Powiedzmy, że mam do Toyaha pewien dystans. Swego czasu lubiłem do niego zaglądać choć rzadko udzielałem się jako komentator. W nieco innym świetle zobaczyłem jego teksty po jego wiernopoddańczej wobec Jarkacza deklaracji na urodzinach salonu24. Przestałem bywać starając się zachować neutralny dystans.
Razem wystartowaliśmy w onetowskim konkursie na blogera roku. Konkursie w którym nota bene odpadłem w przedbiegach;). Również w konkursie startu w którym właściwie żałowałem po tym jak zobaczyłem jak pną się w górę blogi nieistotne, nieciekawe, za to prawdopodobnie wspierane pzrez któreś z partyjnych młodzieżówek. Na placu boju pozostało jednak i kilku naszych. Pośród nich Toyah wspierany wyłącznie przez własnych czytelników. Nawet nie Administrację salonu24, która słusznie uznała, że nie ma sensu wspierać tego typu konkursu. Pomimo tak niesprzyjającej sytuacji Toyah wygrał na pohybel partyjnym krawaciarzom.
Nie wiem na ile mam do tego prawo ale troszkę czuję jakby wygrał i w moim imieniu i w imieniu nas wszystkich pokazując tym samym nie do końca ucziwemu systemowi figę. Dziękuję Toyahu.

Inne tematy w dziale Polityka