Kiedy wybuchła pierwsza wojna czeczeńsko-rosyjska spora część z nas była gotowa łapać za kałasznikowy. Migawki w telewizji pokazywały czeczeńskich mężczyzn tańczących na ulicach Groznego. A potem dzielnie bili ruskich w obronie swojej młodej niepodległości. Cóż jednak może dzielny ale mały naród przeciwko potędze nad którą prawie nie zachodzi słońce. Zabito ich, potem porywano tych co przeżyli, gwałcono ich kobiety. W końcu powstańczy etos zmienili na bandycki chleb.
A jakaś część chciała po prostu normalnie żyć. Wyjechali i żyją do dzisiaj w barakach między innymi na przedmieściach miast w Polsce. Są inni więc najczęściej spotykają się z nienawiścią. Często zresztą w jakiś sposób zasłużoną. Ze swojego kraju wywieźli tylko kult przemocy.
Jeden z nich Mamed Khalidow został Polakiem, nawet sławnym, ponieważ potrafił się fajnie bić. W formule MMA pewnie nawet ma okazję nadal bić ruskich a to w Polsce zwykło sie podobać. Skoro jednak daliśmy mu taką szansę, czy w porządku jest to że nie dajemy jej czeczeńskiej matce z czeczeńskim dzieckiem, która od życia chce tylko tyle żeby móc trwać bez strachu przed śmiercią?
p.s. przy okazji pozwolę sobie wywiesić nowy rysunek zainspirowany wczorajszą dyskusją n.t. krzyża


Inne tematy w dziale Polityka