Mainstreamowa narracja dotycząca katastrofy smoleńskiej leży w gruzach. Od kilku dni, od kiedy dzięki przeciekom znaliśmy z grubsza założenia dzisiejszej konferencji, zastanawiam się w jaki sposób mainstreamowy kombinat będzie się przed konsekwencjami tego wydarzenia bronił. Spodziewałem się, że przede wszystkim przy użyciu strategii "oj tam oj tam" czyli to nie takie ważne, opluwanych od miesięcy wdów nie ma za co przepraszać, te raporty nie są ostateczne a wogóle to do Moskwy właśnie pojechał Seremet i w efekcie doskonałej współpracy z organami państwa rosyjskiego udało mu się uzyskać zapewnienie, że wrak zostanie przekryty. I po części tak się właśnie dzieje (mam na myśli obronną narrację nie przykrywanie wraku).
Z tym, że to nie wszystko. Otóż okazuje się, że najważniejsze jest nie to, że główne założenia podawanych "do wierzenia" bzdur leżą w gruzach. I że nic nie potwierdza wersji o naciskach Błasika. Najważniejsze jest to, że nie ma dowodów na owych nacisków brak. I że nie ma dowodów na bombę. I na mgłę. I na atak krwiożerczych wiewiórek.
Cóż, skoro jesteśmy przy teoriach spiskowych i zauważamy, że nie odnaleziono dowodów na ich potwierdzenie warto zauważyć, że w ich masie nie potwierdzono również teroii spisku szalonego Lecha Kaczyńskiego z pijanym generałem Błasikiem, którzy zmusili zastraszoną załogę kamikadze do rozbicia samolotu w celu ułatwienia kariery politycznej prezesowi PiS. Teorii wyjątkowo dla umęczonych obywatelskich umysłów groźnej, bowiem kolportowanej przez "wiodące media" Kraju Licznych Ostatnio Dziwnych Zdarzeń.
Inne tematy w dziale Polityka
