Budyń78 Budyń78
66
BLOG

Zagadka kompetencyjna

Budyń78 Budyń78 Polityka Obserwuj notkę 18

Kraj

Jak dotąd wszystko, poza myśleniem życzeniowym wiernych wyborców PiS i Lecha Kaczyńskiego wskazuje na to, że za 484 dni przestanie on pełnić urząd prezydenta Polski. Prawie wszystko wskazuje zaś na to, że funkcję tę obejmie wówczas Donald Tusk. 484 to liczba ważna, ale nie jedyna, jaka ma znaczenie w tym poście.
Donald Tusk na urząd premiera zaprzysiężony został 24 listopada 2007 roku, a więc od 641 dni. To druga ważna liczba, która jest o tyle umowna, że należałoby ją powiększyć o sumę tych dni, w których było już pewne, ze Tusk zostanie szefem rady ministrów. Mniejsza z tym. Kohabitacja trwa 641, trwać będzie jeszcze dni 484, a nawet mniej, gdyż Tusk zapowiedział - a wiadomo przecież, że słowo premiera to rzecz pewna jak opady gradu - rezygnację z funkcji po przejściu do drugiej tury wyborów prezydenckich, co jest niemal pewne. Tak więc choć na użytek tego postu przyjąłem wartości 641 do 484, tak naprawdę różnica ta jest znacząco większa na korzyść pierwszej z liczb.

Czemu o tym wszystkim piszę, narażając czytelników na konieczność obcowania z tak nudnym wywodem? Dziś pojawiła się informacja, że trzej przyjaciele z trybunału, Marek Safjan, Jerzy Stępień i Andrzej Zoll pracują nad ustawą, która ograniczyć ma kompetencje prezydenta, dokładniej zaś osłabić jego veto. Zaś posłowie Platformy zapowiadają poparcie tej ustawy, co wydawałoby się logiczne, gdyby nie fakt, że przecież te prace nie są już na ukończeniu, że od ogłoszenia ich do finału w postaci uchwalenia przez sejm droga jest daleka. że nie jest pewne, czy ustawa zdobędzie odpowiednią większość. Jak wygląda procedura zmiany konstytucji? Gdy odpowiednia ustawa wpłynie do sejmu, przed pierwszym czytaniem upłynąć musi 60 dni. Senat na przyjęcie uchwały ma następne 60 dni (ale oczywiście może też przyjąć prawo szybciej), następnie zaś do tych wszystkich dni, których jeszcze nie znamy (potrzebnych na napisanie ustawy) i które znamy (minimum 60 dni dla sejmu i senatu) dodać jeszcze trzeba 21 dni dla prezydenta, który zapewne spieszyć się nie będzie. Widać z tego wyraźnie, że nie ma szans na zmianę konstytucji przed upływem kadencji Lecha Kaczyńskiego. A przecież to jego działalność (trzymając się argumentacji popierających projekt posłów PO - blokowanie reform poprzez wetowanie ustaw) jest uzasadnieniem poparcia projektu przez Platformę. Tymczasem Zbigniew Chlebowski mówi dzisiejszej "Rzepie", że zmiany mogłyby wejść w życie dopiero od początku nowej kadencji prezydenta. Co to oznacza?

Zagadkę. Skoro jest prawie pewnym - a kto, jak nie działacze Platformy ma wierzyć w wyborcze zwycięstwo swojego szefa - że następnym prezydentem zostanie Donald Tusk, czemu jego własna partia popiera pomysł ograniczenia mu kompetencji? Czemu z pomysłem takim (a uzasadnienie "antykaczystowskie" jest fałszywe z przyczyn wykazanych wcześniej) wychodzą dziś sędziowie TK, często uważani za osoby z PO sympatyzujące? Po zaproponowanych zmianach funkcja prezydenta będzie o wiele bardziej niż teraz czysto reprezentacyjna, zaś mocniejszą niż dziś władzę będzie miał premier, popierany przez sejmową większość. O co chodzi? Hipotezę o tym, że politycy PO wbrew oficjalnej propagandzie liczą się z tym, że Lech Kaczyński może pozostać prezydentem na drugą kadencję odrzucam. Pozostają dwie, spiskowa i mniej spiskowa. Zacznę od tej drugiej. Donald Tusk chce być prezydentem, jednak wiedząc o tym, że bycie premierem popularności nie służy, a i w błogim lenistwie czasem przeszkadza chciałby jako prezydent nie odpowiadać za nic i pełnić funkcję czysto tytularną, ciężar pracy i odpowiedzialności zrzucając na swojego następcę, samemu zaś rozkoszując się w pałacu prezydenckim spełnieniem się swojego największego życiowego marzenia. Czemu nie? W wersji pierwszej zaś Donald Tusk nie ma już po prostu nic do gadania. Mocodawcy PO nie mają zaufania do jego skuteczności ani jako premiera, ani jako prezydenta. Ponieważ jednak eksperyment o nazwie Stronnictwo Demokratyczne prawdopodobnie nie wypali, postanowili, że prawdziwą władzę dostanie następca Tuska, którym zostanie ktoś bardziej zaufany i skuteczny. To będzie łatwiejsze, ponieważ nie wprowadzi żadnego dysonansu w medialnym przekazie i zamieszania w głowach jego odbiorców. Kochać będzie się nadal te same osoby. Zresztą nowy premier nie będzie od kochania a od roboty i nie będzie, tak, jak Tusk, potrzebował popularności. Ten ostatni zaś zostanie politykiem pięknie malowanym, więc krzywda żadna mu się nie stanie. Nie można przecież powiedzieć o nim, że się nie starał. Po prostu mu, nie pierwszy i nie ostatni raz, nie wyszło...

Uwaga dodatkowa 1:
O tym, że zmiany w konstytucji na ogół nie służą tym, którzy je wprowadzali, wiemy od czasu, gdy prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, który został wciśnięty w ramy Małej Konstytucji napisanej Wałęsie przez jego przeciwników.

Uwaga dodatkowa 2: PiS, kierując się realizmem, powinien co najwyżej wstrzymać się od głosu, nie zaś nowe prawo odrzucić. Większe są szansę na to, że PiS będzie współtworzyło kolejną koalicję rządową, niż, ze Lech Kaczyński zostanie ponownie prezydentem.

Budyń78
O mnie Budyń78

https://twitter.com/karnkowski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka