Przyzwyczailiśmy się do tego, że słowo polityk to słowo brzydkie a określenie "polityczny" ma zabarwienie pejoratywne. I tak każda decyzja, którą określi się tym mianem, każda nominacja, każdy projekt czy pomysł może być sprowadzona tym mianem do poziomu reprezentowanego rzeczywiście przez naszą klasę polityczną. Zresztą czasem zupełnie niesprawiedliwie i nielogicznie w tym sensie, że w demokarcji wiele decyzji ma charakter polityczny i nie ma w tym niczego złego. A jednak z codziennego punktu widzenia pejoratywność tego przydomka ma swoje uzasadnienie.
Szczególnie kiedy widzimy polityków sprzedajnych, których biznesmeni traktuja jak chłopców na posyłki. Polityków którzy czasem za darmowe wczasy, czasem za fajne firanki w wypożyczonej superfurce a czasem za garść blachy na pokrycie domku letniskowego są gotowi ryzykować dobro państwa, nasze pieniądze i swoja twarz. Polityków ogarniętych obsesjami, którym zbyt łatwo jest ryzykować dobro wspólne w imię zaspokojenia tych czy innych fobii czy filii, polityków gotowych na współpracę z każdym chamem, wariatem, durniem a choćby i przestępcą w imię zdobycia władzy.
A przecież bywają też politycy inni. Stojący na czele wolnych ludzi przeciwstawiających się krwawemu systemowi, mających za broń jedynie przekonanie o słuszności obranej drogi. Politycy nie cofajacy się przed groźbą aresztowania, żyjący w świadomosci, że podobni im zniknęli w tajemniczych okolicznościach. Bez pieniedzy, bez gwarancji zwycięstwa. Czasem nawet bez nadziei.
Tacy jak Andżelika Borys.

Inne tematy w dziale Polityka