Przeczytałem dziś w "Polsce" mały artykulik na temat sprzedawczyni w sklepie, która nie mogąc się doczekać pensji spakowała część asortymentu sklepu i wywiozła w sobie znanym kierunku. Oczywiście natychmiast została oskarzona o kradzież. Artykuł pełen jest epitetów pod adresem sprzedawczyni. Złodziejka.
Nie jestem prawnikiem i nie potarfię pod kątem uregulowań prawnych takiej sytuacji zanalizować. Sam jednak bywałem w podobnej sytuacji. Nigdy nie spakowałem sobie komputera jako gratyfikacji za niewypłaconą pensję ale z pewnością kilka razy byłem tego bliski. W związku z tym mam taką wątpliwość, może ktoś będzie mi to w stanie pomóc zrozumieć.
Dlaczego pracodawca, który dysponuje własnoscią pracownika nie wypłacając mu pensji jest traktowany jako przedsiębiorca, który ma kłopoty a pracownik, który (najczęsciej w konsekwencji niewypłacenia mu pensji czyli nie jako inicjator niewłaściwej sytuacji) dysponuje własnoscią pracodawcy zostaje natychmiast mianowany złodziejem?
Czy żeby awansować do tej lepiej traktowanej kasty muszę założyć działność gospodarczą? A jeżeli się "samozatrudnię" i będę zmuszony do "wzięcia sobie pensji w naturze" to bedę potarktowany jako przedsiębiorca z kłopotami czy złodziej?

Inne tematy w dziale Polityka