Na początek zastrzeżenie. Prawda historyczna powinna być najważniejszą składową historycznej pamięci. Każde historyczne kłamstwo albo prędzej czy później rodzi zatrute owoce albo zatruwa sumienie kłamcy. Tak czy siak, każde budowanie zamków na, choćby i złotym, piasku hisotrycznego kłamstwa musi mieć złe lub jescze gorsze konsekwencje (vide Katyń dla Rosji, której zalega cieniem na sumieniu)
Podobnie rzecz ma się w kwestii Wołynia. Ukraińcy wymordowali, jak twierdzą historycy, nawet 100 tysięcy Polaków. Dlatego, że chcieli usunąć jakikolwiek ślad polskości z ziemi, którą uważali za swoją. Zarówno w potocznym jak i ścisłym, oenzetowskim, znaczeniu tego słowo jest to ludobójstwo. Jednak czy szopka z jaką mieliśmy do czynienia w Sejmie była właściwym upamiętnieniem tej tragedii? Na tragifarsę zakrawa fakt, że na ostateczny kształt uchwały miał tak duży wpływ Miron Sycz, potomek upowca. Być może rację ma Paweł Kowal, który stwierdził, że lepiej już było uczcić ofiary minutą ciszy.
Trudno mi się opędzić od wrażenia, że komuś ostatnio strasznie zależało, by do grona naszych BYŁYCH sojuszników, obok Litwy, dołączyły Ukraina i Izrael. Oczywiście są to przypadki różne, od kilku już lat Ukraina z Polską problem ma nie mniejszy niż sama ze sobą, ale jednak strategicznie rzecz biorąc środkowoeuropejskie interesy mamy nadal w dużym stopniu zbieżne.
A ten nieszczęsny ubój rytualny? To oczywiście przykre, że ludzie zjadają zwierzęta, ale tak nas Pan Bóg stworzył. I czy rzeczywiście, w targanym kryzysem i załamaniem finansów publicznych kraju, największym problemem jest to w jaki sposób Żydzi i muzułmanie zabijają zwierzęta? Tym bardziej, że problem pojawił się nagle. Przez dwadzieścia parę lat po 1989 roku nam to nie przeszkadzało i nagle okazało sie nadzwyczaj istotne. Czy chodziło tylko o temat zastepczy czy też o to żeby nas skłócić z Izraelem?
Nie bez powodu piszę ten tekst nieco po wydarzeniach związanych z obchodami rocznicy Wołynia i kwestii uboju rytualnego. Chciałem by emocje nieco opadły. Oczywiście jedynym co je łączy sa moje domysły. Tym nie mniej, są to domysły, które wiercą mi w głowie na tyle, że uznałem, że warto się nimi z Wami podzielić.
I skojarzeniem ze sceną z filmu Barei: "panie kierowniku, niech się pan zlituje, my już wszystkie sklepy w okolicy mamy poobrażane! - Do Bydgoszczy będę jeździł!"
Inne tematy w dziale Polityka