Barbara Bubula Barbara Bubula
121
BLOG

Kneblowanie ośmiu milionów

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 57

 

Pięć osób z rady nadzorczej Telewizji Polskiej podjęło w piątek 27 sierpnia decyzję o zawieszeniu prezesa i wiceprezesa spółki, kojarzonych z PiS. Było to wspólne działanie trojga SLD-owskich członków rady nadzorczej telewizji, jednego kojarzonego z Bolesławem Borysiukiem (dawniej Samoobrona) oraz przedstawiciela ministra Grada, a więc rządu platformerskiego, jeszcze przed wejściem w życie w dniu 5 września specustawy medialnej, która ma wymienić władze wszystkich mediów publicznych. Komentatorzy zastanawiają się, dlaczego reprezentant Ministra Skarbu wziął udział w tym przewrocie pałacowym i ułatwił lewicy przejęcie stanowisk. Przecież teraz dwaj delegaci SLD w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji będą mogli w nieskończoność blokować procedurę wyboru nowych władz telewizji, ponieważ każda decyzja KRRiT wymaga poparcia czterech z pięciu jej członków (W ten sposób, o czym warto pamiętać, to SLD jest najsilniejszą formacją w nowej KRRiT, bo może nie dopuścić do podjęcia jakiejkolwiek decyzji). Padają domysły, że chodzi o realizację jakichś ustaleń z czasu uchwalania specustawy. Być może i PO i SLD zorientowały się, że dokonanie wyboru nowych władz telewizji na gruncie dopiero co uchwalonych przepisów będzie jednak czasochłonne, ponieważ wymaga uzyskania rekomendacji przez kandydatów ze strony senatów uniwersyteckich, które nie zbiorą się tak na zawołanie. Chodziłoby więc zatem wyłącznie o doraźne, jeszcze przed wyborami samorządowymi, jak najszybsze wyczyszczenie telewizji z ludzi kojarzonych z najsilniejszą partią opozycyjną. Ponieważ jednak piątkowa decyzja jest kwestionowana przez członków rady nadzorczej kojarzonych z PiS i nie uznawana przez zawieszonych prezesa i wiceprezesa, czekają nas tygodnie przepychanek i walk na ekspertyzy prawne.
W całej tej nieustającej wojnie o media publiczne, w oczekiwaniu na kolejne jej etapy, warto zadać sobie zasadnicze pytanie, jakie prawo mają trzy partie polityczne do eksterminowania w życiu publicznym, a więc w mediach, partii czwartej, za którą opowiada się obecnie około jednej trzeciej aktywnego politycznie społeczeństwa. Jesteśmy świadkami niebywale bezczelnej uzurpacji, czymś, co przypomina wyraźnie czasy PRL i ówczesne traktowanie bezpartyjnych, wierzących obywateli jako zbiorowości drugiej kategorii, bez dostępu do stanowisk, mediów i prawa do głoszenia poglądów. Realizowany jest z dużą konsekwencją scenariusz, według którego zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości mają zostać zepchnięci do swoistego getta, zmarginalizowani i wyłączeni z głównego nurtu, dopóki nie zrozumieją, że należy wesprzeć siły modernizacji i postępu. Wtedy niektórych z nich, jako resocjalizowanych przyjmie się na salony, reszta zajmie się przetrwaniem okładana coraz wyższymi podatkami i pozbawiana pracy. Wtedy konieczności dziejowej stanie się zadość i nikt nie będzie przeszkadzał.
