Mamy ostatnio spore zamieszanie związane z niefortunnym orzeczeniem Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu dotyczącym obecności krzyży w klasach. Zamieszanie to europosłanka Joanna Senyszyn wykorzystuje (nie nawiązując bezposrednio do orzeczenia) do proklamacji swego rodzaju "krucjaty" przeciwko krzyżom w polskich klasach i zupełnie przypadkiem również do promocji swojej osoby jako obrońcy tzw. neutralności światopoglądowej państwa.
Zastanówmy sie więc czym ta neutralność światopoglądowa jest. Czy jest zupełnym brakiem odniesień do religii w sferach przez państwo kontrolowanych? Wydaje mi się że niezupełnie. Gdyby tak tak było nie mielibyśmy wolnego w Boże Narodzenia czy Wielkanocy na przykład. Przecież to nie Kościół ustanawia dni wolne od pracy. Zostały one ustanowione w wyniku pewnego kompromisu pomiędzy sferą religijna i państwową. Warto równiez zauważyć że z jakichs powodów nie mamy wolnego w Ramadan czy Chanuki. Można zatem jak sądzę ową neutralność światopoglądową zdefiniować jako rozsądny i wypracowywany latami kompromis pomiędzy sferą świecką a laicką.
Dla jasności. Jestem świadom znaczącego wpływu Kościoła Katolickiego na nasze państwo. Jestem również świadom pewnych palotolgii z tego wynikających. Jednak tak jak obca jest mi filozofia Goryszewskiego (?) wg. której Polska nie musi być bogata byle była katolicka tak z głębokiem przekonaniem będę zwalczał radykalne drgawki Senyszyn( która serwuje nam z usmiechem na ustach nową światopoglądową wojnę domową) ponieważ nie uważam żeby wojujący ateizm i radyklany antyklerykalizm były synonimami światopoglądowej neutralności.

Inne tematy w dziale Polityka