Kilka tygodni temu osoby związane z "Akcją Krzyż" (przeciwnicy obecności krzyża pod pałacem prezydenckim zebrani na Facebooku) zaplanowały na wczorajszy dzień wesoły happening pod hasłem "Lany Poniedziałek - Wykurzamy Fanatyków Kubkiem Wody i Balonami".
W opisie akcji można było przeczytać ambitny plan działania:
O godzinie 20-nastej zbieramy się przy pomniku Piłsudskie nieopodal Pałacu Prezydenckiego. -organizator przynosi plastikowe kubeczki i balony
-każdy kupuje mała wodę 0,5l w plastikowej butelce
-dmuchamy balony
...-rysujemy własne hasła na balonach
-nalewamy wodę do kubeczków
-podchodzimy do barierek
-rzucamy balony
-oblewamy wodą
-uciekamy każdy w inną stronę *możemy oszczędzić mocno siwe głowy i pomarszczone twarze
*aa polanie kubkiem wody policja nie powinna nam nic zrobić
Plany były więc ambitne. Wydarzenie zniknęło z Facebooka (prawdopodobnie w skutek interwencji osób nie podzielających tego poczucia humoru), liczyłem jednak na to, że nie osłabi to zapału ideowej, było nie było, młodzieży. Uzbrojony w bluzę z kapturem, czapkę z daszkiem i parasol pojawiłem się wczoraj na Krakowskim Przedmieściu.
O godzinie 19 można było spotkać - jak co wieczór - trzy grupy ludzi. Pierwsza, przeciwnicy krzyża, tradycyjnie okupowali róg Ossolińskich i Krakowskiego. Im bliżej Kordegardy, tym bardziej zmieszani płynnie z modlącymi się przy niewielkim krzyżu, postawionym obok barierki. To druga grupa, z reguły najliczniejsza w okolicy godziny 21, gdy zaczyna się Apel Jasnogórski. Trzecia, najmniejsza grupka to "zaplecze" obrońców krzyża, osoby, które na miejscu przebywają prawie cały czas - to ich widujemy najczęściej w medialnych relacjach. Grupy się mieszają między sobą, przeciwnicy co jakiś czas wpadają między modlących się, prowokując ich głównie głośnymi, obraźliwymi dla nich rozmowami. Czasami wchodzą w normalną polemikę, niestety - ta zwykła rozmowa jest na Trakcie Królewskim towarem bardziej deficytowym, niż woda, na której brak, zwłaszcza w upały, narzekali obrońcy. Oprócz tych grup są jeszcze przechodnie, na ogół patrzący na starszych, modlących się jak na dziwadła, często rzucający w ich stronę wyzwiska. Osób młodych, które również się modlą, zdają się nie przyjmować w ogóle do wiadomości - nie mieszczą się w ich wizji świata.
Wróćmy do wczorajszego wieczoru. Akcja "Lany Poniedziałek" zapowiadana była na godzinę 18, później przesunięta została na 20, później, jak już wspominałem, zniknęła z Facebooka razem z inicjatorem. W okolicach 20. na Krakowskim przeciwnicy krzyża jak zwykle grali w piłkę plażową, słuchali muzyki i od czasu do czasu skandowali "Kto nie skacze, ten za krzyżem, hop, hop, hop" - nie wykraczało to jednak poza codzienny repertuar. O 21, gdy rozpoczął się Apel, do grupy modlących się podszedł młody człowiek z tablicą "Jest krzyż - jest impreza!", jednak oprócz tego nic nowego się nie działo. Ani śladu polewających wodą.
Zabawną puentę dopisała do całej sytuacji pogoda. Jeszcze przed 21 zaczął padać niewielki deszcz, który w trakcie wieczornej modlitwy rozpadał się na dobre. Już po kilkunastu minutach na Krakowskim Przedmieściu z ok. 100 osobowej grupy przeciwnej krzyżowi młodzieży pozostało ok. 6 - 10 osób, reszta zniknęła całkowicie z pola widzenia, by nieśmiało zacząć wracać dopiero po 22, gdy już od dawna nie padało.