Mimo powszechnego rzekomo oburzenia i sięgnięcia po tak bezczelne chwyty, jak mająca cechy zamachu na swobodę badań naukowych zapowiedź kontroli na UJ, informacja o kolejnych krętactwach Wałęsy pomału przebija się do mediów. Oczywiście gromada gotowa do końca zagłuszyć wrzaskiem wszelką krytykę swojego bożka dwoi się i troi, jednak rzecz wycieka poza prasę lokalną. Film z nagraniem wypowiedzi mieszkańców wsi, w której miał urodzić się nieślubny syn Wałęsy, krąży po sieci, być może więc trzeba będzie sięgnąć już nie tylko po białoruskie, ale chińskie wręcz wzorce, by poradzić sobie z tym problemem.
Dziś nastawieni negatywnie do Wałęsy komentatorzy ironizują, że zapewne cała wieś doznała zbiorowej halucynacji, jutro zapewne przeczytamy to już na poważnie. Całe szczęście, że ministrem rolnictwa jest polityk PSL, inaczej już za kilka dni gmina zaroiła by się od urzędników, mających sprawdzić, czy miejscowi rolnicy prawidłowo wykorzystują środki unijne i czy nie dochodzi tam do nadużyć. Lista ludzi, instytucji i mediów do ukarania wydłuża się dość szybko, bo kompromitujący dla Wałęsy reportaż z "Expressu Bydgoskiego" cytuje już i "Dziennik", i "Rzepa", o Frondzie nie ma nawet co wspominać - to akurat oczywiste. "Dziennik" zdaje się chwilowo uznał, że Tusk jednak przesadza i w popieraniu rządu stał się trochę oszczędniejszy, krytykując piórami swych bardziej konserwatywnych publicystów (szczęśliwie nie każdy jest Cezarym Michalskim) zachowanie Tuska i PO w sprawie IPN-u.
Oczywiście nie próżnują internetowi bojówkarze. Niektórzy z nich nagle zrozumieli, jak wielką wartością jest życie prywatne, oczywiście życie prywatne Lecha Wałęsy. Wyrzucenie z siebie na jednym oddechu uwag o rodzinie Kaczyńskiego i prawie do prywatności Wałęsy budzi jednak pewien podziw. Niektórzy potrafią wplątać to jeszcze antysemickie komentarze czy to na temat Wildsteina, czy to samego Kaczyńskiego, o którym wiedzą (z polonica.net?), że nazywa się Kalkstein. Inni stronnicy Wałęsy, aktywni zwłaszcza na youtube, jako cel obrali sobie mieszkańców nieszczęsnej wsi i wypominają im - co jest po prostu rozbrajające - nieporadność w posługiwaniu się językiem polskim. Słyszymy też o "zawistnych wieśniakach". Jak zwykle - przedstawiciele polskiego piekła walczą z tym jednym, któremu się udało. Przeciwko dyżurnym moralistom - prości ludzie, nie mogący, jak sami twierdzą, pogodzić się z kłamstwem. Ciekawe, czy krakowski prawnik, który na razie próbuje pozwem ocenzurować Zyzaka (który książką narusza jego dobra moralne, ponieważ atakuje Autorytet) zajmie się też świadkami średnio chlubnej młodości Wałęsy. Na razie warto zapamiętać nazwisko Rydiger, ten wrażliwy człowiek może bowiem dobrać się kiedyś do każdego z nas. Blisko z Szewskiej w Krakowie na Mysią w Warszawie.
Zachowania samego Wałęsy nie ma co komentować. Odkąd był on uprzejmy powiedzieć "Pomyślenie jest zbrodnią wobec mnie" zarówno on, jak jego odbiorcy zdają się za wszelką cenę zbrodni tej unikać. Wałęsa kilka dni temu zapowiedział wyjazd z kraju, później błysnął wypowiedzią o posiadanych profesurach (choć w sumie kilka posiada, jedną z nich jest Niesiołowski, drugą Kudrycka, znajdzie się pewnie więcej), by wreszcie oznajmić, że słowa o wyjeździe były przenośnią. Niedługo zapewne nasz narodowy symbol powie, że dziecko również "w przenośni" tylko nie było jego.
Z relacji mieszkańców najdramatyczniejsze wydają się losy grobu dziecka, któremu po śmierci odebrano najpierw tabliczkę z nazwiskiem i krzyż, później cały grób. Jeśli odpowiada za to Lech Wałęsa, jest to rzecz, przy której wykradanie dokumentów z UOP jawi się niczym dziecinny psikus. Jeśli zaś nie on sam - ciekawe, kto tak pilnie zajmował się tą sprawą, dbając, by świat nie dowiedział się o istnieniu Grzegorza Wałęsy.
Największym jak dotąd pozytywem całej afery jest odwołanie przez marszałka Komorowskiego obchodów rocznicy podpisania porozumień okrągłego stołu. Przynajmniej trochę mniejsza będzie ta farsa, w ramach której postkomuniści wraz z "konstruktywną" czy raczej "koncesjonowaną" opozycją świętować będą upadek komunizmu. Zresztą czy znaleźliby na to czas, skoro zajęci są przywracaniem go już wprost, na chama, co pokazuje nagonka na IPN? Może więc lepiej ograniczyć się do kilku tradycyjnych i coraz bardziej fałszywie brzmiących słów o Lechu Wałęsie - ojcu wolnej Polski? Jaki ojciec, taka wolna Polska. Oby przynajmniej nikt pod osłoną nocy nie kradł krzyża i tabliczki z jej grobu za kilka lat.