Był sobie Redaktor co się opozycji nie kłaniał, dzięki czemu, ów że Redaktor, fetowany był na salonach. A to taką redakcję prowadził, a to inną, a na każdej łamach premier częstym był gościem. Czy to w programie telewizyjnym pod Redaktora imieniem i nazwiskiem czy to na portalu propagującym zdrowe odżywianie parówkami, historyczne dzieło Premiera Tysiaclecia zyskiwało ochronę przed złosliwością bezmyślnej opozycji i medialną oprawę godną Kazimierza Wielkiego. I to było dobre.
Z jakichs powodów jednak się to Redaktorowi znudziło. Zbuntował się przeciwko porządkowi Cywilizowanego Świata. Zaatakował w tygodniku, którego był Redaktorem Naczelnym, Premiera. Że manko zrobił, że Polityka Miłości, ukochanego wcześniej rządu, to w istocie polityka miłości do samego siebie, że (uwaga, to wyjątkowo perfidne), że obywatele są przez władzę karmieni, i to w sposób nadzwyczaj kosztowny, wyłącznie dobrymi wiadomościami. I to już nie tylko zadziwiające jest, ale i dobre być nie może.
Nie może się to dobrze i dla Redaktora skończyć, bo złe języki gadają, ze ostatnio ciut PiSowi spadło a Premierowi wzrosło. Obyśmy więc doczekali sprawiedliwości.
Inne tematy w dziale Polityka