Wczoraj, późnym wieczorem, dowiedzieliśmy się z "Rzeczpospolitej" i TV24 o pobiciu pani Anny Cugier-Kotki. Pierwsza wiadomość, ta z
"Rzeczpospolitej", brzmiała bardzo dramatycznie, podobnie, jak wywiad z aktorką na antenie
TVN 24. Później pojawiło się kilka niejasności, teraz zaś pora chyba na pierwsze zebranie i przeanalizowanie dostępnych informacji.
Z doniesień dzisiejszych trudno ustalić, czy sam incydent z aktorką jako ofiarą był
a)poważnym, zaplanowanym pobiciem
b)poważnym, spontanicznym pobiciem
c)niepoważnym, spontanicznym incydentem
W każdym przypadku sprawa jest oczywista, niemniej różni się dość istotnie ciężarem. W każdym przypadku winę można przypisać politykom PO, choć o ile w przypadku a) jest to wina bezpośrednia, o tyle w b) i c) jest to odpowiedzialność, za stworzenie wraz z mediami klimatu, w którym istnieje wśród zwolenników rządu przyzwolenie na fizyczny atak na osoby o innych poglądach politycznych (o agresji w języku polityków PO, zwłaszcza zaś Niesiołowskiego i Palikota napisano już wystarczająco dużo, by teraz się tym zajmować). O tym, że klimat taki istnieje przekonać się można czytając liczne komentarze w internecie, których autorzy wyrażają poparcie dla prześladowców. Warto zaznaczyć, że pojawiają się one już w momencie, gdy z dostępnych informacji można założyć jedynie, że mamy do czynienia z ciężkim pobiciem. Dodatkowo, daje się wyodrębnić nurt, który zakłada, że pobicie było zemstą PiS za słaby wynik wyborczy (łatwo weryfikowalne poprzez chronologię wydarzeń).
Wraz z kolejnymi doniesieniami pojawiają się pierwsze wątpliwości. Wg rozmowy z aktorką policja odmówiła pomocy, wg Gazeta.pl - aktorka nie zawiadomiła policji o przestępstwie. Ponieważ policja już wcześniej nie była chętna, by podjąć należyte działania (groźby) można skłaniać się ku temu, że i teraz jej reakcja była zniechęcająca. Ofiara mogła też być zbyt roztrzęsiona by działać zgodnie z procedurami, co dało się wykorzystać, do łatwiejszej i bezpieczniejszej strategii nie podejmowania po raz kolejny żadnego działania. Ten aspekt sprawy da się wyjaśnić dość szybko. Druga sprawa to obdukcja, wg pierwszego doniesienia - sporządzona, wg późniejszych - nie mająca miejsca. To rzecz istotna w kontekście oszacowania skali uszczerbku fizycznego, jakiego doznała aktorka. Tu zaś znów wersje są różne - brutalne pobicie i skopanie (Rzeczpospolita), szamotanina z naciskiem na kopanie aktorki w operowane wcześniej kolano, wg niej samej przypadkowe, jednak gdyby sprawdzić się miał wariant a) przypadkowość ta wcale nie jest pewna (TVN 24), wreszcie zwykły incydent pod sklepem, jakich zdarzają się tysiące, tyle, ze z kontekstem politycznym. Tu jednak rodzą się kolejne wątpliwości - pani Cugier jest osobą dość przeciętną, na zdjęciach, które znajdujemy w sieci wygląda np inaczej niż w spocie PiS, zaś i tu i tu wygląda zwyczajnie. Jak powiedziała przywoływana już Julia Pitera "Gdyby wystąpiła w samym spocie, to mnie by to akurat specjalnie nie zdziwiło, dlatego że jej twarz akurat mi nie wbiła się w pamięć". Ano właśnie. Czy idąca rano po jedzenie dla kotów pani Anna jest tak samo umalowana i, slangowo mówiąc, "zrobiona", jak w telewizyjnej reklamówce? Śmiem wątpić. To zaś pozwala mi zaryzykować stwierdzenie, że atak nie był spontaniczny. Gdybym zaś był takiego działania pomysłodawcą, zrobiłbym wszystko, by można było później przedstawić wydarzenie właśnie jako przypadkowy incydent pod sklepem. Do osób, do których odpowiedni sygnał ma dotrzeć, dotrze, zaś nikt, poza ewentualnymi sprawcami (a i to wątpliwe) nie poniesie odpowiedzialności. Następna zaś osoba, która postanowi przerzucić swoje sympatie z PO na PiS pomyśli dwa razy, zanim się taką decyzją postanowi pochwalić publicznie. Efekt zastraszenia zostaje więc w pewnym stopniu osiągnięty.
Następna niejasność to wywiad, jakiego Cugier-Kotka miała udzielić TVN-owi w poniedziałek, a w którym nie mówi nic o pobiciu, za to jest przez cały czas uśmiechnięta. Zakładając, że wywiad ten istnieje (czemu nie zapytano o to samej aktorki podczas rozmowy na temat pobicia?) można zadać pytanie, czemu wówczas nie było mowy o całej sprawie? Aktorka mogła początkowo nie chcieć o tym mówić, lub się po prostu bać. Może poczuła się pewniej lub dostała sygnał, ze może jednak liczyć na jakąś ochronę lub wsparcie ze strony polityków PiS? Tym zaś, co tu kryć, ujawnienie tak paskudnej sprawy jest na rękę. Wczoraj rozgorzała dyskusja na temat przyszłości PiS, dziś już wyborcy PiS bardziej zajmować się będą - i słusznie - Cugier-Kotką, niż tarciem na linii Kaczyński-Ziobro.
Na razie trzeba pilnować, by media nie ukręciły całej sprawie łba, ponieważ jej rozwiązanie może nam powiedzieć bardzo wiele o polskiej polityce. Może przy okazji ktoś się zorientuje, ze kilka spraw w Polsce zaszło już za daleko (choć na to niestety nie liczę). Samej zaś Cugier-Kotce należy życzyć zdrowia i spokoju, ponieważ niezależnie od tego, jak mocno ucierpiała w ostatnich tygodniach, dla nikogo tego rodzaju przeżycia nie są przyjemne.