Co wynika z tego poszerzenia obecności amerykańskiej w Polsce?
Efekt wizyty prezydenta Dudy w USA budzi wątpliwości, zastrzeżenia i obawy.
Już choćby dlatego, że nie po to dążyliśmy do suwerennej kontroli nad polskim terytorium usuwając Armię Czerwoną, aby teraz, na kolanach zapraszać, USArmy.
To kwestia zasadnicza - czy obecność obcych wojsk jest rzeczywiście niezbędna i korzystna dla polskiego bezpieczeństwa?
Argumentem używanym przez rządzących jest twierdzenie, że nikt na świecie, a już na pewno Rosja, nie zaatakuje jakiejś bazy USA, gdyż spotkałoby się to z reakcją największego mocarstwa świata.
Tak było do niedawna. Jednak okres bezwzględnej dominacji USA już minął i obecnie tworzą się alternatywne systemy, gdzie Chiny, przy współpracy z Rosją są już równie potężne, a wiele wskazuje, że przewyższają potęgą świat, któremu przewodzi USA.
Czy zatem potrzeba tak uzależniającej współpracy z tym mocarstwem? Może właśnie obecność USArmy u nas stanowić będzie zagrożenie, gdyż Rosja będzie chciała uniknąć flankowego uderzenia z tego kierunku i zlikwiduje potencjalne zagrożenie?
Jakie korzyści mieć będzie Polska w takiej sytuacji?
Sprawa F - 35 i dronów.
Tu zagrożenie jest nawet większe. Po pierwsze, jeszcze niedawno pojawiały się informacje, że F - 35 jest konstrukcją niedopracowaną, niespełniającą wielu funkcji. Obecnie nasi propagandyści pieją z zachwytu nad tym narzędziem zniszczenia.
Niewątpliwie jest to zaawansowany technologicznie projekt o dużych walorach bojowych. Jednak można rozważać, czy alternatywne rozwiązania nie byłyby tańsze i bardziej skuteczne.
Tu w pierwszej kolejności chodzi o samoloty bezzałogowe. Nie mają ograniczeń wynikających z potrzeb ludzkiego organizmu - chodzi o przyspieszenia, czy lot na dużej wysokości, gdzie występuje konieczność dostarczenie tlenu, zapewnienia temperatury w kabinie itd. Dochodzi dodatkowy udźwig uzbrojenia.
Drony mogą być sterowane z centrów logistycznych na ziemi, ale może to być robione z samolotów "zawieszonych" w pobliżu miejsca operowania maszyn. No i są tanie.
Niebezpieczeństwem jest zakłócanie łączności. Jednak także i samoloty załogowe bez łączności - są "ślepe i głuche", a potrzeba lotnisk dodatkowo ogranicza możliwość ich wykorzystania. (Opcja z pionowym startem - częściowo niweluje te niedogodności).
W efekcie wydaje się, że inwestycja w F - 35 jest tylko iluzją dostępu do potęgi militarnej - droga i mało efektywna.
Co do dronów można mieć wiele zastrzeżeń - w sytuacji, gdy jest to eskadra USA. Chodzi o udostępnienie polskiej przestrzeni powietrznej. Obserwując bowiem wykorzystanie dronów w Pakistanie, czy Afganistanie, ale też w Jemenie - okazuje się, że drony są używane jako narzędzie terroru pozwalające "punktowo" eliminować niewygodne jednostki.
Czy zatem nie wystąpi sytuacja podobnego typu np. w razie istotnych sporów na temat realizacji "447"?
Biorąc pod uwagę różne zawirowania - nawet taka opcja jest do wyobrażenia. Wydaje się, że społeczeństwo powinno być poinformowane o zabezpieczeniach przed takimi sytuacjami - gdyż zdarzenia tego typu mogą być prowokacją ze strony środowisk mających dostęp do tych urządzeń.
Dochodzi jeszcze jedna kwestia: mamy wspaniałych informatyków i konstruktorów. Czy w umowie z USA nie ma blokad dotyczących tworzenie tego rodzaju uzbrojenia?
Tę sprawę także należałoby wyjaśnić. Polska nie jest własnością PiS, a wszystkich obywateli.