W walce tej manipuluje się opinią publiczną na potęgę i wykorzystuje słabość finansową i organizacyjną oraz swoistą dobroduszność (że nie powiem naiwność) prawicy. Lata 2006-2010 są przedstawiane jako „rządy PiS w mediach publicznych”. To oczywiste nadużycie. W tym czasie ogromna większość głoszonych w TVP i Polskim Radiu poglądów (najczęściej lewicowo-liberalnych) i zatrudnionych osób nie zmieniła się w stosunku do czasów prezesów Kwiatkowskiego (SLD) i Dworaka (PO). Jedyne co uległo zmianie to odrobinę zmniejszona została dyskryminacja wobec osób i poglądów konserwatywnych oraz prawicowych.  Tu właśnie widać różnicę. W telewizji Urbańskiego i Orła było miejsce dla autorskich programów Lisa i Żakowskiego, w przyszłej telewizji bez PiS, wyeliminowane mają zostać wszelkie osoby i poglądy spoza nurtu poprawności politycznej. No, może pojawiać się będą jako ciekawostka z wymierającego rezerwatu… Bo to właśnie po stronie zwolenników PO i SLD jest fanatyzm i kibolska agresja, co widać było na Krakowskim Przedmieściu.
Cóż zatem ma robić współczesny medialny prawicowy Drzymała wobec takiego zmasowanego Kulturkampfu? Przede wszystkim uświadomić sobie, że to on jest prawnym współwłaścicielem odbieranych mu mediów. I działać jak współwłaściciel, domagając się sprawiedliwego udziału w debacie publicznej oraz w zarządzaniu Polskim Radiem i TVP. Oczywiście ważne jest istnienie niezależnych mediów takich jak Radio Maryja, TV Trwam, czy Gazeta Polska lub portale internetowe. Ale nie można dać sobie wmówić, że zastąpią one narodowe, wspólne media. Trzeba, by widzowie i odbiorcy organizowali się i reagowali wspólnie na dysproporcję w prezentacji treści i obecności komentatorów. Nie można zakneblować 7-8 milionów ludzi! (Inna sprawa, że ciągle te miliony nie są dobrze zorganizowane i swiadome swej siły, równiez ekonomicznej..)  Należy tez domagać się ujawniania statystyk obecności wypowiedzi poszczególnych partii politycznych w programach informacyjnych i publicystycznych. I analizować te statystyki. Każdy przejaw manipulacji i zachwiania proporcji powinien być ujawniany w Internecie. Dodam na marginesie, że również media komercyjne nie są zwolnione z obowiązku bezstronności i prezentacji różnorodnych punktów widzenia. (Proszę się zapoznać z początkiem obowiązującej ustawy o radiofonii i telewizji).
Prócz koncentrowania się na własnych zamkniętych rezerwatach medialnych (zresztą i tak słabego, o czym świadczy mizerna wobec liczby glosujących na Jarosława Kaczyńskiego słuchalność prawicowych mediów i poczytność prawicowych czasopism), panuje jeszcze kilka niebezpiecznych stereotypów dotyczących zachowania konserwatysty wobec sytuacji w mediach. Pierwszy z nich brzmi: zlikwidować lub osłabić media publiczne, i tak są i będą szkodliwe . To oczywisty absurd. Dzisiejszą suwerenność państwową chroni się także poprzez silne narodowe media. Niemcy wydają na nie rocznie ponad 7 miliardów euro (Polacy tylko około 150 mln!). Postawa PO wobec mediów publicznych, zmierzającej konsekwentnie od lat do ich osłabienia wpisuje się w ogólną ideologię tej partii. Druga fałszywa teza prawicowców to odżegnanie się od telewizji – nie oglądam, nie obchodzi mnie to. Powinno obchodzić. Telewizja jest i będzie gigantycznym edukatorem opinii, codziennie przez kilka godzin statystyczny Polak wbija sobie w świadomość i podświadomość prezentowane tam treści. Nawet jeśli ja i moja rodzina zrezygnujemy z telewizora, to rzeczywistość w naszym kraju kształtowali będą wyborcy uformowani codziennie oglądanymi treściami. Trzeci stereotyp mówi o wzrastającej roli Internetu i zmniejszającym się wpływie telewizji. Badania społeczeństw zachodnich wskazują jednak, że największe koncerny telewizyjne pozostają najsilniejszym medium kształtującym opinię.

Sprytne i umiejętne stawianie oporu lewicowo-liberalnemu monopolowi w mediach to najważniejszy program na najbliższe lata dla każdego rozsądnego tradycyjnie myślącego człowieka. 

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka