Notka z gatunku czepialskich. Długo się zastanawiałem czy pownienem ją opublikować ale...publikuję;)... Pan Marek Migalski to sympatyczny facet a w zakresie politologii również przenikliwy analityk. Równoczesnie taki jakiś nie do końca dorosły...
Do polityki poszedł niby ideały realizować. Poważnie? Z ideałami w polityce to nawet we "Władcy Pierścieni" było różnie ale dajmy na to. W końcu istnieją tacy ludzie jak Romaszewski czy Piesiewicz w których idalizm, może i jak ten głupi, wierzę, więc dlaczego nie Migalski. Migalski natomiast zaczął od naparzanki w obronie partyjnej linii. OK, może to w jego mniemaniu słuszna linia. Potem robił za pisowskiego Palikota. No dobra, może uznał, że cel uświęca srodki, może Ukochany Przywódca taka mu wyznaczył rolę. OK. W tym samym czasie usiłował dość często wypowiadać się jako naukowiec. Cóż, ciągle nim jest. Choć frajerami Ci, którzy biorą to za obiektywną monetę. W końcu sam doktor Migalski powiedzieł coś takiego (proszę o poprawę, bo nie pamietam tego zbyt dokładnie): "...jako naukowiec walczyłem o prawdę, jako polityk walczę o dobro...".
Ostatnio doktor Marek Migalski uniósł się słusznym gniewem w obronie Anity Gargas (tej od Misji Specjalnej co to terminarz programowy miała dziwnie skorelowany z terminarzem działań CBA). Miał prawo. Zagroził, ze wysiada. Świetnie, nawet Prezes podobno się zdenerwował.
Tylko co dalej Panie Marku sympatyczny? Bo na razie to ten słuszny gniew wart tyle co przeprosiny Palikota.

Inne tematy w dziale Polityka