- Bronisław Wildstein - - Bronisław Wildstein -
2369
BLOG

Bronisław Wildstein - Książka "Ukryty" - 1 fragment

- Bronisław Wildstein - - Bronisław Wildstein - Kultura Obserwuj notkę 28

Prolog

[czwartek, 29.07.2010]

— Tak. Znałam człowieka, którego próbujecie zidentyfi kować. To Rafał Maj, a ja nazywam się Sylwia Nawrot. — Kobieta bez uśmiechu spojrzała w oczy oficera sekcji zabójstw Komendy Stołecznej, młodszego aspiranta, Jerzego Tatara. Poczuł zmiesza­nie i zdziwił się, że ciągle mogą nachodzić go podobne uczucia.

Przez moment Nawrot prześwietlała go wzrokiem. Potem przesunęła spojrzenie, aby zatrzymać je na brudnym oknie nad jego ramieniem, a potem na zagraconym biurku nieobecnego aspiranta Marczuka. Za chwilę Tatar uzna, że szacowała go jak jeszcze jeden element wystroju gabinetu. Teraz myśli, że takie kobiety nie pojawiają się w tym miejscu ani w jego życiu. Takie, które ściągają męski wzrok, każą oglądać się za sobą i pamiętać swój obraz. Za moment ze złością przypomni sobie, że męski wzrok ściąga także Iza. Męski wzrok i nie tylko. A piękne kobiety w najrozmaitszych rolach trafiają także do Komendy Stołecznej. Tatar nie wiedział nawet, czy Nawrot jest piękna. Spowodowała jednak, że nieomal zapomniał o sprawie, która bez widocznych powodów absorbowała go coraz bardziej, od kiedy opowiedział mu o niej prokurator, Czesław Wujcikiewicz, jego nieofi cjalny partner.

Trzy dni wcześniej, niezapowiedziany, pojawił się w jego ga­binecie, rozsiadł przy biurku i zaczął mówić.

— Śmierdzi mi to wszystko — podsumował swoją relację i z dezaprobatą rozejrzał się po gabineciku Tatara. Ciasne po­mieszczenie dyszało w kolejnych podmuchach lipcowego upału wdzierającego się przez otwarte okno. — Kiedy wreszcie awan­sujesz?

— Przecież wiesz — odpowiedział, a Wujcikiewicz z rezygna­cją pokiwał głową. Ale Tatar, włączając wiatraczek, który z hała­sem mozolnie usiłował wprawić w ruch tężejące powietrze, my­ślał już o czym innym. Zainteresowała go sprawa anonimowego mężczyzny znalezionego na wylotówce do Poznania dwa dni wcześniej. Czy już wtedy poczuł, jakie będzie miała dla niego znaczenie? Tatar wiedział, jakie fi gle potrafi płatać pamięć, jak myli zeznania nawet pełnym dobrej woli świadkom, a przecież nie mógł uwolnić się od myśli, że już gdy pierwszy raz usłyszał

o sprawie, niespodziewanie przeczuł jej wagę. Wierzył w swoją intuicję i nawet zastanawiał się czasami, co się pod nią kryje, ale Wujcikiewicz powiedział mu chyba za mało, aby wprawić ją w ruch. Może zaraził go swoim niepokojem?

W sobotę o trzeciej nad ranem tir zdążył w ostatnim mo­mencie wyhamować przed zwłokami tak, że przyczepa wpadła do rowu. Zablokował drogę na około godzinę, zanim udało się go na niej z powrotem ustawić. Człowiek na szosie zginął mniej niż godzinę wcześniej. Został rozjechany przez jeden, jak wy­czytali ze śladów opon, terenowy samochód. Zmiażdżona noga, brzuch, klatka piersiowa, głowa i ręka. Skręcała się, jakby gość próbował się jeszcze zasłonić, zauważył Wujcikiewicz. Trafi ł do Tatara w poniedziałek. Sylwia Nawrot przyszła do komendy w czwartek.

Wujcikiewicza męczyła ta sprawa. Tatar mógł poznać to po prokuratorze, z którym drogi ich zetknęły się już osiem lat wcze­śniej. Pracowali ze sobą przy wielu śledztwach. Teraz Wujcikie­wicz dzielił się z policjantem swoimi wątpliwościami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura