deficyt sektora finansów publicznych odpowiada jedynie, że nie kwestionuje wyliczeń innych instytucji. Według NBP wyniesie on 7 proc. PKB, Komisja Europejska jest bardziej pesymistyczna i mówi o 7,3 proc. PKB.
Według NBP w przyszłym roku pęknie jednak drugi próg ostrożnościowy (55 proc. PKB), a w 2011 roku - trzeci (60 proc. PKB). Gdyby to się zmaterializowało, czekają nas prawdziwe kłopoty: w 2012 nie byłoby podwyżek w budżetówce, emerytury i renty waloryzowano by jedynie o wzrost cen, a w skrajnym przypadku trzeba byłoby przygotować budżet bez deficytu.
Więc nie reformujmy finansów publicznych. Dalej płaćmy na PFRONy, KRUSy, ZUSy i inne pasożyty. Zapomnijmy o budżecie zadaniowym, nie weryfikujmy zasadności przyznania największej ilosci rent na mieszkańca w Europie. Nie zastanwiajmy się nad możliwoscią wcześniejszego pzrechodzenia na emeryturę przez nauczycieli, nie musimy robić nic.
Przyjdzie czas i reforma finansów publicznych zrobi się sama. tylko bolało będzie bardziej.

Inne tematy w dziale Polityka