Mam kumpla ateistę. Uczciwego ateistę (również zatwardziałego konserwatystę co ciekawe zresztą:)), który ma w nosie to czy gdzieś wisi krzyż czy nie, czy ludzie chcą się modlić czy nie, czy chcą dawać pieniądze na Kościół, czy modlą się do tego czy innego boga. Sam w żadnego nie wierzy ale skoro inni czują taką potrzebę...
Ale są też inni ateiści. Ateiści którzy wierzą w to, że Boga nie ma. Ich wiara poparta jest takimi samymi dowodami jak wiara tych, którzy wolą wierzyć w to że Bóg jest czyli jak wynika z samej natury wiary po prostu brak im dowodów. Moim zdaniem jest to wiara o dokładnie takiej samej konstrukcji jak inne wiary czyli oparta na irracjonalnej potrzebie istnienia w swiecie o takiej czy innej istocie.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zajął się sprawą krzyży w klasach. W swoim postępowym entuzjazmie zapędził się moim zdaniem w straszliwy paradoks, bo jeżeli w imię neutralności światopoglądowej państwa w klasie nie ma prawa wisieć krzyż to jego przymusowy brak w świetle tego co opisałem w drugim akapicie jest również manifestacją pewnego światopoglądu a właściwie wiary w to, że Boga nie ma i w tym sensie moim zdaniem powinien być zakazany.
Bardzo nie lubię kiedy apostołowie nowej moralności bawią się naprawianiem światopoglądów. To zwykle bardziej komplikuje niż upraszcza sprawy.

Inne tematy w dziale Polityka