Są chwile kiedy warto wypowiedzieć się ostro i radykalnie. Są rzeczy które na taką wypowiedź zasługują. Jednak kiedy robi się to bezustannie w końcu dociera się do granicy śmieszności. Dziś mam wrażenie dotarł tam Marek Migalski.
PO dociera kolejno do coraz wyżej położonych szczytów lenistwa i niekompetencji. Kwestie takie jak polityka w właściwie brak rządowej polityki wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem stosunków z Rosją, kompletna porażka w walce o kształt Europy po traktacie lizbońskim, niedotrzymywanie obietnic przedwyborczych, próby zamachu na moją emeryturę, rozkład służby zdrowia itp. itd. Suma tych wszystkich elementów razem z całą moją niechęcią do etatyzmu powinna mnie mimo wszystko zbliżać do pisowskiej strony barykady.
A jeżeli nie zbliża to między innymi dzięki tym pisowskim maniom, które bezustannie przypominają mi o PiSu nataurze. Maniom i nerwicom natręctw, które każą pisowskim politykom gadać w kółko o upadku PO zamiast wziąść się rzetelnie do analizy własnej słabości i podjąć próbę poważnej reformy swojej formacji, która najwyraźniej zafiksowała się na twardym elektoracie odbierając sobie możliwosć zwycięstwa w wyborach.
I tak co chwila ktoś wieszczy upadek PO. Bo może koalicja się rozleci, bo może kryzys dopomoże, a może dopomogą afery, a może jakaś kłótnia, może (parafrazując "klasyczkę";)) coś tam coś tam... A PO szybuje jak gdyby na złość pzrebierającym nóżkami przeciwnikom.
Panowie, naprawdę, nie bądźcie śmieszni.


Inne tematy w dziale Polityka