W Lublinie odkryto nową definicje "świadomego macierzyństwa", Jarosław Kaczyński po cichu walczy o najskrajniejszy elektorat, a Pudelek nakręca oburzenie na Hołdysa, tyle tylko, że za pomocą wypowiedzi z lutego. Kampania wyborcza nie tylko przyspiesza, ale jest coraz zabawniejsza.
W Lublinie atmosfera była dość nerwowa. Palikot zapowiedział wiec polityczny w tym samym miejscu i czasie, w którym miało odbyć się wyborcze spotkanie Kaczyńskiego. Pojawiły się informacje o 100 wynajętych ochroniarzach, a także bojówkarzach, którzy mieli "zaatakować" posła PO. Według niego zresztą rzucono w jego stronę kamieniem, ale faktu tego nie potwierdza nawet "Gazeta Wyborcza", nazywając zarzut bezpodstawnym. Ponieważ zaś okazało się, że legalnie wiecu zgłosić nie można, impreza Palikota odbywała się pod hasłem promocji świadomego macierzyństwa. Pojęcie to zdefiniowała jedna z uczestniczek, wypowiadająca się na wspomniany temat: "Kaczor nie może być prezydentem! Bo to obłuda i cham! Tylko Palikot! Tylko Platforma Obywatelska. Szkoda, że jeszcze mordobicia nie było, bo ja już mam pałę, chciałam przypierdolić temu Kaczorowi". Młodzież popierająca Platformę wciąż w duchu bojowym, zwłaszcza ta w okolicach sześćdziesiątki. Z niektórych relacji wynika, że pała później by się przydała, choć nie na Kaczora, a młodego chłopaka związanego z miesięcznikiem "Idź Pod Prąd", który został pobity przez dwóch zwolenników Palikota. Lubelscy protestanci, dość mocno zaangażowani w kampanie Kaczyńskiego (swoja drogą pięknie łamiący stereotyp "moherowego" wyborcy PiS, bo nie dość, że nie katolicy, to na ogół bardzo młodzi), napisali wczoraj na swoim blogu w Salonie 24:
Gdy publiczność już się rozchodziła, dwóch groźnie wyglądających mężczyzn dalej prowokowało spokojnie stojących zwolenników Jarosława. Z ich ust padały słowa miłości: „Gdzie jest ten s..n Kaczyński?!”, „Trzeba ich wszystkich wyrżnąć!”. Słowom towarzyszyły splunięcia. W pewnym momencie jeden z nich zaatakował członka redakcji miesięcznika „idź Pod Prąd”, trzymającego flagę z kirem. Starał się ją wyrwać i go uderzył. Gdy zbiegło się więcej osób, uciekł. Zatrzymała go policja. Obecnie trwa przesłuchanie w komendzie policji na ulicy Okopowej w Lublinie.
W mediach raczej to wydarzenie jest nieobecne, zaś ogólnie dominuje przekaz o dwóch równorzędnych spotkaniach zwolenników i przeciwników Kaczyńskiego/Palikota. Trochę inaczej wygląda to w relacjach znajomych, którzy twierdzą, że PiSowcy kontrdemonstrację de facto "nakryli czapkami". Niezależnie jednak od tego wszystkiego powraca pytanie o motywy Palikota, bo na pewno nie jest to (jak zresztą i wszystkie pozostałe po 10 kwietnia) działanie na korzyść PO. Nie mam zresztą nic przeciwko temu, ciekawi mnie tylko brak instynktu zachowawczego tego i kilku innych polityków.
Kaczyński tymczasem wiec zaczyna od puszczania "Tolerancji" Sojki i w ogóle stara się być "tym dobrym". A jednak dla niektórych dalej jest wcieleniem Adolfa Hitlera, co pokazuje krążące w sieci zdjęcie przeróbki billboardu, na którym kandydatowi domalowano (raczej symbolicznie, niż artystycznie) znajomy wąsik, zaś do hasła "Polska jest najważniejsza" dopisano "Francję weźmiemy później". Bardziej mnie to szczerze mówiąc rozbawiło, niż zbulwersowało. Autor (autorzy?) wierny jest jak widać swoim uprzedzeniom, a Kaczyński wciąż jawi mu się tak straszny, jak go malowano. Oby miał rację! - dodaję w duchu, bo jak wiedza moi uważni czytelnicy, jeśli o coś do braci Kaczyńskich miałem pretensję, to o to, że wcale tacy straszni nie są. najbardziej zaś cyniczna część mojej natury dodaje, że cały ten pomazany billboard to ukłon sztabu Kaczora w stronę najbardziej radykalnego elektoratu.

Dzieje się więc sporo i nie wiem, po jaka cholerę Pudelek uznał za stosowne podkręcać atmosferę jakże ważną informacją, że Hołdys nazwał Kaczyńskiego "ponurym chujem". Gdyby z każdego nazwania "chujem" ważnego polityka robić news, nie starczyłoby miejsca na nic innego. A że jeszcze "chuj" ten nieświeży, bo Hołdys pisał tak w lutym, robienie z tego wiadomości o "zaostrzającej się kampanii wyborczej" na początku czerwca jest żenujące niemniej, niż Hołdysowe przemyślenia z twittera.
I tak każdego dnia przebiera się miarka.