Barbara Bubula Barbara Bubula
106
BLOG

Przymusowe dożywianie anemicznych dziewczynek

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 13

 

Proszę zgadnąć, jaki temat zajmie w roku 2010 około stu godzin najlepszego czasu antenowego w TVP i Polskim Radiu? Może mistrzostwa świata w piłce nożnej? Albo zimowa olimpiada w Vancouver? A może wybory prezydenckie? Albo samorządowe? Ciepło, ciepło, ale jednak nie to. Rząd Donalda Tuska wraz z posłami zafundował nam dodatkową atrakcję. Nakazał ustawą wyemitowanie obowiązkowych stu godzin audycji propagujących idee… spisu rolnego. Przez cztery miesiące, od maja do września w porze największej oglądalności i słuchalności Polacy będą zmuszeni albo cierpliwie zapoznawać się z zasadami spisu rolnego, jego znaczeniem gospodarczym, społecznym i naukowym (cytat z ustawy), albo, co z pewnością większość z nich uczyni, ochoczo przerzucać się na inny kanał. Prywatny. Właściciele i dziennikarze tych stacji już zacierają ręce. Ich wpływy z reklam wzrosną, widownia powiększy się, a konkurent, czyli media publiczne stoczy się jeszcze niżej po równi pochyłej.
 
Ustawa została uchwalona w lipcu, dotyczy przeprowadzenia spisu, i zawiera szczegółowe dane, co ma być przedmiotem narodowego podliczania. Główny Urząd Statystyczny ma dokonać rejestracji powierzchni gospodarstw, rodzajów upraw, liczby zwierząt hodowlanych, ilości stosowanych nawozów, struktury ekonomicznej gospodarstw i wielu jeszcze innych elementów. To oczywiście ważne przedsięwzięcie, ale czy naprawdę tak ważne, by na ten cel rezerwować aż sto godzin w telewizji lub radiu? Tym bardziej, że już obecnie w mediach publicznych prezentowanych jest codziennie od pół godziny (TVP) do godziny (Polskie Radio) specjalnych programów dla rolników.
 
W ustawie zapisany został tylko limit stu godzin. Jednak posłowie dali upoważnienie dla Rady Ministrów, by ta zawarła szczegóły w rozporządzeniu. To precedens, prawdopodobnie niezgodny z konstytucją. Dotychczas bowiem w każdym przypadku nakazywania jakichkolwiek działań mediom publicznym, decydowała bezpośrednio ustawa albo jeżeli szczegóły były zawarte w rozporządzeniu, to uprawnienie dawane było konstytucyjnie odpowiedzialnej za media Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Teraz KRRiT ostentacyjnie pominięto. Jaki jest rezultat?
 
Otrzymaliśmy właśnie projekt rozporządzenia rządu. Masakruje ono ramówkę radia i telewizji. Rząd (a właściwie GUS, któremu zlecono napisanie rozporządzenia) wyobraża sobie, ze TVP w programach ogólnokrajowych w godz. 19-22 wyemituje aż 40 godzin pogadanek o spisie., a 15 godzin wciśnie do ubogich w czas antenowy programów regionalnych. Dodatkowo 20 godzin ma być wyemitowane w porze „Kawy czy herbaty”. Polskie Radio zostało potraktowane nieco łagodniej, bo nakazano mu emisję tylko dwudziestu godzin. Projektodawca rozporządzenia dał radiowcom do wyboru, czy rano czy wieczór, ale zapomniał podzielić czas pomiędzy stacje ogólnopolskie i regionalne, które są przecież odrębnymi spółkami…Dodatkowo, w rozporządzeniu dano prezesowi GUS prawo do zmiany decyzji o porze emisji na 48 godzin przed nadaniem audycji!
 
KRRiT została całkowicie pominięta w pracach nad ustawą. Jawna wrogość polityczna rządu wobec naszej legalnej instytucji państwowej nie zwalnia z obowiązku przestrzegania zasad prawa i zdrowego rozsądku. Ofiarą tej absurdalnej polityki stają się polskie media publiczne i widzowie. Jak przyznają w uzasadnieniu do rozporządzenia jego autorzy, ich zdaniem cała operacja oznacza dla TVP dodatkowe koszty (związane z emisją) w wysokości blisko 70 mln zł , a dla Polskiego Radia – ponad 4 mln. Nie przewidziano jednak strat, z jakimi będzie się wiązała utrata reklamodawców i straty w oglądalności i słuchalności. Mam nadzieję, że ostro wypowiedzą się na ten temat nowe władze spółek. Rząd nie przewidział żadnej rekompensaty z budżetu. Przypominam, że kwota 70 mln to suma pozwalająca na ponad dwuletnie dobre funkcjonowanie TVP Kultura!
 
Podkreślam, że nie jestem wrogo nastawiona ani do spisu, ani do problematyki wsi. Chodzi mi tylko o zachowanie zdroworozsądkowych proporcji. Jeśli bowiem na kampanię w wyborach do sejmu państwo polskie przeznacza tylko 70 godzin w mediach (bez określania w ustawie godzin emisji) a na spis rolny – 100 godzin w najlepszym czasie antenowym, to pozostaje mieć nadzieję, że to tylko rządowo-sejmowy wypadek przy pracy.
 
Idea spisu rolnego, dzięki takim działaniom podzieli zapewne los akcji przymusowego dożywiania anemicznych dziewczynek, koleżanek Marka Piegusa…
 
- Jak to Marku? Więc w dodatku wyłudzicie od ojca sto złotych?
- No, wie pan! (…) Czesiek każe je przekazać na komitet rodzicielski, proszę pana, z zaleceniem, żeby kupiono za nie dwadzieścia obiadów dla anemicznych dziewczynek z naszej klasy i nakarmiono je dodatkowo,nadprogramowo i przymusowo”.
 
 Z rolniczym pozdrowieniem,

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka