"Wyborcza" demaskuje zięcia Lecha Kaczyńskiego jako wyłudzacza pieniędzy (przy okazji jeszcze uderzając w innego wroga oligarchicznej III RP, SKOK). Janusz Palikot (jak praktycznie
udowadnia Kataryna, nie mogący działać w tej sprawie bez porozumienia, ba! bez pomocy Komorowskiego) atakuje Martę Kaczyńską, za chwile zapewne ktoś zajmie się p. Jadwigą. Czy tylko po to, by wytrącić przeciwnika z równowagi?
Przy wyskokach Palikota sprzed 10 kwietnia mówiło się, że skoro performer dał głos, kilkadziesiąt minut wcześniej musiało wydarzyć się coś ciekawego, od czego teraz próbuje się odwrócić uwagę. Po katastrofie polityka przyspieszyła, więc gdyby Palikot miał zagłuszać konkretne newsy sprzed 40 minut, musiałby gadać cały czas, co w końcu straciłoby efekt. A ze do przykrycia coraz więcej, głosy do zakrzyczenia coraz mocniejsze, więc i próba bardziej rozpaczliwa. Wbrew oficjalnej narracji wciąż nie wszyscy wierzą w samobójstwo pilotów czy w zastraszającego ich prezydenta. Niektórzy posuwają się wręcz do oskarżeń o manipulacje śledztwem, nie przyjmując do wiadomości pojednania z rosyjskimi fachowcami od trucizn, niezależnych dziennikarzy i lotnictwa. Czy Palikot swoimi pytaniami chce przykryć wątpliwości co do rosyjskiej aparatury? A może tylko zagłuszyć wciąż jeszcze cichutkie trzaski, których źródłem jest pękanie koalicji rządowej? A może negocjacje z Kwaśniewskim w sprawie Marka Belki? W głowie się kręci od nadmiaru możliwości i rzeczy, od których trzeba odwracać uwagę. A tu jeszcze niektórzy wskazują zaniedbania rządu w sprawie zagrożenia powodziowego, wyciągają jakieś porzucone projekty i inwestycje. Bez Palikota ani rusz.
Dla rządzących pocieszające może być, że wiele osób, choć o katastrofie żywo rozprawia, nie zna podstawowych faktów, takich jak choćby mobilna aparatura w Smoleńsku, która była na lotnisku, gdy lądował Tusk, lecz nie było jej, gdy przylatywał samolot z prezydentem i druga delegacją. Jednak stawiających pytania nie brakuje. A im więcej danych (a, jak pisał Stary Wiarus, w grze są jeszcze Amerykanie), tym bardziej potrzeba sztuczek samozwańczego Chrystusa z Lublina. Swoja drogą ciekawe, czy brak reakcji na te wypowiedź oznacza, że np. abp. Życiński, który potrafi zająć się taką Frondą, tym razem nie widzi powodów do zabrania głosu. Może to zresztą jakaś solidarność, wynikająca z zamiłowania obu do filozofii?
RMF: Porozumienie PO-SLD ws. Belki zostało zawarte w Akwizgranie